Dziewczyny, moja pierwsza ciąża. Pierwsze podejście do in vitro, tylko jedna śnieżynka.
Dzisiaj na USG okazało się, że zarodek się nie rozwija, straciłam tą ciążę. Serce rozpadło się na milion kawałków.
Mam odstawić leki, jak do tygodnia nie uda się poronić samoczynnie to czeka mnie wizyta w szpitalu i łyżeczkowanie.
Czy macie też takie przykre doświadczenie? Udało Wam się naturalnie poronić? Jak wyglądały te obie sytuacje u Was, czy to bolesne?
Muszę dojść do siebie, wypłakać jeszcze morze łez i spróbujemy ponownie.