Cześć dziewczyny, nie wiem czy mnie jeszcze pamiętacie, bo wieki się nie odzywałam, za to staram się regularnie podczytywać. Ogromnie mi przykro z powodu Aniołków, normalnie serce mi się kraje jak widzę że kolejna mama traci swoje maleństwo...
A u nas już 12 tydzień. Powiem Wam że okropne były te dwa ostatnie miesiące, ciągle spałam, mdliło mnie i wymiotowałam, normalnie kilka tygodni z życia wycięte. Do tego jeszcze tragedia w rodzinie, kupa nerwów.. ehhh nawet mi się myśleć nie chce teraz. No i moja niezniszczalna torbiel do tego. Właśnie pod koniec pierwszego trymestru miało się okazać co z nią robimy. Moja gin powiedziała że najlepsza będzie ta operacja, więc dostałam skierowanie do szpitala. Swoje oczywiście wypłakałam z tego powodu, ale przygotowałam się w miarę psychicznie, pomyślałam że tak będzie lepiej dla maleństwa i że ja już będę miała mniej zmartwień. Pozbędę się paskudztwa i będę mogła się w końcu zacząć cieszyć tą ciążą, bo jak do tej pory to tylko boję się że coś się stanie i ją stracę. I poszłam wczoraj ze skierowaniem, a lekarz powiedział że operacji na razie nie będzie i że mam się zgłosić jak będę miała bóle związane z torbielą. Jak się go spytałam jak mam odróżnić te bóle od ciążowych, to stwierdził że te pierwsze będą nie do wytrzymania jak się będzie działo coś niedobrego :/ także w tym momencie jestem tak mega zdezorientowana co się w ogóle dzieje że szok. Także teraz przez następne 6 miesięcy będę się zastanawiać które bóle mogą być niepokojące i zamartwiać że w każdym momencie mogę iść pod nóż. Normalnie istna paranoja

. Jedyną ale zapewne pocieszającą nowiną jest to że mój bąbelek rozwija się prawidłowo i ślicznie rośnie

) ale boję się komukolwiek powiedzieć że jestem w ciąży bo widzicie jak to u mnie skomplikowanie wygląda.. Przepraszam Was że pojawiam się tak raz na kilka tygodni i obarczam moimi wiecznymi problemami. Nie umiem niestety na bieżąco się pozbywać czarnych myśli. Dopiero jak się skumuluje to muszę to z siebie wyrzucić...
A co do kawy, to uwielbiałam ją pić przed ciążą. Niestety teraz jakoś całkiem mi nie wchodzi. Moja ostatnia próba wypicia skończyła się rozmową z wielkim uchem i od tamtej pory dałam sobie z nią spokój.