Cześć Mamusie,
Moja córeczka już 1 grudnia skończy 5 lat
więc upoważniona się czuję do pisania w "pięciolatkach"
Julka jest typem Zosi-samosi, wszystko stara się robić sama i... po swojemu czym wzbudza ogólny entuzjazm otoczenia natomiast moja cierpliwość jest momentami wystawiona na duuuuuuuuuużą próbę
Z domowych obowiązków: karmienie szynszyli, dbałość o to by nasz psiak miał zawsze wodę w misce, ścieranie kurzy, sprzątanie zabawek i utrzymywanie (jako takiego
) ładu w swoim pokoju... bardzo często pomaga mi gotować posiłki i zmywać naczynia (choć mamy zmywarkę i tak te kilka statków pozmywa... przecież tak fajnie jest się pociamciać w pianie
)... od małego uczyłam ją empati (bardzo mi pomógł artykuł BB o czapce - empatce
) i do aktywnego brania udziału domowych pracach. Cieszę się, że po wstaniu z łóżka sama składa swoją piżamkę i stara się zasłać łóżko
czasem efekt końcowy wygląda jak "gniazdo kondora" ale myślę, że w tym wieku ważniejsze są jeszcze chęci
wszystko przyjdzie z czasem
Oczywiście kiedy Juleczka mi pomaga np. zwykłe ścieranie kurzu trwa dwukrotnie dłużej niż gdybym zrobiła to sama ale staram się w tym czasie zająć jakimś innym - bardziej czsochłonnym zajęciem
Potem, ukradkiem trochę wprowadzam po niej tzw. "kosmetyki" i wszyscy są zadowoleni
Natomiast artykuł o motywowaniu trochę mnie zaskoczył... myślę, że należy się bardzo dobrze zastanowić nad systemem wynagradzania ponieważ mozna się wpędzić samamu w pułapkę. Młodsze dziecko z entuzjazmem przyjmuje nagrodę w postaci np. zabawki za posprzątanie pokoju ale ono nie będzie wiecznie małe i system wynagradzania będzie musiał ewoluować wraz z jego wiekiem... później zabawka, gra komputerowa nie wystarczy - zaczną się rozmowy o pieniążkach i coraz większe wymagania. Ja stanowczo jestem przeciwko takim rozwiązaniom... nie można "przekupywać" dziecka że w zamian za pomoc otrzyma nagrodę... myślę, ze nie tędy droga. Moim zdaniem motywowanie dziecka to przedewszystkim wpajanie od najmłodszych lat, że jest ono pełnoprawnym członkiem rodziny wobec tego ma wiele praw ale ma także i obowiązki, które wcale nie muszą być nudnymi i rutynowymi zajęciami ale serdecznym gestem w kierunku pomocy rodzicom
.Zawsze powtarzam(łam) Juleczce, że jest moją wyręką i podporą i że jestem jej bardzo wdzieczna za pomoc. Nie spekuluję i nie przekupuję. Jeśli chcę ją wynagrodzić to np. czasem pieczemy wspólnie ciasto (nawet nie pytajcie jakie potem mam w kuchni "kongo"
) ale współnie także sprzątamy po włożeniu ciasta do piekarnika i moim największym sukcesem jest to, że Julka nie robi tego pod przymusem, nie muszę "trąbić" do niej po kilka razy i nie szantażuję czymkolwiek. Jasne, że jako pięciolatka ma swoje humory i humorki i czasem musi postawić na swoim (jest bardzo uparta) ale myślę, że i to dobrze wróży na przyszłość bo nauczy sie dziewczyna nie dawać sobie w kaszę dmuchać
Julka jest moim pierwszym dzieckiem i ja także czasem gubię się w tej ciężkiej sztuce uczenia życia małego człowieka ale nauczyłam się już, że cierpliwość, konsekwencja, stabilnośc a przede wszystkim okazywanie miłości są w tej sztuce najważniejsze a tłem do tego jest nasza intuicja.
Julka niedługo wkroczy w wiek sześciu lat i już się trochę obawiam jak to będzie
(chciałam przeczytać nowy artykuł "Rozwj psychofizyczny sześciolatka" ale niestety nie działa
)
Pozdrawiam serdecznie