Eda Helena
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Czerwiec 2019
- Postów
- 556
Troche stary temat, ale ze tak sie wyrazę ponadczasowy.
Ja mam zero pomocy od mojej matki (60 lat), a zeby bylo jeszcze lepiej przestala nawet dzwonic (telefon czy nawet sms) na urodziny swoich dwoch wnukow a moich synow dlatego ja niedlugo potem nie zadzwonilam ani na jej urodziny ani dzien matki. I tak minąl rok.
Nigdy jej na mnie nie zalezalo, nigdy nie czulam ze bylam/jestem dla niej wazna. Nawet kiedy jej powiedzialam ze jej konkubent molestowal mnie seksualnie podczas kiedy ona byla na porodowce urodzic jego dziecko (mialam wtedy 16 lat). Ona wychowywala mnie tylko z poczucia obowiązku, bo co ludzie powiedzą? Kiedy wyjechalam do Belgii, ulozylam sobie tutaj zycie - jej zycie leglo w gruzach, konkubent zabral jej ich dwie corki i ozenil sie z inna babką... Ona bez srodkow do zycia...
Sciagnelam ją tu i dzis zyje sobie calkiem godnie i dobrze na rencie. Po drodze jeszcze odzyskala jedną z corek ktora sama wychowala. No nic, nie oczekuje za to podziekowan do konca zycia i jeszcze dluzej. Przykre to ale obiecalam sobie ze nie bede za nią biegac i blagac dla mnie o troche matczynych z jej strony uczuc... Zainteresowanie...
Za to w druga stronę, moja tesciowa (72 lata) daje tyle od siebie, ze czesto jest mi niezręcznie... Tak duzo daje od siebie... Bo zostalam nauczona by zawsze radzic sobie bez pomocy innych? Tesciowa zawozi dzieci do szkoly, nawet do logopedy ze starszym raz w tygodniu itd
Ma 7 wnucząt i jednego prawnuka, a za chwile kolejnego wnuczka (oczekuje dziecka), dla kazdego z nich ma czas i zawsze jesli trzeba opiekuje sie. I nie wtrąca sie do mojego zycia. Nie ocenia nikogo i czesto mi przypomina by miec wiecej zaufania do zycia. Jestem pelna nieufnosci wobec otaczajacego mnie swiata, ale to chyba zasluga mojej mamusi...
Teraz gdyby tesciowa wymagala opieki, nie zostawilabym jej samej, ale gdyby to byla moja matka, nie podjełabym sie opieki nad nią, chocby mi placili...
Dziewczyny, cieszcie sie ze jestescie samodzielne i radzicie sobie same, to Wasze zycie i tym bardziej nie majac pomocy od bliskich jestescie Wielkie i niezalezne... Z drugiej strony wiem z doswiadczenia ze osoby ktore pomagaja innym czesto nie robia tego ot tak, np daja sobie prawo do oceny i wtrącania sie w zycie osoby ktorej pomagają... Mowią jak ma zyc... Jak mam sie godzic na to w takim ukladzie podziekuje, poradzę sobie sama...
Ja mam zero pomocy od mojej matki (60 lat), a zeby bylo jeszcze lepiej przestala nawet dzwonic (telefon czy nawet sms) na urodziny swoich dwoch wnukow a moich synow dlatego ja niedlugo potem nie zadzwonilam ani na jej urodziny ani dzien matki. I tak minąl rok.
Nigdy jej na mnie nie zalezalo, nigdy nie czulam ze bylam/jestem dla niej wazna. Nawet kiedy jej powiedzialam ze jej konkubent molestowal mnie seksualnie podczas kiedy ona byla na porodowce urodzic jego dziecko (mialam wtedy 16 lat). Ona wychowywala mnie tylko z poczucia obowiązku, bo co ludzie powiedzą? Kiedy wyjechalam do Belgii, ulozylam sobie tutaj zycie - jej zycie leglo w gruzach, konkubent zabral jej ich dwie corki i ozenil sie z inna babką... Ona bez srodkow do zycia...
Sciagnelam ją tu i dzis zyje sobie calkiem godnie i dobrze na rencie. Po drodze jeszcze odzyskala jedną z corek ktora sama wychowala. No nic, nie oczekuje za to podziekowan do konca zycia i jeszcze dluzej. Przykre to ale obiecalam sobie ze nie bede za nią biegac i blagac dla mnie o troche matczynych z jej strony uczuc... Zainteresowanie...
Za to w druga stronę, moja tesciowa (72 lata) daje tyle od siebie, ze czesto jest mi niezręcznie... Tak duzo daje od siebie... Bo zostalam nauczona by zawsze radzic sobie bez pomocy innych? Tesciowa zawozi dzieci do szkoly, nawet do logopedy ze starszym raz w tygodniu itd
Ma 7 wnucząt i jednego prawnuka, a za chwile kolejnego wnuczka (oczekuje dziecka), dla kazdego z nich ma czas i zawsze jesli trzeba opiekuje sie. I nie wtrąca sie do mojego zycia. Nie ocenia nikogo i czesto mi przypomina by miec wiecej zaufania do zycia. Jestem pelna nieufnosci wobec otaczajacego mnie swiata, ale to chyba zasluga mojej mamusi...
Teraz gdyby tesciowa wymagala opieki, nie zostawilabym jej samej, ale gdyby to byla moja matka, nie podjełabym sie opieki nad nią, chocby mi placili...
Dziewczyny, cieszcie sie ze jestescie samodzielne i radzicie sobie same, to Wasze zycie i tym bardziej nie majac pomocy od bliskich jestescie Wielkie i niezalezne... Z drugiej strony wiem z doswiadczenia ze osoby ktore pomagaja innym czesto nie robia tego ot tak, np daja sobie prawo do oceny i wtrącania sie w zycie osoby ktorej pomagają... Mowią jak ma zyc... Jak mam sie godzic na to w takim ukladzie podziekuje, poradzę sobie sama...