Ja cięta byłam tuż nad spojeniem łonowym. Z wyglądu ta blizna ładnie się goi, tylko to spuchnięcie...ale nic mnie nie boli, więc jest dobrze. Czasami też mnie swędzi ta blizna
Dziewczyny czy Was też golili? Bo mnie tak i zastanawiam się czy to jest konieczność przy cc
reklama
Ciapaczek
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 20 Lipiec 2005
- Postów
- 246
Rodziłam w Wa-wie na Madalińskiego 29.11. Było śmiesznie: 28.11 prosto z pracki pojechałam na rutynowe KTG po terminie, a lekarz na izbie przyjęć zrobił wielkie oczy i krzyknął: "Ale pani już rodzi!". W życiu bym na to nie wpadła - czułam tylko, że mam może bardziej wilgotną wkładkę higieniczną... Skoro tak, to biegiem ściągnęłam męża i za godzinkę wróciliśmy obydwoje z torbą. Wylądowałam na sali jednoosobowej (całkowity koszt porodu 300zł), wcześniej zostałam dyskretnie wypytana jakiego standardu sobie życzę. Nie brałam indywidualnej położnej, a i tak była przy mnie prawie non stop, a już napewno kiedy była potrzebna. Zbadali mnie, stwierdzili, że wody odchodzą, a skurcze są mizerne i zaaplikowali oksytocynę. Przez 2 godzinki spacerowałam i czytałam książki - nic się nie działo. Po 24.00 poczułam pierwsze silne skurcze. Miałam w tym momencie możliwość skorzystania ze wszystkich urządzeń ułatwiających poród i położna informowała mnie kiedy dane urządzenie jest najbardziej zalecane, niestety nie udało mi się nimi nacieszyć... nie zdążyłam. Akcja była ekspresowa, czas uciekał niesamowicie. Mąż liczył skurcze i podawał mi wodę, a ja myślałam sobie przysypiając między skurczami, że jest łatwiej, niż się spodziewałam.
Nie robili mi lewatywy, nie kazali się golić, sami ogolili miejscowo kiedy konieczne okazało się nacięcie. Lekarz i położna dobrze mnie informowali i doradzali. Tatuś mógł stać gdzie chciał i widzieć co chciał.
O 3.53 było po wszystkim - ciepłego i mokrego jeszcze dzieciaczka dostałam na długo na brzuch... Tatuś się popłakał. :laugh:
Nie robili mi lewatywy, nie kazali się golić, sami ogolili miejscowo kiedy konieczne okazało się nacięcie. Lekarz i położna dobrze mnie informowali i doradzali. Tatuś mógł stać gdzie chciał i widzieć co chciał.
O 3.53 było po wszystkim - ciepłego i mokrego jeszcze dzieciaczka dostałam na długo na brzuch... Tatuś się popłakał. :laugh:
reklama
Ciapaczek
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 20 Lipiec 2005
- Postów
- 246
ithildin pisze:no to kolej na mnie...
Potem było najgorsze - łyżeczkowanie... nie wiem dlaczego to zrobili, ale to było naprawdę straszne, nie tyle bolesne, co po prostu straszne, nieprzyjemne... coś okropnego, nikomu tego nie życzę... no i zszywanie, trwało chyba z pół godziny, ale pewnie mi się tak tylko zdaje, dostałam strasznych dreszczy i cała się trzęsłam.
Mnie też łyżeczkowali. Powód? Były podejrzenie (słuszne) że fragmenty łożyska zostały w środku. Moje łyżeczkowanie nie było dla mnie nieprzyjemne, bo robili je pod narkozą. Ciężko przeżył je mój mąż, kiedy z tej narkozy nie dawałam się wyciągnąć... Dobrze wiedzieć na przyszłość, że można je robić również "na żywca". Gdyby było jeszcze kiedyś trzeba, wolę, żeby było nieprzyjemnie, niż niebezpiecznie.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 55
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 6 tys
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 24
- Wyświetleń
- 13 tys
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 169
- Wyświetleń
- 273 tys
Podziel się: