reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Cześć, jakiś czas temu byłam tu z Wami, a potem... ehh. Życie. Mam pytanie do mam, które miały cc. Kiedy najwcześniej lekarz może się podjąć kolejnego transferu? Wiem, że niby trzeba odczekać dwa lata, ale kurcze no - do odebrania mamy trzy zarodki, a lata nam obojgu lecą... od porodu minęło 9 miesiecy.
U nas w Novum do crio podchodzilismy 11.5 miesiąca po cc. Nie udało się. Teraz miałam transfer 20 maja A 5 czerwca córka kończy 15 miesięcy:-)
 
reklama
Oj to moj mega uparty jest. Jak cos postanowi tak jest. Oczywiście twierdzi ze nie pamięta jak mowil o ostatniej szansie jak ivf noe wyjdzie, specjalnie ciagnelam go wtedy za język by powiedzoal sam co musli i powiedzial ze chodzi o adopcje, a teraz zaprzecza. Byc moze potrzebuje czasu. Moj maz to taki troche egoista noe zawsze mysli całościowo. Ale wiem jedno ze ja z nie mowieniem rodzinie ktora wiecznie pyta o dziecko juz dlugo nie wytrzymam, dzis musiałam dusić lzy przed rodzicami i siostra a nie bylo to latwe. Oj cos czuje ze jak a wkoncu powiem przez co przechodzimy to bede wielkim wulkanem emocji.

Rozumiem cię doskonale, ja też tak miałam i peklam któregoś razu przy mojej mamie. Rozplakalam się jak zaczęła pytać czy my planujemy dzieci i przecież już najwyższa pora, nie możemy skupiać się na karierze itp. To też było zaraz po transferze, który został odwołany z mojej winy, bo źle bralam leki, byłam strasznie zła na siebie bo miałam już dość czekania a tu z mojej głupoty była kolejna obsuwa. 3 miesiące później byłam w ciąży i jak informowaliśmy rodzicow w 14 tyg to moja mama na początku nie załapała o czym mówimy, bo w głowie miała to, że my możemy nigdy nie mieć dzieci. Więc jak pekniesz to życzę Ci takiego zakończenia jak u mnie :)
 
Czesc dziewczyny. Musze sie Wam tutaj wygadac bo się uduszę.. albo ja jestem jakas dziwna albo nie wiem.. poszlam wczoraj do rodzinnej po skierowanie na jakiekolwiek wyniki w ramach nfz, ktore moga mi sie przydac do kliniki. Dala tylko na tsh,t3,t4, cukier i cukier po obciazeniu no i morfologie. Oczywiscie zna dobrze nasza sytuacje i komentowala, ze gin powinna nam to dac.. no ale od slowa do slowa zaczela mnie pytac czy nie bierzemy pod uwagi adopcji.. mowie do niej, ze jedziemy do kliniki niech nas ktos przebada od gory do dolu i powie nam czy mamy w ogole jakies szanse... ze nie jestesmy na etapie adopcji bo chcemy sprobowac in vitro- hesli oczywiscie bedzie mialo u nas sens... to sie zaczelo.. ze in vitro to naciaganie na kase, ze lekarzy ktorzy sa przeciwko sie ucisza, ze in vitro to szprycowanie kobiet chemia i nikt nie mysli co potem z tymi kobietami będzie, ze skoro mam mutacje genow to co? Chce zeby moje dzieci jak sie uda tez mialy? I przechodzily to co ja? A przeciez tyle dzieci czeka na dom.. to mowie a skad ja mam wiedziec czy adoptowane dziecko bedzie zdrowe? To ona wtedy do mnie, ze no ale nawet jak wyrosnie na zle dziecko to wtedy wiesz..nie sa to Twoje geny.. i znow, ze moze mi sie uda zajsc a nie utrzymam ciazy?... masakra.. a potem, ze ma nadzieje ze na dobrego lekrza trafimy, ktory nie bedzie nas naciagal na kase jak sie okaze ze nie ma szans i ze ona nie zna osoby, u ktorej in vitro udalo sie za pierwszym razem... zrobila mi taki burdel w glowie, przede wszystkim z tym, ze kobiety szprycują i z tym, że niewiadomo za ktorym razem się uda... ;(;( a i zapomnialam napisac ze zapytalam jej czy krzywa cukrowa to to samo co insulinowa i jak oba badania wygladaja to tylko odpowiedziala ze to nie to samo i ze chyba tak saml sie pobiera... mozecie mi pod tym katem podpowiedziec bo w pon chce isc te wszystkie wyniki porobic...
 
Czesc dziewczyny. Musze sie Wam tutaj wygadac bo się uduszę.. albo ja jestem jakas dziwna albo nie wiem.. poszlam wczoraj do rodzinnej po skierowanie na jakiekolwiek wyniki w ramach nfz, ktore moga mi sie przydac do kliniki. Dala tylko na tsh,t3,t4, cukier i cukier po obciazeniu no i morfologie. Oczywiscie zna dobrze nasza sytuacje i komentowala, ze gin powinna nam to dac.. no ale od slowa do slowa zaczela mnie pytac czy nie bierzemy pod uwagi adopcji.. mowie do niej, ze jedziemy do kliniki niech nas ktos przebada od gory do dolu i powie nam czy mamy w ogole jakies szanse... ze nie jestesmy na etapie adopcji bo chcemy sprobowac in vitro- hesli oczywiscie bedzie mialo u nas sens... to sie zaczelo.. ze in vitro to naciaganie na kase, ze lekarzy ktorzy sa przeciwko sie ucisza, ze in vitro to szprycowanie kobiet chemia i nikt nie mysli co potem z tymi kobietami będzie, ze skoro mam mutacje genow to co? Chce zeby moje dzieci jak sie uda tez mialy? I przechodzily to co ja? A przeciez tyle dzieci czeka na dom.. to mowie a skad ja mam wiedziec czy adoptowane dziecko bedzie zdrowe? To ona wtedy do mnie, ze no ale nawet jak wyrosnie na zle dziecko to wtedy wiesz..nie sa to Twoje geny.. i znow, ze moze mi sie uda zajsc a nie utrzymam ciazy?... masakra.. a potem, ze ma nadzieje ze na dobrego lekrza trafimy, ktory nie bedzie nas naciagal na kase jak sie okaze ze nie ma szans i ze ona nie zna osoby, u ktorej in vitro udalo sie za pierwszym razem... zrobila mi taki burdel w glowie, przede wszystkim z tym, ze kobiety szprycują i z tym, że niewiadomo za ktorym razem się uda... ;(;( a i zapomnialam napisac ze zapytalam jej czy krzywa cukrowa to to samo co insulinowa i jak oba badania wygladaja to tylko odpowiedziala ze to nie to samo i ze chyba tak saml sie pobiera... mozecie mi pod tym katem podpowiedziec bo w pon chce isc te wszystkie wyniki porobic...
Pijesz glukoze i musisz jeszcze poprosić o wyznaczenie insuliny anie tylko cukru. Nie masz na to skierowania a wiec zapłacisz za to normalnie. Oczywiście, że sie szprycujemy hormonami, ale na końcu jaki jest efekt? Upragnione dziecko. Nikt kto tego nie przeszedł i nie jest na Twoim miejscu Cię nie zrozumie. Spotkasz wiele osób ktore będą Ci madrowac a Ty musisz wiedziec swoje i wierzyc w to bezgranicznie. Owszsm in vitro rzadko udaje się za piersszym razem. Nie ma się co czarować. Ja należę do tych szczęśliwców ktorym udalo sie za pierwszym razem, ale jestem na forum i wiem ze woli walki i nie brakuje. Nie mozna sie poddawac.
 
Pijesz glukoze i musisz jeszcze poprosić o wyznaczenie insuliny anie tylko cukru. Nie masz na to skierowania a wiec zapłacisz za to normalnie. Oczywiście, że sie szprycujemy hormonami, ale na końcu jaki jest efekt? Upragnione dziecko. Nikt kto tego nie przeszedł i nie jest na Twoim miejscu Cię nie zrozumie. Spotkasz wiele osób ktore będą Ci madrowac a Ty musisz wiedziec swoje i wierzyc w to bezgranicznie. Owszsm in vitro rzadko udaje się za piersszym razem. Nie ma się co czarować. Ja należę do tych szczęśliwców ktorym udalo sie za pierwszym razem, ale jestem na forum i wiem ze woli walki i nie brakuje. Nie mozna sie poddawac.
Dziękuję. A jednak się zdarza;) wiem, że nie zrozumie ten, ktory nie mial takich problemów. Ale po lekarzu bym się tego nigdy nie spodziewała.. takie podcięcie skrzydeł w i tak trudnym czasie.. bo sam wyjazd do kliniki napawa mnie strachem i stresem.. jak by nie bylo. Jedziemy sie dowiedzieć co dalej..
Gratuluję Ci, ze udalo sie za pierwszym razem i tak ZDROWO zazdroszczę;)
 
Cześć, jakiś czas temu byłam tu z Wami, a potem... ehh. Życie. Mam pytanie do mam, które miały cc. Kiedy najwcześniej lekarz może się podjąć kolejnego transferu? Wiem, że niby trzeba odczekać dwa lata, ale kurcze no - do odebrania mamy trzy zarodki, a lata nam obojgu lecą... od porodu minęło 9 miesiecy.
Ja jestem po cc i pozwolili mi po roku czasu podejść. Rok to minimum.
 
