A mnie dziś mój gad chce wykończyć nerwowo z tym urlopem. Zamiast iść z samego rana i załatwić - lub mieć pewność że nie dostanie, to On zawsze zdąąąąąąążyyyyy.
Strzela mnie kurwica, bo ja siedzę jak na gwoździach - sama urlop już wypisałam wczoraj i nie wiem - mam go wycofać czy nie. Już Go dwa razy poganiałam żeby poszedł, ale On najpierw dawał "kawę wypić" pani kurownik, a potem "no dooobra, do 11tej, no, do 12tej dam Ci znać".
Coby nie było jak w tym dowcipie: "panie dyrektorze, czy mogę prosić o 3 dni urlopu żeby pomoc teściowej przy remoncie? zwariował pan, dopiero pan urlop skończył, roboty kupa, nawet mowy nie ma! serdecznie panu dziękuję panie dyrektorze, wiedziałem że mogę na pana liczyć"


