reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród w Narutowicza

Jestem w drugiej ciąży i kolejny raz stoję przed wyborem szpitala. Wróciły bolesne wspomnie sprzed trzech lat. Oczywiście każdy ból i wstyd jaki wtedy przeżyłam wynagradza mi każdego dnia mój synek, jednak był to ból, wstyd i upokorzenie, których narutowicz mógł mi oszczędzić. Do szpitala zgłosiliśmy się z mężem ok.godz. 21.30. Jak okazało się byłam jedyną rodzącą. położna odesłała mojego męża do domu informując że będę rodzić rano (?!) i kazała mi iść spać. tylko jak spać przy skurczach co 5 minut? mąż wrócił sam, w końcu był to poród rodzinny, czym zdenerował położną. Jak później się okazało cały blok porodowy spał, położna wpadała o pełnej godzinie zobaczyć chyba czy urodziłam i szła znowu spać. W razie kłopotów kazała jej szukać, tylko gdzie w nocy w szpitalu z pogadzonymi światłami? Na moje słowa, że mam skurcze twierdziła, że to"pobolewania". Dopiero rano zajęła się mną kolejna zmiana. Zapytali mnie czy mam skurcze, powiedziałam, że nie tylko "pobolewania", co wpierała mi położna przez noc . iskurcze!!!! poród koszmarny, po całej nieprzespanej nocy ze skurczami wciągu dnia spałam między skurczami. minuta skurcz, minuta spanie. lewatywa, nacięcie bez mojej zgody. Cały dzień zdani tylko na siebie, kiedy zaczęłam rodzić mąż biegał po korytarzu i nie mógł nikogo wolnego znaleść, żeby odebrali mój poród, przepraszam że rodzę!!! poród w wannie, masarz wodny? o takich rzeczach mówią tylko w szkole rodzenia. w rzeczywistości to fikcja. Po porodzie podano mi antybiotyk w kroplówce z uwagi na duży odstęp czasu pomiędzy odejściem wód a porodem (z ich winy, całą noc mnie przetrzymali), który mnie uczulił, na mojej twarzy pojawiły się tysiące ropnych krost, które tłumaczyli powracającym trądzikiem i zmianami hormonalnymi po porodzie, dopiero w kolejnej dobie dostałam odczulenie i odstawiono antybiotyk. kolejnego dnia wypisano mnie do domu i do ręki dostałam receptę, mąż wykupił, byliśmy pewni, że to to lekarstwo na odczulenie. zaczęłam czytać wypis ze szpitala, nic nie było tam o uczuleniu na antybiotyk, natomiast zrozumiałam, że przepisano mi do domu ten antybiotyk, który mnie uczulał. Zadzwoniłam do szpitala co mam robić i dostała ochrzan, że skoro mnie uczula to po co kupiłam? tylko po co mi przepisali??? naprawdę myślałam, że to lek na odczulenie. Efekt był taki że przez kilka tygodni na mojej twarzy były tysiące krost. zamiast cieszyć ssię dzieckiem płakałam po kątach. to przez błąd lekarzy, za który nikt mnie nie przeprosił. warunki w szpitalu fatalne, nikt nie przejmował się tym, że mam kroplówkę założoną a przy tym utrudnioną możliwość opieki nad noworotkiem.i jeszcze toaleta, której drzwi nie da się domknąć, jeśli chodzi się z kroplówką na stojaku. Superkomfort jeśli w tym samym czasie toaletę zaczyna sprzątać sprzątaczka, lub wchodzi inna kobieta. W opiece nad dzieckiem zdana byłam wyłącznie nad dzieckiem, zero pomocy przy nim, zero przy karmieniu, zero porad. w domu lepiej mną zaopiekowała się mama i teściowa niż sztab ludzi w szpitalu. tak naprawdę udało mi się o tym wszystkim zapomnieć, dopiero perspektywa drugiego porodu przywróciła te wspomnienia. nigdy nie urodzę w tym szpitalu. Często wracają do mnie pytania, co by było, gdyby w noc porodu dziecku coś się działo.przecież dopiero rano podłączyli mi pierwsze ktg?




