reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciągle płacze, a ja wariuję z nerwów

Aha u lekarza byłam i wyszłam wkurzona, bo jak zwykle nic się nie dowiedziałam. Pani dr stwierdziła, że dziecko jest zdrowe, po prostu TAKA JUZ JEST. Na dodatek zasugerowała, że to moja wina, bo ja rozpuściłam i radziła, żebym COŚ ZROBIŁA, bo to rodzic ma wychowywać dziecko a nie dziecko rodzica. :/
 
reklama
och nie zwracaj uwagi na takie głupie gadanie :-) lekarz co jeden to mądrzejszy i z być może ze twoja córeczka się przyzwyczaiła do noszenia itd. no ale to się zawsze tak łatwo mówi a dziecko to jeszcze trochę za małe żeby mówić o rozpuszczeniu - wg mnie ;-) najważniejsze że jest lepiej, dzieci mają często takie skoki jak sama zauważyłaś, że już np zrozumiałą że mogła by coś sama osiągnąć (np. pójść po zabawkę) ale jeszcze nie potrafi tego zrobić i wtedy pojawia się zdenerwowanie, teraz trzeba będzie po prostu trochę stanowczości i wytrwałości i powinno być lepiej ;-) pozdrawiam
 
[FONT=Open Sans, sans-serif]Byłamnianią bliźniaków chłopczyk płakał od urodzin nosiłyśmy nazmianę z mamą maluchów trzeba było go nosić huśtać na rekachwozić w wózku, nie zasypiał sam w wózku czy w łóżeczku tylkona rękach,mała była troszkę spokojniejsza dzieci robiły sięstarsze i niestety rodzice nie przesypiali nocy, miały tak do 2 latbudziły się w nocy za każdym razem z płaczem cały dom stawialina nogi byli badani pod każdym kontem ponieważ dziadkowie sąlekarzami, dzieci zdrowe, rodzice bali się nocy bo co 2 czy 3 godzdzieci budziły się z krzykiem, bardzo dużo pili w nocy, a to smokwypadł, a to przewinąć trzeba kilka razy w nocy, taką mielinaturę każde dziecko jest inne.[/FONT]
 
mój mały ma 7mcy . od pierwszego przyjazdu do domu jest ciągle ryk....bylam dwa razy u pediatry ale najpierw kolki a teraz uslyszałam ze taki charakter.. ja juz sie czuje wyczerpana psychicznie ...w pozycji leżącej niema mowy zeby polezal dluzej niz 5min... czasami mam ochote krzyknac ale wole sie odsunac i policzyc do trzech... niewiem moze faktycznie fakt ze 3tyg za szybko sie urodzil to mialo swoj wplyw ... za mc mamy badanie sluchu bo mam czasami wrazenie ze mnie nie slyszy...
jestem mama a nie rozumiem wlasnego dziecka.....:(
 
Lenka88 mysle ze to nie ma wplywu kiedy sie urodzil. Moja mała ma takiego powera ze ciągle goni i goni i goni i dopiero przez cale jej zycie byly 4 dni (ma juz prawie 9 miesiecy) ze odlozyłam ja a ona zaczela sama sie bawic chociaz po dluzszej chwili niesie mi ileczke i rzuca do mnie ze mam sie bawic z nia jak stane obok kuchenki i kroje np chleb to ona juz po mnie sie wspina. Jestes zmeczona psychicznie i to jest zupelnie zrozumiale. Maluchoow nie da sie przeczytac jak ksiazki. Moja ostatnio jak ja sie denerwuje i juz krzykne sobie to ona sie smiac albo plakac zaczyna i wtedy albo sama sie juz smieje z bezsilnosci albo jak ona placze to ja zagaduje... czasem zamiast krzyczec patrze na nia i na glos krzycze brrrr wrr a pozneij sie smieje z siebie a jak chociaz troszke lepsza noc z karmieniem mam to robie sobie z niej zarty. przebiranie ja na lezaco - koszmar.... szarpie sie wije... no mal ADHD wiec kochan duzo sily nie ejstes sama!!!:)
 
Witam, zastanawiam się, czy któraś z aktywnych mamuś w tym wątku zagląda tu nadal albo może ktoś spojrzy na ten post, kto już jest po takim problemie?

