reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

MENU naszych pociech - od mleka do "kotleta"

to czy dziecko bedzie słodyczowe czy nie według mnie w 100% nie zalezy od tego czy bedzie jadł słodzone czy nie... wiadomo jak będzie jadł niesłodzone to nie bedzie go tak ciągło bo nie zna tego smaku - ale wystarczy ze pojdzie do szkoły gdzie w sklepikach sa tylko słodycze..wszyscy koledzy beda wpieprzac seven daysy i co wtedy... dziecko napewno bedzie chciało to samo...

Nie mogę się z tym do końca zgodzić. Owszem, dzieciaki baaardzo często chcą to, co koledzy. Jednak, jak pokazuje przykład chłopców, o których pisała Aestima, może byc też inaczej. Poza tym, jesli przyzwyczaimy dziecko do różnych smaków, a słodkie pozna jak najpóźniej, łatwiej będzie mu zaakceptować zdrową dietę później, będą mu smakowały warzywa, owoce bez dodatku cukru itd. Ja nie twierdzę, że Edi nie będzie mógł jeść słodyczy - wręcz przeciwnie. Ale z umiarem i zacznie jak najpóźniej. Kaszkom słodkim mówimy stanowcze NIE ;-) :-)

I tak samo jak Trasia, zgadzam się z Aestimą w 100% i mam takie same plany :-)
 
reklama
Olga, my słodyczowi, ale staramy się wieczorem podjadać kiedy Miesio śpi:-D Ale też nie zamierzam się przesadnie ukrywać- tak jak i drinka raz na jakiś czas nie będę pić schowana w kącie- my z Michałem po prostu uznajemy zasadę, że są w domu rzeczy wspólne do jedzenia, ale są też i takie tylko dla dzieci jak i tylko dla drosołych. I koniec. Bo ludzie non stop mnie pytają co zrobię jak zobaczy, że my jemy i będzie chciał. a ja im odpowiadam, że to samo co bym zrobiła jakby zobaczył, że tata pije kiliszek wina i by bardzo chciał...
 
Aestima, Trasia, Zołza ja równiez się z Wami zgadzam. Też staram się i będę się starała karmić moje dziecko tak by choć spróbować zaszczepić w niej zdrowe odżywianie, by lubiła owoce, warzywa i ryby. Znam tez niestety przykład syna kuzynki, który też chowany był zdrowo i niestety jak w wieku 5 lat poczuł co to słodycz to koniec. Nie uchroniło go zdrowe odżywianie i unikanie cukrów w wcześniejszych latach, zachowuje się wręcz jak chciałby nadrobić stracony czas.
Niemniej jednak każdy wyjątek jest potwierdzeniem reguły... Zamierzam przykładac dużą uwagę do tego co i jak je moje dziecko.

Do mnie tez zupełnie nie trafia argument, że pójdzie do szkoły i cos tam bo koledzy. Nie twierdzę, że środowisko nie ma wpływu, ale póki co chcę wierzyć, że tak uda mi się wychowac dziecko, że nie będzie to tak dużym problemem. W innym wypadku najprawdopodobniej nie miałabym Natalki, bo jak słyszę słownik dzieciaków na placu zabaw to uszy mi więdną... Przechodzę czasem koło gimnazjum i jak widzę wychodzące ledwie za bramę dzieciaki które odpalaja papierosy to słabo mi się robi. Wiem, że bedzie miała kontakt i z narkotykami, alkoholem i galeriankami ale nie zakładam, że będzie temu wszystkiemu ulegać. Wierzę, że będę mieć takie relacje z dzieckiem, że wyrośnie na zdrową, mądrą i szczęśliwą kobietę, która będzie potrafiła dokonywac słusznych wyborów:-)

A i żeby było jasne nie mam zamiaru zabraniać całkowicie dziecku słodyczy ;-)
 
Setana, podobnie myślę. I tez nie będę zabraniać zupełnie, ale będziemy raczej kupować orzechy, owoce ( też suszone) jako przekąski, czasem upiekę marchewkowca czy jakieś inne ciasto, czasem dam kawałek czekolady 70% kakao... Taki mamy póki co plan:)
 
no i unikać cukrów tam gdzie ich nie musi być- po co w kaszce cukier? po co w deserze hippa cukier jak mogę dać jabłko bez niego? sami pozwalamy sobie na słodycze raz dzeinnie, ale już kawy, herbaty nie słodzimy. Właściwie to białego cukru często nie mamy w domu...
 
Zamierzam przykładac dużą uwagę do tego co i jak je moje dziecko.

Do mnie tez zupełnie nie trafia argument, że pójdzie do szkoły i cos tam bo koledzy. Nie twierdzę, że środowisko nie ma wpływu, ale póki co chcę wierzyć, że tak uda mi się wychowac dziecko, że nie będzie to tak dużym problemem. W innym wypadku najprawdopodobniej nie miałabym Natalki, bo jak słyszę słownik dzieciaków na placu zabaw to uszy mi więdną... Przechodzę czasem koło gimnazjum i jak widzę wychodzące ledwie za bramę dzieciaki które odpalaja papierosy to słabo mi się robi. Wiem, że bedzie miała kontakt i z narkotykami, alkoholem i galeriankami ale nie zakładam, że będzie temu wszystkiemu ulegać. Wierzę, że będę mieć takie relacje z dzieckiem, że wyrośnie na zdrową, mądrą i szczęśliwą kobietę, która będzie potrafiła dokonywac słusznych wyborów:-)

