pbg, rozumiem Twoje rozterki, bo ja mam teraz wlasnie taka sytuacje - wczesniej w pracy godziny sie dla mnie nie liczyły i czesto siedziałam do wieczora, a potem w domu jeszcze (pracuje w reklamie). Jak trzeba bylo w weekend gdzies jechac, tez nie było problemu. Mam super prace i bardzo lubie to co robie, ale teraz trzeba pracowac z zegarkiem w ręku, bo o 16 musze wyjsc i odebrac małego od babci (on tez nie moze tam siedziec w nieskonczonosc), a dla wikszosci klientów czy ludzi z którymi pracuje to dopiero połowa dnia J na sczescie jak odbieram młodego to włącza mi sie totalny reset i zapominam o pracy poswiecajac mu te 2-3h zanim pojdzie spac... a jak trzeba to pracuje po tym jak połoze młodego… ale niestety jestem jedyna matką w firmie - poza mna są jeszcze 2 bezdzietne dziewczyny i potem juz sami faceci, i jako jedyna musze wyjsc o okreslonej porze, bo mam dziecko - czasem mam wrazenie, że inni krzywo na mnie patrza...ale stwierdzilam, ze trudno - jak sie to nie bedzie podobało to poszukam innej pracy. Czasem nie jest lekko, ale nie narzekam J tylko czasem pomarudze.
Agniesia, ale Ci się porobiło. Lecz tą biedną psine, i koniecznie porzadnie wyczysc dywan, bo w kupskach psich to niezłe robale siedzą, a tak jak piszesz Wercia teraz buszuje po dywanie…
Agniesia, ale Ci się porobiło. Lecz tą biedną psine, i koniecznie porzadnie wyczysc dywan, bo w kupskach psich to niezłe robale siedzą, a tak jak piszesz Wercia teraz buszuje po dywanie…