Oj temat rzeka, jak zaczęłam czytać to przerażenie mnie ogarnęło na taką ilość rzeczy dla tak malutkiego człowieka ;-) A sama już przez to przechodziłam.
Ja akurat przewijak miałam i to bardzo długo. Rewelacyjnie ułatwił nam życie, biorąc pod uwagę dużą różnicę wzrostu między mną a moim mężem, któremu na kanapie nie było wygodnie przewijać. Też kupiłam na początek dwie butelki Baby Ono ale jak już laktacja się rozbujała to nie korzystałam z nich. Zdecydowanie przydał mi się laktator. Bardzo długo z niego korzystałam, bo odciągałam mleko po powrocie do pracy. Ale potem nauczyłam się robić to ręcznie i chyba już teraz laktatora nie będę potrzebować. Butelki, smoczki, części od laktatora sterylizowałam gotując we wrzątku przez pierwszy miesiąc a potem tylko przelewając wrzątkiem. Wanienkę (z korkiem) miałam najzwyklejszą ale nakładaną na wannę (znowu problem wzrostu). Poza tym jeden ręczniczek z kapturkiem ale zdecydowanie lepsze są duże kąpielowe. Do prania płyn Lovela. Z czasem zakupiłam podgrzewacz do butelek i używam go do tej pory do podgrzewania wody do kaszki. Z zabawek tylko karuzelka resztę dostaliśmy w prezencie. Niani nie mieliśmy - zakupiliśmy dopiero w te wakacaje jak jechaliśmy na wczasy, teraz będzie jak znalazł. Z ubranek to głownie body i spioszki, pajacyki później. A im ubranka bardziej rozpinane tym lepiej. Na pewno odradzam ubranka zapinane na plecach, spioszki zapinane tylko na jednej nogawce albo rozpinane na obu ale nie na ściągaczu. Można takie "cuda" kupić ale są niewygodne.
Na pieluszki miałam swego czasu woreczki Paklanki ale potem z nich zrezygnowałam. Tak samo zbędnym wydatkiem był termometr do wody, potem korzystaliśmy z niego jak z pokojowego.
Jak mi się przypomni więcej to będę pisać.