Witam wszystkich bardzo mocno!!! Nie wiem od czego zacząć, bo jest o czym pisać.
Napewno pierwsze co to- Mamo Paulinki (bo tylko ty z Częstochowy) broń się jak tylko możesz przed tym oddziałem. Niestety stan Kacperka tak się pogorszył że musieliśmy jechać na Parkitkę bo tam jest OIOM. Niechcieli nas przyjąć nigdzie indziej, i wylądowaliśmy na normalnym oddziale dziecięcym, nie na Patologi noworodka bo tam tylko przyjmują dzieci do 1 miesiąca życia.
Ogólnie maskara i jeden wielki koszmar, zero informacji, o podstawowe badania musiałam się prosić 4 dni. O inhalacje poszłam się upomnieć po 3 dniach, to pani doktor zrobiłA wielkie oczy, że czemu ich nie mamy - bo powinniśmy mieć od początku itp. MASAKRA.
W końcu nie wytrzymałam i poszliśmy do naszego doktora z Patologi i on nam pobrał i zrobił badania. Stwierdzili zapalenie płuc, byłam w szoku bo uważałam, ze jak dostał synagis to nic nas nie dopadnie a tu du.......... Podobno inny wirus nas dopadł i wywołał zapalenie płuc. Jak w miarę doszedł z płucami to przypałętała sie biegunka. Myślałam już że niegdy nie wyjdziemy. Wytrzymałam 2 tygodnie i wyszliśmy na własne żądanie. Poszliśmy na Patologię, tam nasz doktor ( lepiej bez nazwisk) zbadał nas i utwierdził że możemy wyjść i uciekaliśmy ile sił w nogach.
Mały poprostu zmienił się ogromnie cały czas płacze, rozdrażniony strasznie boi się wszystkich obcych głosów. Nie chce jeść, nie śpi w nocy,:-( nie wiem ile czasu nam zajmie żeby doszedł do siebie.