reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Dieta matki karmiącej i wszystko co chciałybyście wiedzieć o karmieniu piersią!

A no właśnie straszą by nie za dużo bo będzie produkcja non stop. Ja nie wiedziałam ile i w którym momencie przestać. Trochę to ile? Jak wciąż boli i piersi twarde? Do mnie wtedy wpadła położna i cisnęłyśmy, masowałyśmy aż piersi były miękkie, dopiero wtedy była ulga. A więc jak to się ma to tego odciągania troszeczkę? Serio :-( dla mnie ta granica wyczucia to problem :-(
 
reklama
Katka, właśnie tyle, żeby poczuć ulgę i piersi były miększe, ty z tego co piszesz miałaś już konkretny nawał z zastojem, więc najpierw musiałaś rozbić zastój, a dopiero potem ściągnąć resztę. mi czasami wystarczyło dosłownie 10-20ml, a czasami ściągałam prawie butelkę....
 
No i po takim wstępnym odciągnięciu dobrze jest przystawić dziecko i obłożyć piersi czymś zimnym. Mi położne dawały takie okłady żelowe, to była niesamowita ulga.
 
ja też się ratowałam tak, że jak czułam, że robi się zastój, przystawiałam Olę, na pierś ciepły okład, np. z pieluszki prosto spod żelazka, albo grzanej na kaloryferze, ewentualnie najpierw ciepły prysznic, przystawienie, a po karmieniu kapusta...
 
No to teraz rozjaśniacie temat :-) Bo ja wiecznie słyszałam, że tylko trochę. No to jak trochę to trochę i dupa wielka z tego wyszła - tak jak opisałam wyżej. Ja na prawdę uważam, że o karmieniu piersią mówi się wciąż za mało, dużo mniej niż o ciąży - jeśli wiecie o co mi chodzi.
 
Dziewczyny ja Maję karmiłam 18 miesięcy. Tak chciałam. Pierwsze 2 miesiące to była czysta masakra. Miałam rozwalone brodawki, Maja piła mleko z krwią... Nawał i zastoje to był pikuś w porównaniu do bólu podczas karmienia. Moje piersi nie były przygotowane na takie traktowanie... ale oczywiście wielka presja otoczenia że karmienie takie cudowne... a ja głupia wyłam przy każdym przystawianiu młodej. Miałam kilka rodzajów kapturków, muszle laktacyjne żeby brodawki się leczyły, mnóstwo maści i kremów. w szpitalu miałam nawał, do tego średniej jakości brodawki- Maja nie miala jak złapać piersi. Polożna strzykawką minwyciągała brodawke zebybmala miala za co zlapac. po 2 m-ach meczarni poechalam do doradcy laktacyjnego. okazalo sie ze mała dobrze łapie, ja ją dobrze przystawiam, brodawki już byly wyleczone a ból tkwił w mojej głowie. pani mnie pochwaliła ze tak walcze itp itd i na drugi dzien bolalo mniej.

A czy było warto? sama nie wiem. Maja choruje (żłobek), wcale nie ma jakiejs mega odpornosci. kocha mnie jak kazde dziecko w jej wieku swoją mamę. Plusy ovzywiscie są: wychodzenie z domu bez kombinowania z butlami itp, taniość, nocne pobudki bez koniecznosci krzątania sie po domu itp itd. Ale jeśli coś nie wychodzi uważam że trzeba dać sobie spokoj. Karmienie ma być przyjemnością a nie odbierać nam uroki pierwszych tygodni, miesięcy ktore i bez problemow z laktacją nie są zbyt łatwe.

każda z nas ma prawo karmić dziecko jak chce.

Jeśli mogę coś doradzić to mamy chcące karmić mogą z miesiąc, dwa przed porodem hartować brodawki (mycie gąbką podczas kąpieli, smarowanie maścią) tak, żeby te przyzwyczaiły sie do zainteresiwania...

A i jeszcze jedno- karmienie tkwi w głowie. jak będziesz sie zastanawiać, kombinować- czy leci, ile leci czy tłuste to oszalejesz. Karmieniento sprawa naturalna i oczywista- mleko jest i tyle. Dlugo zajęlo mi skumanie tego ale jak juz sobie wbilam do glowy to przestalam sie zastanawiac czy piers jest pelna, czy mleko zdążyło się wyprodukować i schizowac.

Powodzenia:
 
Karolę karmiłam prawie 8 miesięcy.
Nie miałam żadnych zastojów, ani nawałów, ani kryzysów laktacyjnych.
Wiadomo, że na początku bolały sutki, nawet leciała z nich krew - bardzo mi pomogła maść medela.
Pamiętam też ten ból kurczącej się macicy przy każdym pociągnięciu ;-)

Córka miała za to problem z kolkami, pomimo mojej diety codziennie o tej samej porze płakała, potrafiła płakać 6 godzin z 10 min przerwami na drzemkę ze zmęczenia :-(
Mąż namawiał mnie na przejście na mleko sztuczne takie antykolkowe, ale nie chciałam o tym słyszeć.
Teraz z perspektywy czasu wiem, że powinnam ulec namowom zamiast chodzić 3 miesiące jak zombie :baffled:
Równo po 3 miesiącach kolki ustąpiły.
 
Doti to mleko mm mogło tylko nasilić kolki, więc nie masz czego żałować. Mój Synek miał 3 miesiące kolki non stop 24h na dobę i cały czas miałam go na rękach. Niemiło wspominam te pierwsze tygodnie....
 
reklama
kuźwa od czego te pierdzielone kolki się tworzą. Dla tego co to rozgryzie to Nobel. Ponoć słyszałam że są to bóle migrenowe u maluchów :baffled:
 
Do góry