reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Kto po in vitro?

tak się cieszę kochana!!! czyli w końcu nie zrzekłaś się maluszków?? podeszłaś z tym samym lekarzem?? co się stało że się udało tym razem?? BO UDAŁO SIĘ!! :yes::yes: jakąś inną taktykę obrał lekarz?? nie masz pojęcia jaką dziś mi radość sprawiłaś, i wszczepiłaś mi odrobinę nadziei na moje kolejne podejście :-)!!!!!!!!!!!!! GRATULUJE SYLWIA!!!!!!
 
reklama
Nie zrzekłam się. Ochłonęłam, przemyślałam sprawę i postanowiłam że jeszcze raz, a potem będę musiała zrobić długą przerwę.

Ten transfer był podobny do innych. Chyba tylko 3 transfer był najbardziej udziwniony. Wtedy to nawet na akupunkturze byłam i wszelkie możliwe wspomagacze typu embroy glue zastosowałam.

Teraz....z "innych" rzeczy to podali mi czynnik wzrostu domacicznie (ten sam co miałam przy drugiej próbie gdzie miałam ciążę biochemiczną). To preparat na wzrost endometrium, ale jakoś u mnie nie zadziałał, bo endometrium miałam 6 mm w dniu transferu. Oprócz tego mam fraxiparinę i acard (tak jak przy 3 transferze). I tym razem miałam podhodowane zarodki do blastocysty, stąd wiem że przetrwał tylko jeden maluszek z 4.
Pozostałe elementy te same. Ten sam lekarz prowadzący, inny mi transfer robił (ale mi za każdym razem transfer robił inny lekarz), pozostałe leki te same, nawet dawki luteiny mam mniejsze (16 tabletek) - a progesteron mam w okolicach 50 ng/ml, także dość wysoki :-).

A żeby było śmiesznie to ja nic nie czuję, nic. Mdłości brak, zachcianek brak, zmiany koloru brodawek brak...Normalnie zero objawów. Gdyby nie wyniki to bym nie uwierzyła.
 
Sylwia - to czekam na suwaczek po wizycie :tak: Bardzo się cieszę, że w końcu Ci się udało :-)

martaczi - niestety nie wiem jak jest z komórkami. Ta wizyta z rządówki była za darmo. Na wizycie mnie nie badali. U nas problem leży po stronie męża i musiałam przedstawić badanie nasienia i AMH.
 
martaczi biorę fraxiparine i cyco3fort na żyły, mam całą reklamówkę leków, + przeciwbólowe. Chociaż staram się przeciwbólowych nie używac, bo ostatnio od faszerowania się wszystkim mam problemy z wątrobą :-(

Sylwia, więc jak widać na Twoim przykładzie , trzeba odpuścić i zmienić nastawienie, bo taka walka za wszelką cenę, zawsze prowadzi do nikąd, kurde, lekarze psycholodzy cały czas twierdzą że ciąża jest w naszej głowie... Ja mam pewną blokadę, przez stare przejścia z moim R, jeśli nie zmienie nastawienia, nie zapomnę, to dupa blada... I myślę, że Ty przez to, że i tak nie wierzyłaś że się uda, podeszłaś zupełnie spokojnie do tego invf. I udało się :tak:

I zauważam też tendencje do braku objawów po udanym invf :rolleyes: nie sądzicie?
Z tym programem, to na razie nie myślę. Będę kombinować w przyszłym roku. Jakaś szansa jest :)
 
reklama
Do góry