Przeżywam identyczną gehennę jak Colorama opisuje... ale ja od ponad roku.

Moja córka ma 13 miesięcy. Przez 3 pierwsze tygodnie życia było cudownie - nie spodziewałam się w najśmielszych oczekiwaniach, że z małym dzieckiem może być tak mało roboty. Regenerowałam się po ciężko przechodzonej ciąży i bez większych problemów opiekowałam się dzieckiem w dzień i w nocy.

Po 3 tygodniu coś się nagle zmieniło- dziecko zaczynało coraz częściej i więcej płakać, moje wysiłki nic nie dały, płacz ilościowo i głosowo narastał. Po 3 miesiącach byłam na skraju załamania i zawołałam rodziców do pomocy - żeby chociaż ją bujali jak ja będę szła do toalety. Żeby był ze mną w domu ktokolwiek do momentu jak narzeczony wróci z pracy.

Niestety ich bujanie i zabawianie niewiele dawało - ryk był ciągły i nieustanny.

Zmniejszył się jak mała zaczęła być mobilna. Ale dziecko jest nadal koszmarnie marudne, a kładzenie spać to katorga - czy położę przed pierwszymi oznakami zmeczenia czy po - kręci się, wstaje, płacze, pada znowu i tak w kółko. A czasem od razu siada i wpada w histeryczny ryk. Pokój wietrzony, czy zimniej czy chłodniej czy ciemno czy z małą lampką - nie ma znaczenia. Histeria czasem zaczyna się od wejścia do pokoju. Niekiedy histeria jest jak ja kładę, ale najczęściej jak narzeczony. Kiedy chce pierś do spania to tylko mama, kiedy nie potrzebuje jej to tylko tata.

Od dawna śpi z nami w łóżku bo po 3 miesiącach budzenia się co 20 min przestałam rozróżniać co jest snem a co jawą i wiedziałam że lada chwila mogę z nią upaść czy ją upuścić i nie być tego świadoma (usypialam już na stojąco).

Teraz jest lepiej ale nadal źle. Nie mogę przez dłuższą chwilę nie zwracać na nią uwagi, bo zaczyna się pojękiwanie, później głośne marudzenie i ostatecznie przechodzi w histeryczny płacz. Ktoś mi poradził, żeby nie zwracać na nią uwagi w takich momentach- zrobiłam to tylko raz i efekt był taki, że nie tylko nie przestała płakać, ale zaczęła się dusić a potem wymiotować (wymioty były tak gwałtowne, że szło nosem). Dlatego dla mnie już nigdy więcej nie ma opcji ignorowania jej. Po tym zdarzeniu zasugerowałam pediatrze czy może nie powinnam isc z dzieckiem do psychologa, to usłyszałam „konia z rzędem temu, kto wejrzy w duszę tak małego dziecka”.

Nosic w nosidelku - tez odpada (sadze ze chusta raczej tez) - widzę ze Hania nienawidzi być unieruchomiona. Musi się dziać dużo ciekawych rzeczy naraz żeby wysiedziała mi w nosidelku.

U pediatrów byłam dwóch - moja rodzinna NFZ mówi, ze widocznie to taki typ dziecka. Prywatnie u lekarza, który w moim mieście uchodzi za najlepszego - stwierdził ze to kolki (miała wtedy 5 mcy) i ze poza tym zdrowe dziecko z dobrymi odruchami, neurologicznie ok. Drugi raz nie było.

Rodzinnej sugerowałam refluks (bo i było ulewanie, niechęć do leżenia na plecach, bardzo częste czkawki) ale powiedziała ze jestem mistrzem w wymyślaniu chorób i nie ma co tworzyć teorii skoro zdrowe dziecko.

Sedno mojego pytania: CZY KTÓRAŚ Z MAMUŚ MOŻE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ CO DALEJ Z WASZYMI PŁACZKAMI?

Czy teraz się może po latach okazało, co było Waszym dzieciom?

Czy robiliście badania pod kątem refluksu, na własna rękę, pomijając już pediatrów? Jeśli tak, to jak i gdzie?
Liczę, że znajdzie się chociaż jedna, która podzieli się kontynuacją historii i da nadzieje takim jak ja, którzy niestety teraz przerabiają to samo.

