reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpień 2012

W szczecinie jest podstawówka, która rośnie z uczniami, najstarsza jest teraz 3 klasa, lecą dalej, więc szlak będzie przetarty :)
 
reklama
O nie nie montesorii to nie dla mnie. Nie cierpię takich bzdur i dyrdymałów.
Np nauczyciel nie może wyjść przed placówkę aby zaprowadzić przedszkolaka na salę. Może stać na progu i pokojowo go namawiać (wizualizujemy: przedszkolak w spazmach mało słucha logicznych argumentów nauczyciela) Całość może trwać i 30 minut a mama może tylko niecierpliwie patrzeć na zegarek. Starsze dzieci w tych grupach rozwojowych popychają młodsze i odgradzają od najfajniejszych zabawek. Ideały, ideałami, komunizm z założenia tez jest ok ale realia są inne (moje przykłady są jak najbardziej z życia motesorii wzięte :-p)

Moje dzieci tylko do państwowych placówek będą uczęszczać. Ja też do takiej chodziłam a wykształcenie zdobyłam. Uczyłam się w klasie ponad 30 osobowej. Angielski miałam od zerówki i oczywiście pierwszej klasy. Francuski doszedł w czwartej. Od pierwszej miałam też basen. Maks pójdzie do tej samej szkoły :tak:

Co do szkół wyższych jest u nas jedna uczelnia techniczna do której idą wszyscy którzy nie zdali na politechnikę. kadra ta sama, poziom żenujący. Nigdy nikogo z papierami stamtąd nie zatrudnię

Ja się w tym naszym systemie świetnie odnalazłam. nauczę tego też moje dzieci ;-)
U mnie w rodzinie jest kult wykształcenia. Jest to największe dobro i przywilej. Moi pra dziadkowie byli nauczycielami, dziadkowie kończyli studia. Panna ma mieć wykształcenie być samodzielna i grać na fortepianie :-D (tak mi babcia tłukła do głowy całe życie) czytała nam też w pustyni i w puszczy po niemiecku (ale tu akurat posądzałam ją o stracony rozum :-D)

Żadna szkoła, przedszkole czy inna placówka nie odwali za nas czarnej roboty. Nie ważne gdzie się uczysz jakim jesteś człowiekiem zależy od Twoich rodziców i wychowania. Mart była wśród bananowców i nie narzeka ale znam takich którzy narzekają.
 
Ostatnia edycja:
Ja tam jestem za państwową edukacją. Może to zboczenie zawodowe;-). Ostatnimi czasu co prawda poziom makabrycznie spada i jest coraz gorzej z dyscypliną:-p, ale generalnie w dalszym ciągu nie jest źle.

Moje dzieciaki, jak kakakaroliny będą do państwowych placówek uczęszczać, rejonowych, coby kumpli na wyciągnięcie ręki mieć:-)

Szkoła to skarb nie do przecenienia. Uważam, że nie posyłając dziecka do szkoły wyrządza się mu społeczną krzywdę.
Silna jednostka, mądrze prowadzona przez rodziców czy guwernantów da sobie radę bez problemu, ale dzieciaki z jakimikolwiek deficytami skazane są na społeczną separację na długie lata. Niejako zabiera się możliwość społecznego rozwoju od najmłodszych lat, wtedy, kiedy jest czas na zdobywanie doświadczeń w relacjach. Potem może być bardzo trudno nadrobić niedostatki z "klosza". Ja bym tego swojemu dziecku nie zrobiła.

Z kolei z całą koncepcją Montessori się zwyczajnie nie zgadzam.
 
A mnie się podobają klasy nie koedukacyjne. Trafia do mnie teoria, że chłopcy i dziewczynki w różny sposób przyswajają wiedzę i różnych warunków potrzebują do tego. Niestety mało jest takich klas. Ale to jeszcze troche lat przed nani i wszystko się zmienić może do tego czasu.
 
Mnie najbardziej zastanawia ta szeroko rozumiana wolność wyboru w placówkach Montessori, gdzie dziecko samo decyduje czym sie zajmuje, gdzie i przez ile czasu. To w jaki sposób ma niby przyswoić wiedzę, jeśli np. przez dłuższy czas nie ma na nic ochoty? OK, skończy taki żłobek, przedszkole i podstawówkę i co dalej? Na egzaminie maturalnym lub na studia zdziwi się mocno bo będzie miało ograniczoną ilość czasu do rozwiązania zadań? A jak później w pracy odnajdzie się? W większości firm maniana nie obowiązuje...

