hej Dziewczynki - normalnie mam doła :-( wczoraj karmiłam Igorka i zauważyłam, że ma coś na szyjce. szybko pojechałam do gp. niestety ona nie wiedziała, co to jest i dała mi skierowanie na cito do szpitala. pojechałam od razu na emergency i oczywiście musiałam czekać 4 godz

a nic nie miałam ze sobą (jedynie jednego pampersa i pieluszkę tetrową... to wszystko tak szybko się działo

) w końcu przyjeli nas na oddział. Igorka badało 3 lekarzy i nie potrafili postawić żadnej diagnozy

stwierdzili, że to najprawdobodobniej jakaś narośl związana z limfą i dostaniemy skierowanie na usg żeby wykluczyć najgorsze

a po usg mamy jechać do kliniki do dublina:-( mam takiego stresa, że nie mogę

moja mama powtarza, że będzie dobrze, ale ciężko mi jakoś myśleć pozytywnie

na dodatek mój M jest w PL i sama wszystko muszę przechodzić:-( ehhhh... gp stwierdziła, że najlepiej będzie jak polecę z Małym do PL na konsultację z onkologiem, bo tutaj może to potrwać... a ja nawet jeszcze paszportu nie mam dla niego

totalna załamka:-(