Jak ktoś mi opowiada, że dziecko mu ząbkuje i że już 3 tydzień to trwa i że nie daje już rady...to jak opowiadam co ja mam od roku, to widzę ze ludzie nie wierzą. Bo i ciężko uwierzyć że można rok czegoś takiego przetrwać. Ja jestem osobą bardzo wytrzymała, prawie z żelaza...ale już nie daję rady. Nawet więźniowie po roku tortur się łamią.

Czuję się jak na jednym wielkim rollercoasterze - jest dwa dni względnego spokoju i zaczynam mieć nadzieje, że zacznie być już normalnie - tak jak u koleżanek, sąsiadek, znajomych .... i potem dzieciak nieprzerwanie przez kilka dni a czasem tygodni „daje czadu” tak, że chcę uciec z domu i nigdy nie wrócić :(
 
Polecam blog wymagające.pl
Wydaje mi się,że Twoja córka jest "hajnidem" albo dzieckiem wysoko wrażliwym.
Moze na blogu Magdaleny Komsty znajdziesz jakies wskazówki dla Was...
Witam, zastanawiam się, czy któraś z aktywnych mamuś w tym wątku zagląda tu nadal albo może ktoś spojrzy na ten post, kto już jest po takim problemie?

Przeżywam identyczną gehennę jak Colorama opisuje... ale ja od ponad roku.

Moja córka ma 13 miesięcy. Przez 3 pierwsze tygodnie życia było cudownie - nie spodziewałam się w najśmielszych oczekiwaniach, że z małym dzieckiem może być tak mało roboty. Regenerowałam się po ciężko przechodzonej ciąży i bez większych problemów opiekowałam się dzieckiem w dzień i w nocy.

Po 3 tygodniu coś się nagle zmieniło- dziecko zaczynało coraz częściej i więcej płakać, moje wysiłki nic nie dały, płacz ilościowo i głosowo narastał. Po 3 miesiącach byłam na skraju załamania i zawołałam rodziców do pomocy - żeby chociaż ją bujali jak ja będę szła do toalety. Żeby był ze mną w domu ktokolwiek do momentu jak narzeczony wróci z pracy.

Niestety ich bujanie i zabawianie niewiele dawało - ryk był ciągły i nieustanny.

Zmniejszył się jak mała zaczęła być mobilna. Ale dziecko jest nadal koszmarnie marudne, a kładzenie spać to katorga - czy położę przed pierwszymi oznakami zmeczenia czy po - kręci się, wstaje, płacze, pada znowu i tak w kółko. A czasem od razu siada i wpada w histeryczny ryk. Pokój wietrzony, czy zimniej czy chłodniej czy ciemno czy z małą lampką - nie ma znaczenia. Histeria czasem zaczyna się od wejścia do pokoju. Niekiedy histeria jest jak ja kładę, ale najczęściej jak narzeczony. Kiedy chce pierś do spania to tylko mama, kiedy nie potrzebuje jej to tylko tata.

Od dawna śpi z nami w łóżku bo po 3 miesiącach budzenia się co 20 min przestałam rozróżniać co jest snem a co jawą i wiedziałam że lada chwila mogę z nią upaść czy ją upuścić i nie być tego świadoma (usypialam już na stojąco).

Teraz jest lepiej ale nadal źle. Nie mogę przez dłuższą chwilę nie zwracać na nią uwagi, bo zaczyna się pojękiwanie, później głośne marudzenie i ostatecznie przechodzi w histeryczny płacz. Ktoś mi poradził, żeby nie zwracać na nią uwagi w takich momentach- zrobiłam to tylko raz i efekt był taki, że nie tylko nie przestała płakać, ale zaczęła się dusić a potem wymiotować (wymioty były tak gwałtowne, że szło nosem). Dlatego dla mnie już nigdy więcej nie ma opcji ignorowania jej. Po tym zdarzeniu zasugerowałam pediatrze czy może nie powinnam isc z dzieckiem do psychologa, to usłyszałam „konia z rzędem temu, kto wejrzy w duszę tak małego dziecka”.

Nosic w nosidelku - tez odpada (sadze ze chusta raczej tez) - widzę ze Hania nienawidzi być unieruchomiona. Musi się dziać dużo ciekawych rzeczy naraz żeby wysiedziała mi w nosidelku.

