Ka.M`cia-oj znam ja,znam tą słabość:-(Poprostu wszystko nagle przestaje istnieć i nie wiedzieć czemu człowiek ryczy i płacze...i co tam tylko można

Miałam tak w zeszłym tygodniu-na szczęście to była taka"jednodniówka"

.A czytałam,że dobrze jest czasem tak sobie popłakać,bo się człowiek oczyszcza-tak wewnętrznie i znowu nadchodzi spokój.I swego rodzaju ulga

.
Anineczka-prostowanie z wyciągniętymi palcami pomogło-ale jakże boleśnie

.Ech-babki to mają przekitrany żywot;-).Chwalę a i pewnie,że tak tego mojego J kochanego-czasami nawet tak mu słodzę,że hej...A co?Niech chłopina wie,że doceniam jego starania i troskę

Tak jeszcze by mu się odechciało i kto by tak na mnie huchał i dmuchał
Asienka-R-spokojnie kochana...Po co na koniec stresować siebie i Maluszka?Wiem,że łatwo mówić,ale z doświadczenia wiem,że tak trzeba i sama staram się nie przejmować niczym(w sobotę po pracy przyczłapał do mnie braciszek z rozciętym łukiem brwiowym,przyjechała garda-a ja dopiero co drzwi pracy zamknęłam za sobą:-().I tak naprawdę pierwszy raz starałam się podejść do sprawy bez emocji-czułam się jakbym robiła za translator i tyle

...Wiem,że to brzmi okrutnie wręcz,ale kobietka w ciąży musi myśleć przede wszystkim o tym,że dziecko,które jest jej częścią,które zamieszkuje jej wnętrze czuje wszystko i stresuje się razem z mamunią

.Tak więc wszelkim stresom powiedz-nic z tego!!!Nie dopadniecie mnie i już;-)