ból, wstyd i upokorzenie, których narutowicz mógł mi oszczędzić. Do szpitala zgłosiliśmy się z mężem ok.godz. 21.30. Jak okazało się byłam jedyną rodzącą. położna odesłała męża do domu informując że będę rodzić rano (?!) i kazała mi iść spać. cały blok porodowy spał, położna wpadała o pełnej godzinie zobaczyć czy urodziłam i szła spać. Dopiero rano zajęła się mną nowa zmiana. Zapytali mnie czy mam skurcze, powiedziałam, że nie tylko "pobolewania", co wpierała mi położna przez noc . śmiali się ze mnie, podłączyli ktg i to były jednak skurcze, Cały dzień zdani tylko na siebie, kiedy zaczęłam rodzić mąż biegał po korytarzu i nie mógł nikogo wolnego znaleść, żeby odebrali mój poród, przepraszam że rodzę!!! poród koszmarny, po całej nieprzespanej nocy ze skurczami wciągu dnia spałam między skurczami. lewatywa, nacięcie bez mojej zgody. zszywanie po porodzie bez znieczulenia. czułam każdą wbijaną igłę w moje ciało! poród w wannie, masarz wodny? o takich rzeczach mówią tylko w szkole rodzenia. Po porodzie podano mi antybiotyk w kroplówce z uwagi na duży odstęp czasu pomiędzy odejściem wód a porodem (z ich winy) który mnie uczulił, na mojej twarzy pojawiły się tysiące ropnych krost, które tłumaczyli powracającym trądzikiem i zmianami hormonalnymi po porodzie, dopiero w kolejnej dobie dostałam odczulenie i odstawiono antybiotyk. kolejnego dnia wypisano mnie do domu i do ręki dostałam receptę, byliśmy pewni, że to to lekarstwo na odczulenie. zaczęłam czytać i zrozumiałam, że przepisano mi ten antybiotyk, który mnie uczulał. Zadzwoniłam do szpitala co mam robić i dostała ochrzan, że skoro mnie uczula to po co kupiłam? tylko po co mi przepisali??? naprawdę myślałam, że to lek na odczulenie. Efekt był taki że przez kilka tygodni na mojej twarzy były tysiące krost

teraz będę rodzić w żeromskim
 
reklama
Witam,rodziłam w Narutowicza 31 sierpnia 2013 r. przez cesarskie ciecie, synek nie chciał sie urodzić, wszystko odbyło się sprawnie i bez komplikacji, opieka naprawdę profesjonalna. Synek urodził się zdrowy a ja jestem szczęśliwą mamą - chętnie odpowiem na pytania dotyczące porodu i pobytu w szpitalu ;-)
 
Witam, rodzilam w Narutowiczu w czerwcu. Byl to porod SN, wszystko przebieglo bardzo sprawnie. Podobnie jak Ewelina91 bylam na sali z kolem Roma, ale polozna wszystko wyjasnila. Powiedziala rowniez ,ze moge na nim rodzic jezeli chce, ale nie czulam sie zbyt pewnie. Dla mnie ogroman zaleta, sa lazienki przy kazdej sali porodowej. Siedzialam w wannie przez 4h z 5 (tyle trwal moj porod). Ogromna ulga.
Po porodzie rowniez moglam liczyc na pomoc personelu. Przychodzily pielegniarki, pani od laktacji...
Osobisicie jestem bardzo zadowolona z tego szpitala.
Moze mialam szczescie :-)
 
Witam, rodziłam w szpitalu Narutowicza sn we wrześniu i również polecam ten szpital. Poród mieliśmy rodzinny - mąż był cały czas ze mną, od czasu do czasu zaglądała do nas położna i radziła co robić. Bardzo polecam wanny z hydromasażem i przynosiły ogromną ulgę. Po porodzie trafiłam na salę pooperacyjną gdzie leżały dziewczyny po cc (ponieważ wszystkie sale poporodowe były zajęte) ale nie narzekam często odwiedzały nas położne i lekarze sprawdzając czy wszystko jest ok. Personel bardzo miły. Generalnie polecam ten szpital:)
 
Mialam ostatnio co nieco wspolnego z tym szpitalem i nie polecam osobom, ktorym zalezy na jak najbardziej naturalnym porodzie. Wszyscy sa mili, dopoki jest sie potulnym. Gdy ktos ma wlasne zdanie to zaczynaja sie schody. Ale moze tak trafilam. W kazdym razie, jesli komus nie przeszkadza spore zmedykalizowanie to zapewne szpital mu sie spodoba, bo oddzial bardzo ladny, wyremontowany itd. No ale ja jednak podziekuje...
 