dokładnie tez tak myślę - grunt, żeby dziecko czuło się kochane i wiedziało, że może przyjść do rodzica z każdym problemem! bo chyba najgorsze, jak dziecko w którymś momencie boi sie pogadać z rodzicami, ponieważ spodziewa się wielkiej awantury zamiast uwagi i rozmowy - to początek złego; mam nadzieję, że mi (nam) sie to uda... ja tego w domu nie zaznałam, bo zawsze byłam trzymana pod kloszem i moja mama działała na zasadzie: lepiej nie próbowac, bo można się sparzyć i miec kłopoty; i jak miałam jakiś probem to do niej nie szłam, bo wiedziałam co usłysze; nie chcę jej oceniać (nie wolno mi tego robić), ale widzę, że to, że nie wpadłam w tarapaty, wynikało chyba tylko z tego, że jednak miałam olej w głowie... i fajne towarzystwo rówieśników:)

a cukru u nas też często nie ma wcale, albo jest trochę do ciast, które staramy się sami piec; M. nie słodzi wcale, a ja miodem - Nince też;
 
No u nas sa kaszki owocowe, bo mlody je dobrze je (on jest drobniutki, wiec chce aby wieczorem troche sie najadl). Ale te niemieckie nie sa tak slodkie w smaku jak polskie czy wloskie (ostatnio jedna z porzeczkami byla kwaskowata). U nas zawsze w domu jest cos slodkiego do jedzenia, ale czesto lezy tygodniami i slubny zjada bo data na opakowaniu sie konczy. Mloda jadla kaszki owocowe, pierwsze slodycze po okolo 1,5 roku, jak chciala to dostawala ale bez przesady. Dzisiaj jest bardziej owocowo- warzywna. My sie ogolnie dobrze odzywiamy i mloda ma dobre nawyki.
Za czasow szkolnych pamietam tylko dwie corki lekarza z naszego miasta, ktory nie pozwalal im jesc slodyczy. Te dziewczyny sepowaly ciagle cukierki i chipsy od nas, a czasami prosily ludzi w sklepie aby im kupili cos slodkiego (ale byla jazda jak sprzedawczyni powiedziala to doktorkowi). Tak wiec nalezy ograniczac ale bez przesady ;-) takie moje skromne zdanie. Od slodyczy uwazam za duzo gorsze dania gotowe i fast foody, grrr przeklenstwo naszych czasow.
 
no to sie wywiązała dyskusja...
ja w sumie to nawet nie wiem czy u nas da się kupić jakąś kasze jaglaną dla dziecka..niestety, pipidówka i tyle..
poza tym tak jak Olga pisała, etap kaszek lada moment sie skończy i tyle..
i też myślę, ze czasem dziecko pozbawione czegoś, w tym temacie słodyczy, później może chcieć nadrabiać zaległości...znam dużo takich przypadków...

Filip dostawał owoce w mega ilościach, warzywa z ogródka od mamy i nie jadał słoiczków deserowych - niestety nie został mu nawyk owocowo warzywny - z owoców nie chce jeść, warzywa to tylko na odczep sie marchew czy ogórek i pomidor, które nie maja zbyt dużo odżywczych wartości....mam wrażenie, że to może być przesyt podawania mu wcześniej tylu owoców i warzyw, od jakiegoś 1,5 roku wciskam mu na siłe kawałek jabłka czy pomarańczy

I nie przejmuje sie tym czy kupuje super zdrowa żywność.nie mam sklepu z eko żywnością, gotuje to co zawsze, Julia dostaje ziemniaczka czy nawet mięso z sosu rozdrobnione i nie będę gotować jej oddzielnie..
Nie będę kupować jej tez czegoś takiego jak eko szynka,bo u nas smakują i wyglądają one tak samo jak te nie eko i niczym się nie różnią poza podwójna cena...

Grunt to z rozwagą wszystko podawać i w określonych ilościach, nie można dać się zwariowac..
 
Ostatnia edycja:
nie demonizujmy słodyczy aż tak, ja i mężo jesteśmy strasznymi słodyczoholikami, mogłabym jeść głównie słodycze i owoce cały dzień, przeplatając warzywami i sporadycznie mięskiem - taki ze mnie typ i juz. Wyniki mam książkowe, zęby ok i od dziecka poszukiwałam pochowanych słodyczy i błagalnym wzrokiem "urabiałam" mamę o kolejnego batonika ;-)

Wiadomo, że we wszystkim należy zachować umiar, jednakże i słodycze są dla ludzi.
Hankę ile będę mogła to powstrzymam od pożerania słodkiego, ale juz widać że ewidentnie do tego ciągnie, uwielbia owoce, kompociki itp, warzywka zje ale z mniejszym apetytem. Słodki smak niestety poznała bardzo szybko, bo już mając 2 tygodnie, za sprawą debridadu - meeega słodkiego - a fuj.
Nie chowamy sie przed nią po kątach wsuwając ciastka, popatrzy, poryczy i nie dostanie - trudno.

Początkowo też chciałam ją uchronić przed wszystkim "naszprycowanym", więc jadła wyłącznie słoiczki gerberowe, teraz już je naszego nie eko ziemniaka, jabłka itp., nie unikniemy tej żywności, taka niestety rzeczywistość i przyszłość nas czeka :confused2:
 
reklama
Ja pozwalam Emilce na słodycze, ale najczęściej robie je sama, batoniki, ciastka, ciasta....sama kontroluję poziom słodkości słodząc miodem. Często na deser dostaje rodzynki, chrupki kukurydziane czy truskawki, ale jak zobaczy gdzieś żelki czy lizaka to też jej kupię.....nie wyobrażam sobie zajadac sie słodyczami, a jej nie dać dla mnie to trochę hipokryzja. We wszystkim trzeba mieć umiar. A produkty eko to dla mnie tylko te z własnego ogródka;-)
 
Do góry