Dziewczyny ja Maję karmiłam 18 miesięcy. Tak chciałam. Pierwsze 2 miesiące to była czysta masakra. Miałam rozwalone brodawki, Maja piła mleko z krwią... Nawał i zastoje to był pikuś w porównaniu do bólu podczas karmienia. Moje piersi nie były przygotowane na takie traktowanie... ale oczywiście wielka presja otoczenia że karmienie takie cudowne... a ja głupia wyłam przy każdym przystawianiu młodej. Miałam kilka rodzajów kapturków, muszle laktacyjne żeby brodawki się leczyły, mnóstwo maści i kremów. w szpitalu miałam nawał, do tego średniej jakości brodawki- Maja nie miala jak złapać piersi. Polożna strzykawką minwyciągała brodawke zebybmala miala za co zlapac. po 2 m-ach meczarni poechalam do doradcy laktacyjnego. okazalo sie ze mała dobrze łapie, ja ją dobrze przystawiam, brodawki już byly wyleczone a ból tkwił w mojej głowie. pani mnie pochwaliła ze tak walcze itp itd i na drugi dzien bolalo mniej.
A czy było warto? sama nie wiem. Maja choruje (żłobek), wcale nie ma jakiejs mega odpornosci. kocha mnie jak kazde dziecko w jej wieku swoją mamę. Plusy ovzywiscie są: wychodzenie z domu bez kombinowania z butlami itp, taniość, nocne pobudki bez koniecznosci krzątania sie po domu itp itd. Ale jeśli coś nie wychodzi uważam że trzeba dać sobie spokoj. Karmienie ma być przyjemnością a nie odbierać nam uroki pierwszych tygodni, miesięcy ktore i bez problemow z laktacją nie są zbyt łatwe.
każda z nas ma prawo karmić dziecko jak chce.
Jeśli mogę coś doradzić to mamy chcące karmić mogą z miesiąc, dwa przed porodem hartować brodawki (mycie gąbką podczas kąpieli, smarowanie maścią) tak, żeby te przyzwyczaiły sie do zainteresiwania...
A i jeszcze jedno- karmienie tkwi w głowie. jak będziesz sie zastanawiać, kombinować- czy leci, ile leci czy tłuste to oszalejesz. Karmieniento sprawa naturalna i oczywista- mleko jest i tyle. Dlugo zajęlo mi skumanie tego ale jak juz sobie wbilam do glowy to przestalam sie zastanawiac czy piers jest pelna, czy mleko zdążyło się wyprodukować i schizowac.
Powodzenia: