Wiesz ja kiedyś miałam coś takiego, tylko nie pamiętam czy przed którymś transferem czy w czasie pobierania próbki do receptywnościa, ale nie było to jako oddzielne badanie, tylko przy okazji, to bylo jakby usg na podgladzie na komputerze i położna ktora byla obok lekarza mierzyła częstotliwość skurczów macicy. Trawalo to jakies 5 minut i w sumke to o tym zapomnialam, ale jak poczytalam o tym uma, to właśnie było coś takiego. U mnie wyszło w normie, i chyba jakiś cud że zrobili mi to tak po prostu, bo to zupelnie nie w stylu tej naszej invicty