elo dziewczynki!!!
U mnie urwanie kapelusza od poniedziałku. Koczujemy w jednym pokoju z manelami z dwóch pokoi. Pełno kurzu wszędzie, ściany w wielkiej płycie same się rozpadają. Nie kupujcie tych mieszkań. Są straszne w remoncie. Nic nie można naprawić, wszystko robimy tak żeby wyglądało dla oka i nic poza tym się nie da. A prąd




, jak chcemy pozbawić gniazdek prądu, bo robimy nowe w innych miejscach, to nie ma światła w innym pokoju, albo prądu w innych gniazdkach. Najlepszym rozwiązaniem było by wyprowadzenie się, rozwalenie wszystkich ścian i budowa wszystkiego od nowa <szok>. Jedna ściana ma grubość 3cm <szok>. Nie da się nawet w niej przełącznika z puszką zrobić <szok>.
Co do nawilżacza, to ja nie mam pojęcia jaki nabyć. Ale to wydatek, który mnie też nie ominie. Poczytałąm o tym trochę na różnych forach. W wielkiej płycie nie da się nawilżyć powietrza. Najlepsze co może być to duża ilość kwiatów, keramzyt polewany wodą, duża ilość osób w pomieszczeniu, szczelniejsze okna, szczelniejsze drzwi itp. Nawilżacz powietrza musiałby chodzić 24h i też może bidulek nie dać rady.
Larkaa w zimie powietrze nie jest wcale wilgotne. Przy niskiej temperaturze powietrza parownie jest małe. Czym niższa temperatura tym mniejsze parowanie. Otwieranie okna w zimie powoduje tylko osuszanie powietrza w domu. Wracając do samego sprzętu ktoś na jakimś forum polecał ultradźwiękowe. I jeśli chodzi o wodę to powinna być z filtra, albo destylowana. W nawilżaczu jest coś tam, co obłazi kamieniem z wody i trzeba to bardzo często wtedy wymieniać. Ja pomimo, że mieszkamy w wielkiej płycie kupię jakiś nawilżacz, bo nie mam innego wyjścia. Mamy tak suche powietrze, że rano budzę się z kataram. A u maluchów nie jest dobre jak wysycha nosek, wszystkie bakterie które powinny pozostać na włoskach włażą do płuc i się robi szybko zapalenie. Może uda mi się jakoś nawilżyć to powietrze, będę walczyć tej zimy z tym na pewno. Za rok Junior będzie miał większą odporność i już może będzie lepiej.
Jestem strasznie zmęczona tym remontem. Wstaje rano po 6 i kładę się koło 23. Nie daje rady. Nie da się spać w dzień. W sumie przez cały dzień nic nie robię, tylko leżę, czytam książkę, robię obiad. A czuje się jakbym tony węgla przerzuciła. Nogi mnie strasznie bolą. Jakbym codziennie przeszła tysiąc kilometrów. Nie wiem jak ja to wszystko posprzątam. Trochę mi siostra pomoże, i mam nadzieje, że mój mąż też.