W dniu, w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży, myślałam, że zawalił mi się cały świat... Mój chłopak już wtedy zaczynał powoli pokazywać jaki jest nieodpowiedzialny, ale ja jakoś nie chciałam tego dostrzegać, jak to się mówi, miłość jest ślepa. Byłam tak wystraszona i zdesperowana, że poprosiłam go, żeby pomógł mi przez ten rok czasu no i sie zaczęło... Całą ciążę musiałam dbać sama o siebie: lekarze, wyprawka dla małego wszystko to było na mojej głowie i z mojej kieszeni. W dodatku musiałam przeprowadzić się do rodziców, bo nie było mnie już stać na wynajem mieszkania. Na szczęście rodzice okazali się byc kochanymi ludźmi i zaczęli mi pomagać. Ja jednak dalej bałam się, że zostanę sama i w każdy weekend z językiem na gębie leciałam do swojego "chłopaka". On w tym czasie nie wiązał ze mną żadnych wspólnych planów. Mieszkał u rodziców i nie miał zamiaru się stamtąd wyprowadzać, a jego rodzice mnie tym bardziej nie chcieli w swoim domu. To była jakaś masakra, ale to już widzę z perspektywy czasu. Nie raz jego matka rzuciła pod moim kontem "to nie hotel". Pod koniec ciąży wynajęłam mieszkanie od swojej bratowej, z tego względu, że moi rodzice mieszkają dość daleko poza miastem, a coraz częstsze wizyty lekarskie powodowały, że było mi ciężko jeździć autobusami. W listopadzie wprowadził się do mnie. Ustaliliśmy, że ja ze swoich pieniążków opłacam mieszkanie i rachunki, a on jest odpowiedzialny za całą resztę. jeden miesiąc było spoko. Pod koniec listopada urodziłam, oczywiście kochany tatuś zakochany w swoim synku (przez 10 dni jak leżałam w szpitalu). Na całe szczęście byłam tam tak długo, bo mój poród skończyl się cesarką i mi bardzo cięzko było dochodzić do siebie. Przed wypisem mama mnie pytała czy ma przyjechać mi pomóc czy K weźmie wolne. Powiedział, że dla niego to jest oczywiste, że ma wziąć wolne. No i wziął. tylko w innym celu niz powinien, bo w ten sam dzień urządził w domu imprezę!! Dodam, że naprawdę jeszcze byłam mocno osłabiona, bałam się o małego na każdym kroku (był po antybiotyku i miałam zalecenie unikać odwiedzin, a tu na dzień dobry hołota w domu). Później zaczęły się coraz częstsze imprezy. Jak nie pozwalałam w domu to zaczął znikać na noce. Ze wszystkim musiałam radzic sobie sama. I finansowo coraz więcej mnie pogrążał, bo cały czas pożyczał ode mnie pieniądze i ich nie oddawał (a dużo kasy dostawałam już wtedy od rodziców). Pewnej nocy gdy wyszedł z kolegami na kolejną imprezę spakowałam jego rzeczy i kazałam sie wynosić. Jednak szybko wrócił, bo porobil pare dni maślane oczy i przyjęlam go z powrotem. I tak jeszcze z edwa razy, aż któregoś wieczoru sam sie spakował i powiedział, że nie chce byc z tak poj***ną osobą jak ja. Kazał mi iść się leczyć, bo jestem psychiczna. Dzisiaj natomiast mi oświadczył, że udowodni, że jestem chora psychicznie i zabierze mi dziecko!! Dziecko, którym tak naprawdę w ogóle sie nie interesuje!! Mam do tego człowieka coraz więcej nienawiści, ale coraz bardziej zaczynam się go bać! Chciał sie spotkać, żeby ustalić alimenty, ale juz się z tego wycofuje. Masakra jakaś!
Mam do Was jeszcze pytanie. czy chrzciłyście swoje dzieci? Jęśli tak, to czy ojcowie Waszych dzieci byli na chrzcinach? Mimo wszystko chciałabym, żeby był... Jestem przerażona tym wszystkim! Zostałam z wynajętym mieszkaniem, małym dzieckiem i w dodatku po macierzyńskim nie mam pracy
Jak Wy sobie radzicie?
Dziękuję za wszystko co napisałyście do tej pory. To dla mnie naprawdę dużo znaczy.
P.S. na początku napisałam, że dzień w którym dowiedziałam się, że jestemw ciąży wydawał się końcem świata. Teraz uważam, że był początkiem mojej największej miłości do mojego syneczka