U pediatrów byłam dwóch - moja rodzinna NFZ mówi, ze widocznie to taki typ dziecka. Prywatnie u lekarza, który w moim mieście uchodzi za najlepszego - stwierdził ze to kolki (miała wtedy 5 mcy) i ze poza tym zdrowe dziecko z dobrymi odruchami, neurologicznie ok. Drugi raz nie było.

Rodzinnej sugerowałam refluks (bo i było ulewanie, niechęć do leżenia na plecach, bardzo częste czkawki) ale powiedziała ze jestem mistrzem w wymyślaniu chorób i nie ma co tworzyć teorii skoro zdrowe dziecko.

Sedno mojego pytania: CZY KTÓRAŚ Z MAMUŚ MOŻE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ CO DALEJ Z WASZYMI PŁACZKAMI?

Czy teraz się może po latach okazało, co było Waszym dzieciom?

Czy robiliście badania pod kątem refluksu, na własna rękę, pomijając już pediatrów? Jeśli tak, to jak i gdzie?
Liczę, że znajdzie się chociaż jedna, która podzieli się kontynuacją historii i da nadzieje takim jak ja, którzy niestety teraz przerabiają to samo.

Jak ktoś mi opowiada, że dziecko mu ząbkuje i że już 3 tydzień to trwa i że nie daje już rady...to jak opowiadam co ja mam od roku, to widzę ze ludzie nie wierzą. Bo i ciężko uwierzyć że można rok czegoś takiego przetrwać. Ja jestem osobą bardzo wytrzymała, prawie z żelaza...ale już nie daję rady. Nawet więźniowie po roku tortur się łamią.

Czuję się jak na jednym wielkim rollercoasterze - jest dwa dni względnego spokoju i zaczynam mieć nadzieje, że zacznie być już normalnie - tak jak u koleżanek, sąsiadek, znajomych .... i potem dzieciak nieprzerwanie przez kilka dni a czasem tygodni „daje czadu” tak, że chcę uciec z domu i nigdy nie wrócić :(
 
Witam, zastanawiam się, czy któraś z aktywnych mamuś w tym wątku zagląda tu nadal albo może ktoś spojrzy na ten post, kto już jest po takim problemie?

Przeżywam identyczną gehennę jak Colorama opisuje... ale ja od ponad roku.

Moja córka ma 13 miesięcy. Przez 3 pierwsze tygodnie życia było cudownie - nie spodziewałam się w najśmielszych oczekiwaniach, że z małym dzieckiem może być tak mało roboty. Regenerowałam się po ciężko przechodzonej ciąży i bez większych problemów opiekowałam się dzieckiem w dzień i w nocy.

Po 3 tygodniu coś się nagle zmieniło- dziecko zaczynało coraz częściej i więcej płakać, moje wysiłki nic nie dały, płacz ilościowo i głosowo narastał. Po 3 miesiącach byłam na skraju załamania i zawołałam rodziców do pomocy - żeby chociaż ją bujali jak ja będę szła do toalety. Żeby był ze mną w domu ktokolwiek do momentu jak narzeczony wróci z pracy.

Niestety ich bujanie i zabawianie niewiele dawało - ryk był ciągły i nieustanny.

Zmniejszył się jak mała zaczęła być mobilna. Ale dziecko jest nadal koszmarnie marudne, a kładzenie spać to katorga - czy położę przed pierwszymi oznakami zmeczenia czy po - kręci się, wstaje, płacze, pada znowu i tak w kółko. A czasem od razu siada i wpada w histeryczny ryk. Pokój wietrzony, czy zimniej czy chłodniej czy ciemno czy z małą lampką - nie ma znaczenia. Histeria czasem zaczyna się od wejścia do pokoju. Niekiedy histeria jest jak ja kładę, ale najczęściej jak narzeczony. Kiedy chce pierś do spania to tylko mama, kiedy nie potrzebuje jej to tylko tata.

Od dawna śpi z nami w łóżku bo po 3 miesiącach budzenia się co 20 min przestałam rozróżniać co jest snem a co jawą i wiedziałam że lada chwila mogę z nią upaść czy ją upuścić i nie być tego świadoma (usypialam już na stojąco).

