reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rodzeństwo naszych maluchów

No a u nas z kolei rozwód nie wchodzi w grę, co wiele ułatwia. (po prostu musimy nauczyć się jak sobie ze sobą radzić a nie zastanawiać się czy juz się rozwieść czy jeszcze nie :)) Ogólnie jest tak że obydwoje mamy dobrą wolę, ale ile nas kosztowało żeby się nauczyć dogadywać! Przede wszystkim mój mąż musiał nauczyć się nie denerwować i nie "odwracać kota ogonem" czyli nie odpowiadać atakiem na jakieś moje "skargi i zażalenia" a ja nauczyłam się wprost wyrażać swoje uczucia. Teraz juz walę prosto z mostu, na przykład kiedy oboje jesteśmy w nerwach i mąż mi powie coś brzydko to zwykle staram się powiedzieć że teraz z nim nie będę gadać pogadamy jak się uspokoimy i mówię mu potem na spokojnie, że to co powiedział sprawiło mi przykrość - no i oczywiście ja też musiałam się nauczyć przepraszać co było dość trudne.
Muszę wprost mu mówić żeby się na mnie nie złościł jak płaczę bo on cały czas ma wrażenie że ja wykorzystuję niecnie tajną kobiecą broń czyli łzy żeby go osłabić i jest jeszcze bardzoej niemiły i oschły wtedy. I muszę mu to mówić za każdym razem :) Nie dyskutuję z jego durną argumentacją, jak zaczyna wymyślać jakieś pierdoły tylko mu mówię żeby nie wymyślał głupot, bo faceci mają tendencję do wymyślanai 1000 pseudorozsądnych argumentów na każdy omawiany temat, i w końcu rozmówca wychodzi na debila nie? WIęc ja sięw takie dyskusje nie wdaję tylko się pytam czy on chce się ze mną dogadać czy nie. Nieraz jemu się wydaje że go atakuję kiedy chcę omówić jakiś problem no i zaczyna się bronić. A nieraz ja zamiast spokojnie przedstawić jakąś sprawę zaczynam emocjonalnie od razu, chociaż nie ma za bardzo powodu. Wytłumaczyłam mu dlatego że nieraz musi brać poprawkę na hormony i jakoś mu to wychodzi :)

Czasami jak sytuacja mi się wydaje beznadziejna to się modlę tylko i w ogóle nie gadam ani nic nie robię, bo cokowleik powiem pogarsza tylko sytuację jakby on mnie nie chciał zrozumieć. I raz mi się przydarzył nawet taki mały cudzik :))) Po propstu już moje życie było czarną otchłanią rozpaczy, poszłam spać a rano Jacek jakiś miły dla mnie - okazuje się że mu isę śniło że pojechałam z dziećmi za granicę i zaczęłam pracować w jakiejś firmie gdzie było pełno facetów :) Tak to nim wstrząsnęło że nawet nie chciał mi początkowo opowiedzieć tego snu bo mówił że zbyt okropny był - myślałąm że mu się śniło że ktoś kogoś cwiartował albo co :)

Nie ustępuję z ważnych dla mnie spraw, ale jeśli dyskusja podąża w niepożądanym kierunku i czuję że tracę kontrolę nad emocjami to staram się odłożyć to na później. Też było mi na początku trudno się tego nauczyć, bo jak ktoś nas rani to chcemy od razu mu dosrać jakoś :) A tu nie, bo dosranie rodzi dosranie żeby się tak wyrazić w stylu naszych rządzących :) I kółko się zamyka.

Zresztą tyle jużprzeżyliśmy tych kłótni, bo oboje jesteśy temperamentni że nie robi to na mnie wrażenia aż takiego :) Ostatnio się pokłóciliśmy o coś rano, o jkąś pierdołę chyba. Acha, obraziłam się na Jacka że zjadł śniadanie na dole u tesciowej :) No i zadzwoniłam do niego i mu zrzędziłam, on powiedział że mu zepsułam dizeń, a ja na to że bardzo się z tego cieszę! Bo on też mi zepsuł dizeń :) (kumacie już totalny amok po obu stronach) No i odłożyłam słuchawkę tutaj dwójka dizeci ryczy, a ja nie mogę się skupić bo myślę jak by tu jeszcze dosrać mężowi :) Totalne zaćmienie, złość przesłania mi oczy. Więc zadzwoniłam i powiedziałam że chcę się pogodzić ze względów praktycznych ponieważ w złości nie mogę isę skupić i dobrze opiekować dziećmi :) On był jeszcze trochę rozżalony ale powiedziałam że ma się ze mną pogodzić i już i się pogodził. :)