Czesc dziewczyny. Musze sie Wam tutaj wygadac bo się uduszę.. albo ja jestem jakas dziwna albo nie wiem.. poszlam wczoraj do rodzinnej po skierowanie na jakiekolwiek wyniki w ramach nfz, ktore moga mi sie przydac do kliniki. Dala tylko na tsh,t3,t4, cukier i cukier po obciazeniu no i morfologie. Oczywiscie zna dobrze nasza sytuacje i komentowala, ze gin powinna nam to dac.. no ale od slowa do slowa zaczela mnie pytac czy nie bierzemy pod uwagi adopcji.. mowie do niej, ze jedziemy do kliniki niech nas ktos przebada od gory do dolu i powie nam czy mamy w ogole jakies szanse... ze nie jestesmy na etapie adopcji bo chcemy sprobowac in vitro- hesli oczywiscie bedzie mialo u nas sens... to sie zaczelo.. ze in vitro to naciaganie na kase, ze lekarzy ktorzy sa przeciwko sie ucisza, ze in vitro to szprycowanie kobiet chemia i nikt nie mysli co potem z tymi kobietami będzie, ze skoro mam mutacje genow to co? Chce zeby moje dzieci jak sie uda tez mialy? I przechodzily to co ja? A przeciez tyle dzieci czeka na dom.. to mowie a skad ja mam wiedziec czy adoptowane dziecko bedzie zdrowe? To ona wtedy do mnie, ze no ale nawet jak wyrosnie na zle dziecko to wtedy wiesz..nie sa to Twoje geny.. i znow, ze moze mi sie uda zajsc a nie utrzymam ciazy?... masakra.. a potem, ze ma nadzieje ze na dobrego lekrza trafimy, ktory nie bedzie nas naciagal na kase jak sie okaze ze nie ma szans i ze ona nie zna osoby, u ktorej in vitro udalo sie za pierwszym razem... zrobila mi taki burdel w glowie, przede wszystkim z tym, ze kobiety szprycują i z tym, że niewiadomo za ktorym razem się uda... ;(;( a i zapomnialam napisac ze zapytalam jej czy krzywa cukrowa to to samo co insulinowa i jak oba badania wygladaja to tylko odpowiedziala ze to nie to samo i ze chyba tak saml sie pobiera... mozecie mi pod tym katem podpowiedziec bo w pon chce isc te wszystkie wyniki porobic...
Phi... To ja jestem przypadkiem, któremu udało się zajść w ciążę dwa razy po jednej stymulacji i jeszcze kolejne dzieciaczki czekają. Owszem te wszystkie leki, które bierzemy będą miały wpływ na nasze zdrowie i jestem tego pewna tylko nie wiem jak to się uaktywni i kiedy.
Dla mnie większa tragedia byłoby niedoświadczenie bycia w ciąży, później kwestia macierzyństwa.
U nas tak jak u @Justyska13 adopcja nie wchodziła w grę.
 
reklama
Dzo
Rozumiem cię doskonale, ja też tak miałam i peklam któregoś razu przy mojej mamie. Rozplakalam się jak zaczęła pytać czy my planujemy dzieci i przecież już najwyższa pora, nie możemy skupiać się na karierze itp. To też było zaraz po transferze, który został odwołany z mojej winy, bo źle bralam leki, byłam strasznie zła na siebie bo miałam już dość czekania a tu z mojej głupoty była kolejna obsuwa. 3 miesiące później byłam w ciąży i jak informowaliśmy rodzicow w 14 tyg to moja mama na początku nie załapała o czym mówimy, bo w głowie miała to, że my możemy nigdy nie mieć dzieci. Więc jak pekniesz to życzę Ci takiego zakończenia jak u mnie :)
Dziękuję kochana za wsparcie. Mysle ze moja mama dala by mi wsparcie i jakos pogodziliby sie z z tym co los nam zgotowal, gorzej z tesciami. Maja tylko syna i córkę. Corka rozwiodla sie 6 mowsiecy temu i nie wskazuje nic na to by planowala ulozyc sobie dalej zycie a my jak wiadomo mamy pod gorke z zajsciem... wiec bardziej by to przeżywała i zatrzymalaby sie tylko na tym jaka to ona jest nieszczęśliwa bo nie wnukow.
Oj boze spodziewałam się ze to będzie trudne ale nie ze az tak... liczylam sie z porażką za pierwszym razem... no ale... kto nie ma nadzieli ze sie uda... kurcze od 5 jiz nie śpię, grzebie po necie i szikam w okolicy jakiegoś endokrynologa ktory ma tez pojecie o ivf i bedzie w stanie to wszytko polaczyc... i dupa nic... dzis jade do kliniki zaplacic za nasze dwa mrozaczki na zimowisku i popytam moze tam kogos mi poleca... jesli teraz sie nie uda zrobie od razu ta krzywa cukrowa i insulinowa bu juz u endokrynologa i to skonsultowac. Czy oni sie na tym noe znaja?
 
Do góry