Teraz jest lepiej ale nadal źle. Nie mogę przez dłuższą chwilę nie zwracać na nią uwagi, bo zaczyna się pojękiwanie, później głośne marudzenie i ostatecznie przechodzi w histeryczny płacz. Ktoś mi poradził, żeby nie zwracać na nią uwagi w takich momentach- zrobiłam to tylko raz i efekt był taki, że nie tylko nie przestała płakać, ale zaczęła się dusić a potem wymiotować (wymioty były tak gwałtowne, że szło nosem). Dlatego dla mnie już nigdy więcej nie ma opcji ignorowania jej. Po tym zdarzeniu zasugerowałam pediatrze czy może nie powinnam isc z dzieckiem do psychologa, to usłyszałam „konia z rzędem temu, kto wejrzy w duszę tak małego dziecka”.

Nosic w nosidelku - tez odpada (sadze ze chusta raczej tez) - widzę ze Hania nienawidzi być unieruchomiona. Musi się dziać dużo ciekawych rzeczy naraz żeby wysiedziała mi w nosidelku.

U pediatrów byłam dwóch - moja rodzinna NFZ mówi, ze widocznie to taki typ dziecka. Prywatnie u lekarza, który w moim mieście uchodzi za najlepszego - stwierdził ze to kolki (miała wtedy 5 mcy) i ze poza tym zdrowe dziecko z dobrymi odruchami, neurologicznie ok. Drugi raz nie było.

Rodzinnej sugerowałam refluks (bo i było ulewanie, niechęć do leżenia na plecach, bardzo częste czkawki) ale powiedziała ze jestem mistrzem w wymyślaniu chorób i nie ma co tworzyć teorii skoro zdrowe dziecko.

Sedno mojego pytania: CZY KTÓRAŚ Z MAMUŚ MOŻE SIĘ WYPOWIEDZIEĆ CO DALEJ Z WASZYMI PŁACZKAMI?

Czy teraz się może po latach okazało, co było Waszym dzieciom?

Czy robiliście badania pod kątem refluksu, na własna rękę, pomijając już pediatrów? Jeśli tak, to jak i gdzie?
Liczę, że znajdzie się chociaż jedna, która podzieli się kontynuacją historii i da nadzieje takim jak ja, którzy niestety teraz przerabiają to samo.

Jak ktoś mi opowiada, że dziecko mu ząbkuje i że już 3 tydzień to trwa i że nie daje już rady...to jak opowiadam co ja mam od roku, to widzę ze ludzie nie wierzą. Bo i ciężko uwierzyć że można rok czegoś takiego przetrwać. Ja jestem osobą bardzo wytrzymała, prawie z żelaza...ale już nie daję rady. Nawet więźniowie po roku tortur się łamią.

Czuję się jak na jednym wielkim rollercoasterze - jest dwa dni względnego spokoju i zaczynam mieć nadzieje, że zacznie być już normalnie - tak jak u koleżanek, sąsiadek, znajomych .... i potem dzieciak nieprzerwanie przez kilka dni a czasem tygodni „daje czadu” tak, że chcę uciec z domu i nigdy nie wrócić :(

Dołączam się do pytania co dalej ?
moj syn ma 7 miesięcy.
moze lepiej spi albo ja nauczyłam się nie zawracać uwagi bo śpię z nim w łóżku. Budzi się może 4-5 razy w ciągu nocy, o 6 rano już mamy koniec spanka. Ja ledwo żyje. Cały dzień na rękach. No ile można. Tak samo, przestał robić jakiekolwiek efekty a wręcz mam wrażenie ze się cofa... tylko leży na plecach i wyje. Leżeć na brzuszku nienawidzi. Turla się czy kręci jak chce coś dosięgnąć, jeśli mu się nie uda to zaczyna się lament aż mu nie podam zabawki do ręki 😞😞😞mam wrażenie ze jestem tylko od nakarm przewiń nos mnie i nara. Cieszy się do wszystkich tylko nie do mnie. Chyba czuje moją frustracje i zmęczenie. Jestem na codzień sama i nie ma kto mi pomoc. Nie jestem w stanie zrobić sobie śniadania bo jak tylko wstanie to zaczyna się wycie.
Już postanowiłam ze zwrócę się do psychologa ale dziecięcego niech go obejrzy i coś poradzi bo mam wrażenie ze coś jest nie tak. Może pokieruje co dalej robić. Pójdę tez do fizjoterapeuty żeby zbadał napięcie mięśniowe, może nie chce się ruszać bo nie ma siły czy oś go boli ? Nie wiem, już wymyślam i przypisuje mu milion chorób. Najgorsze jest to ze nawet jak wszystko rzucę i kładę się z nim na matę żeby się pobawić to on to olewa i ciagle ryczy żeby go wziąć na ręce 😭😭😭😭 wazy 11 kg a ja 52. Moje plecy już siadają 😭😭😑