Moją ulubioną metodą jest od czasu do czasu, jak już węzeł wzajemnych pretensji jest mocno zaciśnięty zapomnieć o wszystkim i zacząć od początku :)

Co nie znaczy że się nei kłócimy :)
 
reklama
Dla mnie tez dobijająca jest monotonia, brak możliwości jakiegokolwiek szaleństwa, spontaniczności. Wkurzam się, że siedzę cały dzień z dzieckiem, a ten wraca do domu z pracy o 20 (bo musiał zostać dłużej), albo oznajmia, że idzie z kolegami na piwo (akurat wtedy, kiedy ja pół dnia buszowałam po książce kucharskiej i sklepach, żeby przygotować coś fajnego na kolację przy świecach). Normalnie ręce mi opadają. Odkąd wróciliśmy z wesela kłócimy się codziennie o byle g*wno. Wczoraj na przykład wracaliśmy osobno ze spaceru- on z Polą, ja sama (zostawilam go w sklepie po tym jak pow., że mu gorąco i nie może już wytrzymać, a ja pow. , że jest taki strasznie biedny) On się wk*rwił i na mnie, a ja na niego i tak od słowa do słowa...
Szkoda słów:-(
 
Cześć

Chciałam odświeżyć ten wątek bo staje się bardzo na czasie dla niektórych :)))

Chciałam napisać cos może żeby dodać ducha dziewczynom co sięspodziewają teraz dzidziusia.

1. Moja koleżanka rodziła dzisiaj 2 dziecko - w szpitalu była o 8, dziecko było na świecie już o 9.05
:-)

2. Dzisiaj rano Ignacy jadł grzankę a Haneczka zaczęła marudzić troszkę. Więc powiedziałam że może jest głodna trochę. Na to Ignac poderwał się i pobiegł do niej i dał jej swoją grzankę :-) Patrzył jak je i się cieszył Ona potem dziobała tą grzankę i w sumie całą zjadła. To było millutkie takie :)

3. Ignacy leci przez cały dom w kółko i krzyczy "Aja Aja"

4. Ignacy zdobywa super rzecz: opakowanie po bateriach. Leci z nim do Hani i razem "odpakowują" czyli Ignac majdruje a ona się gapi z otwatą buźką i próbuje też się dobrać do tego...

5. Rano Ignacy wstaje. Wyjmuję go z łóżka i kładę koło Hani - on się do niej przytula, głaszcze ją po głowie. Śmieją się do siebie i następuje chwila porozumienia między nimi - bez mojego pośrednictwa, bo zwykle jeszcze pośredniczę... Hania kopie nogami jak oszalała i się jarzy jak żarówka :-)

Nie martwcie się dlatego :-)

Agnieszka
 
Kurcze jakie to fajne co napisałąs - już się nie mogę doczekac jak synuś bedzie miła tak z roczek a Marysia 3 latak to bedzie fajnie :-D. najgorsze chyba pierwsze pół roku..... Ale ty dałas radę dam i ja :-D
 
Patrzę na tego mojego Jakuba i widzę, że zupełnie innym dzieckiem niż Piotrek, który przez 9 lat był jedynakiem.
Kiedy daję Kubkowi plasterek sera, mambę, czy też coś innego, zawsze mówi "Dudy" (czyli: Piotrusiowi też daj"). Nie zdarzyło się jeszcze, żeby tak nie powiedział.
Dzieli się z dziećmi zabawkami, nie krzyczy, że to jego. Chyba ma niską zawartość egoizmu :-)
 
U nas jest trochę na odwrót abryz. To Karolinka mimo tego, że jest pierwszym dzieckiem wszystkim się dzieli i zawsze myśli o Ani. Niestety Ania chce wszystko dla siebie i często wyrywa zabawki Karolinie, a jak prosi się ją żeby oddała to nigdy z własnej woli nie oddaje... :-(Jak dajemy coś dziewczynkom słodkiego to zawsze daję Ani 2 sztuki żeby dała Karolince i wtedy bez problemu jej zanosi i daje. Ale jak ma coś jednego to nie odda za żadne skarby ;-)
Ogólnie są duże plusy jeśli się ma 2 dzieci. Ania też przytula się do Karolinki jak tylko ona wstanie. Miło jest wtedy na nie patrzeć... :-)
 
reklama
a u mnie Mirek jest zazdrosny o Anię jak się nią zajmuję ( np jak teraz jest chora - to on się drze cały dzięń) a Ania zazdrosna o Mirka - non stop i też mu robi na złość

ale ogólnie się kochają i powoli nawiazują jakąś nić zarzyłości
 
reklama
Do góry