Witajcie w 2014 roku :) :-D
Ponieważ widzę pustki na Forum w tym magicznym roku :szok: - chciałam zapytać czy któraś z Was szykuje się w marcu na poród w Narutowiczu :-). Przeczytałam wszystkie komentarze i czasami włos mi się jeżył na głowie bo ciężko się nastawić pozytywnie do ,,przeżycia'' tak stresującej rzeczy jak poród, ale nie pozostaje mi nic innego jak pozytywnie się nastawić bo nie można przewidzieć tego jak będzie, na kogo się trafi, jak się będzie traktowanym oraz czy ból będzie do zniesienia ... :szok:
Mam tylko cichą nadzieję że lekarze i położne w tym szpitalu okażą trochę zrozumienia dla nowicjuszki :baffled:
Dajcie znać która się szykuje z torbą na wyprawę.
Ja jeszcze w tym szpitalu nie byłam , wybieram się dopiero na KTG, ale to dopiero za kilka tygodni
:happy2:

Pozdrawiam !!!!!!!!

 
Witam :-)

Podobnie jak Spring84 zamierzam rodzić w szpitalu Narutowicza. Termin mam na ostatni dzień kwietnia. Chciałabym poznać najświeższe informacje dotyczące porodu w szpitalu.

Jak wygląda sprawa ze znieczuleniem? Jak wygląda opieka po porodzie? Czy położne pomagają z pierwszym karmieniem?

Interesuje mnie wszystko :-)

Również informacje dotyczące porodu przez cesarskie cięcie chętnie przeczytam, bo kto wie jak to się u mnie zakończy :-)

Pozdrawiam wszystkie mamuśki ;-)
 
Witam! też mam zamiar rodzić w Narutowiczu więc chciałam się dowiedzieć jak najwięcej, a niestety widzę, że wątek umarł :(
Może któraś z mam, która rodziła tam w ostatnich miesiącach zechce się podzielić wrażeniami? Interesuje mnie również kwestia znieczulenia, tego czy można przeć w każdej pozycji czy zmuszają do leżenia i jak w ogóle oceniacie opiekę w tym szpitalu. Pozdrawiam! :)
 
reklama
Witam. Urodziłam 28 lipca i generalnie same pozytywy :-)
Przyjechałam w nocy po odpłynięciu wód. Wszyscy bardzo mili, uśmiechnięci i pomocni, dostałam kroplówkę na paciorkowca, zrobili ktg i zaznajomili się z moim planem porodu. Na wszystkie pytania udzielali odpowiedzi i wyjaśniali jak czegoś nie rozumiałam. Rano przyszła Pani Agata - położna z którą rodziłam - bardzo miła. Jej obecność i wsparcie dodawało mi sił jak już zmęczenie sięgało zenitu. Tłumaczyła co robić, jak przeć - dziewczyny róbcie dokładnie tak jak mówią, bo to działa :-)
Sala porodowa w porządku, wygodne łóżko porodowe (regulowane elektrycznie), piłka, drabinki (rurki metalowe przy oknie), krzesło porodowe, fotel dla męża, łazienka z dużą wanną z hydromasażem. Poród trwał 13 h, więc zdążyłam wypróbować wszystkiego. Znieczulenia nie chciałam, ale jak już nie mogłam poradzić sobie z bólem poprosiłam o paracetamol dożylnie i od razu dostałam. Pani Agata widząc, że już nie mam sił, zaproponowała oksytocynę, później maluch nie chciał się przesuwać w kanale i wezwała lekarza (wysoki przystojny brunet w okularach) i podjęli decyzję, że pomogą małemu przy pomocy próżniociągu. Nie obyło się również bez nacięcia, ale przystojny pan doktor ładnie zszył :-) chwile to trwało i jak tylko zaczęło boleć, to dodatkowo znieczulił. Maluszek był wymęczony i słaby, więc nie mogłam go kangurować, ale po badaniu i ubraniu dali mi go na piersi do przytulenia. Sala poporodowa z łazienką i telewizorem na monety. Ogólnie położne sympatyczne i pomocne. Jak się jest dla mnich miłym, to one się tym samym odwdzięczają. Pielęgniarki i położne noworodkowe też bez zastrzeżeń (może jedna trafiła się mało delikatna). Doradca laktacyjna przychodziła, pytała jak sobie radzimy z karmieniem, jak ktoś miał problem to pomagała. Jedzenie nawet spoko, jedyny minus, to kolacja najpóźniej o 16:30 więc rodzinka musiała mnie dokarmiać, bo chyba bym padła czekając do śniadania ;) Pediatrzy rzeczowi, udzielali wszelkich informacji. Szczególnie pozytywna dr Beata Adamus.

Spędziłam w szpitalu 8 dni, więc poznałam chyba większość personelu i na nikogo narzekać nie mogę. Polecam ten szpital.
 
Do góry