KIEDY TO SIĘ SKOŃCZY !!!!!!
 
Dołączam się do pytania co dalej ?
moj syn ma 7 miesięcy.
moze lepiej spi albo ja nauczyłam się nie zawracać uwagi bo śpię z nim w łóżku. Budzi się może 4-5 razy w ciągu nocy, o 6 rano już mamy koniec spanka. Ja ledwo żyje. Cały dzień na rękach. No ile można. Tak samo, przestał robić jakiekolwiek efekty a wręcz mam wrażenie ze się cofa... tylko leży na plecach i wyje. Leżeć na brzuszku nienawidzi. Turla się czy kręci jak chce coś dosięgnąć, jeśli mu się nie uda to zaczyna się lament aż mu nie podam zabawki do ręki [emoji20][emoji20][emoji20]mam wrażenie ze jestem tylko od nakarm przewiń nos mnie i nara. Cieszy się do wszystkich tylko nie do mnie. Chyba czuje moją frustracje i zmęczenie. Jestem na codzień sama i nie ma kto mi pomoc. Nie jestem w stanie zrobić sobie śniadania bo jak tylko wstanie to zaczyna się wycie.
Już postanowiłam ze zwrócę się do psychologa ale dziecięcego niech go obejrzy i coś poradzi bo mam wrażenie ze coś jest nie tak. Może pokieruje co dalej robić. Pójdę tez do fizjoterapeuty żeby zbadał napięcie mięśniowe, może nie chce się ruszać bo nie ma siły czy oś go boli ? Nie wiem, już wymyślam i przypisuje mu milion chorób. Najgorsze jest to ze nawet jak wszystko rzucę i kładę się z nim na matę żeby się pobawić to on to olewa i ciagle ryczy żeby go wziąć na ręce [emoji24][emoji24][emoji24][emoji24] wazy 11 kg a ja 52. Moje plecy już siadają [emoji24][emoji24][emoji58]

KIEDY TO SIĘ SKOŃCZY !!!!!!
A kiedy byłaś u pediatry. Jeśli dziecko jest niespokojne coś może się dziać. Niech sprawdzi czy dziecko prawidłowo się rozwija. Niech ktoś zrobi wam USG przezciemiaczkowe, bo może coś się z nim dzieje, niech go neurolog obejrzy czy prawidłowo się rozwija. To dość ważne wiedząc, że ma problem z tarczyca jeśli dobrze pamiętam.
 
reklama
A kiedy byłaś u pediatry. Jeśli dziecko jest niespokojne coś może się dziać. Niech sprawdzi czy dziecko prawidłowo się rozwija. Niech ktoś zrobi wam USG przezciemiaczkowe, bo może coś się z nim dzieje, niech go neurolog obejrzy czy prawidłowo się rozwija. To dość ważne wiedząc, że ma problem z tarczyca jeśli dobrze pamiętam.
[/QUOT

właśnie czekamy na odpowiedz kiedy możemy iść do fizjo i przy okazji w tym samym ośrodku przyjmuje neurologopeda to tez się umówimy 😉 z tarczycą myśle ze wszystko w porządku,kontrole mamy w lutym.
do pediatry będziemy szli przy okazji szczepienia. Podejrzewam tez alergie pokarmową bo czasami ma wysypkę na policzkach i wtedy jest niespokojny. Tylko za nic nie mogę wyłapać na co bo w sumie to on je już wszystko, owoce warzywa kasze jajka mieso...... i to je bardzo chętnie
 
Do góry