Przychodnia od 8:00, dodzwonić się nie można, więc dreptamy tam i się okazuje, że deklarację o której Aniez pisała, że się w 5minut załatwia w naszej przychodni załatwia się 2 dni, bo Pani ma kolejkę (3-4osoby) i nie będzie miała kiedy danych do systemu wpisać

Zarejestrować nas może na środę

Łaskawie rzuciła mi dwustronną deklarację, gdzie z przodu uzupełniłam wszystko, bo były to dane moje i Lenki, a tyłu uzupełnić nie umiałam, bo potrzebne były dane lekarza i położnej oraz pielęgniarki środowiskowej. Zapytałam grzecznie jednej z 3 bab stojących i klepiących do siebie o pierdołach w recepcji, czy mogłaby mi pomóc a ta że ona nie umie i sobie poszła (później okazało się, że to lekarka które przyjmowała Lenę). Druga też się zaraz zawinęła, więc pytam tej trzeciej, czy może mi te dane podać, a ta że ma kolejkę a w niej same dziadki i babki po recepty, po odbiór jakiś wyników itp. Lena kaszle jak szalona, M. za nią gania z chusteczkami i nos wyciera, bo gile po pas, a ta ma kolejkę, więc jej uświadomiłam, że ja w tej kolejce od 20minut właśnie stoję i ma mnie obsłużyć, a jak nie to proszę kierownika. Oczy zrobiła wielkie jak 5zł i jedna z babć kolejkowych powiedziała, że "ta Pani z dzieckiem to my poczekamy.." Podyktowała mi te dane i mówi, że można ewentualnie przyjść z dzieckiem jutro. Myślałam, że mnie trafi, więc mówię babie, że ona tu jest dla mnie a nie ja dla niej, że płacę z M. ZUSy co miesiąc i nigdy nie korzystamy z lekarza a teraz mamy po raz pierwszy potrzebę i nie wyjdę póki mnie nie zarejestruje. No i się nagle okazało, że na 10:00 jakaś lekarka może nas ewentualnie przyjąć. Wyszło, że ponad 1h mamy jeszcze czekać, a lekarka (ta stara co formularza nie umie wypełniać;-)) siedzi sobie w pustym gabinecie, bo ona ma na godziny poumawianych pacjentów, a że nikogo nie ma oprócz nas i faceta z córką zapisanych na 10:15 to przecież ona nic nie zrobi, bo może ktoś z zapisanych się spóźni..

Uświadomiłam babie, że ja tu jestem od 8:15, jestem z chorym dzieckiem, które tak kaszle, że obawiam się o zapalenie płuc i proszę aby nas przyjęła. Łaskawie kazała nam w gabinecie zostać i rozebrać dziecko. M. rozbierał a ja w tym czasie wyjęłam opisy trzech ostatnich wizyt i zaleceń dla Lenki które nam ta nasza lekarka prywatnie pisała. Oczywiście nie obyło się bez pytania czemu teraz do niej przyszliśmy. Słyszała w recepcji już, że mamy w serwisie auto i nie mamy jak się do naszej lekarki dostać, więc jej powiedziałam, że przyszłam, bo tu mam najbliżej. Zamilkła. Podczas badania Lenka się rozwyła, bo badanie oczywiście tak przeprowadzone, że słów brak

No to stara rura na to, że pewnie mała dostaje to co chce i do żłobka nie chodzi, bo dzieci żłobkowe przy badaniu nie płaczą. Odpowiedziałam, że chodzi do klubu malucha to ją zbiłam z tropu

Wynik wizyty: oskrzela ok, a katar i kaszel takie małe dziecko to co chwilę będzie mieć

Przepisała syrop Bactrim, do psikania do gardła tantum verde a na noc syrop Diphergan. W poniedziałek o 17:00 do kontroli mam przyjść.