Dziewczyny, które mają w domu zakatarzone maluchy, czy Wam też jest tak ciężko nosek udrożnić? Mój mały oprócz kataru ma dodatkowo sapkę, więc jest gorzej, ale za Chiny Ludowe nie jestem w stanie mu nosa wyczyścić. Wodę morską i fridę jak już widzi to najchętniej by uciekł gdzie pieprz rośnie. Nasivinem psikam 2 razy na dobę, raz w ciągu dnia i raz na noc, oprócz tego maść majerankowa pod nos i witamina c, książki pod nogami łóżeczka, a cały czas mu w nosie świszczy. Najgorsze jest to, że mi go strasznie żal jak tak się męczy i tchu nie może złapać. Dziś pół nocy u mnie na łapach spędził, żeby jakąś wygodniejszą pozycję do oddychania znaleźć. W ciągu dnia z zasypianiem nie było nigdy problemów, trzeba było tylko smoka i wychodziłam z pokoju. Teraz potrzeba lulania, głaskania, bo nie może się wyciszyć. Jak tak dalej pójdzie, to wszystko to co nam się do tej pory udało wypracować pójdzie w niwecz i będzie koniec z samodzielnym zasypianiem w łóżeczku.
A jeszcze sama z nim na cały weekend jestem, bo małż wyjechał. Zastanawiałam się czy nie dać gdzieś ogłoszenia: "zakatarzonego niemowlaka wypożyczę w dobre ręce do czasu wyzdrowienia"

Po nieprzespanej nocy i ciężkim dniu, a dodatkowo z katarem padam już dziś na pysk, a jeszcze dwie doby przede mną...
EDIT: 15 minut było dobrze, teraz już nos się zapchał i po spaniu jest. Jak tak będzie w nocy to ja dziękuję. Już mi przez myśl przeszło, żeby jak uśnie go do leżaczka przełożyć, żeby bardziej w pionie był, ale całą noc to morderstwo by było, a nie rozwiązanie

Ja chyba za głupia na fridę jestem... Pomocy!