A jeśli chodzi o edukację państwową, to niestety, ale nasz kochany rząd robi wszystko, żeby spadła jej ranga. Uszczuplanie liczby godzin podstawowych przedmiotów, dokładanie nauczycielom obowiązków, które nic nie mają wspólnego z nauczaniem, oczekiwanie od szkoły, żeby wychowywała. Nie dziwmy się więc, że w państwowych placówkach kadrze po prostu przestaje zależeć. Kiedyś nauczyciel był kimś, miał poważanie, atmosfera w szkołach publicznych była inna, teraz co chwila słyszy się o jakichś nowych akcjach uczniów, zastraszaniu, itd. A potem oskarżanie nauczycieli o niewiadomo co. A gdzie są rodzice w tym wszystkim? Myślą niestety, że poślą dziecko do szkoły i sprawa załatwiona, w domu włączą kolejną bajkę, kupią kolejny gadżet i będą mieć spokój, bo przecież wychowują...

Ja też jestem za edukacją państwową i Kacper będzie uczęszczał tylko do takich placówek.
 
Ostatnia edycja:
Póki co dokładnie obserwuję w przedszkolu że rodzice są w doopie. Wyślą delikwenta do placówki i nic ich nie interesuje. Nie dopytują się, nie uczestniczą w życiu przedszkola, nie angażują, nie chcą mieć wpływu jaki prezent dostanie od mikołaja, nie przychodzą na warsztaty (popołudniowe czas nauczyciel+dziecko+rodzin) na zajęcia otwarte. Na pytanie wigilia z rodzicami czy bez oczywiście bez.
Dla mnie masakra
 
Teraz jest akcja "aktywna rodzina" czołowa zjadaczka margaryny - superniania prowadzi warszaty aktywizujące rodziców z dziećmi, tzn, żeby rodzice czas z dziećmi spędzali. Mi się właśnie idea socatots podoba, że ma być właśnie rodzic z dzieckiem.
 
K8 tylko to kosztuje ponad 100zł na miesiąc. Ja potrafię taniej spędzać czas z dzieckiem :-p
Oni nie mają uprawnień żeby prowadzić zajęcia dla samych dzieci. Musieli by mieć zamiast jednego trenera 5 mało by im się to wtedy kalkulowało ;-)
 
reklama
Mijam codziennie wielgachną reklamę "Przedszkole Montessori Muszelka". Zawsze mnie to fascynowało. W końcu zmusiłyście mnie do poczytania o co w tym chodzi. Opis metod pani Montessori i cała filozofia rozwojowa brzmi cudownie. Myślę sobie tylko, czy się te dziećki kiedyś nie zderzą boleśnie z rzeczywistością. Czy świat będzie tak samo "szanował naturalną indywidualność" - jak to ładnie było napisane. Dla mnie bzdety. I jeszcze po przeczytaniu opisu k8, że dzieci nie są dobierane w grupy według wieku, tylko według rozwoju, umiejętności, wyobraziłam sobie, jak cudownie muszą się czuć dzieci nieco wycofane, może trochę słabsze intelektualnie, wśród dzieci młodszych od siebie. No i młodsze wśród tych starszych, którym być może dają radę rozwojowo, ale "siłowo" i "wzrostowo" nie. Biedactwa. Moi rodzice zawsze mi powtarzali coś, co kiedyś było dla mnie zmorą, ale po czasie zrozumiałam, że mają rację. Trzeba się porównywać do lepszych, a nie do gorszych. Trzeba się starać w miarę możliwości zrównać z lepszymi, a nie z gorszymi. To, że przyniosłam do domu tróję, a przecież 5 osób miało dwóję to żadne osiągnięcie. Bo 20 innych osób miało ocenę wyższą. Trója nigdy nie było w moim domu dramatem, z matmy była wręcz osiągnięciem :p, ale rodzice tak mi zawsze przetłumaczyli, że jestem na tyle mądra, że jak przysiądę, to następnym razem kto inny z trójką będzie musiał się do mojej czwórki porównywać :). Te metody Montessori to pewnie raj dla dzieci kilkuletnich, ale to taka bajlandia dla mnie. Przynajmniej tak to odbieram po Waszych opisach i informacjach, które znalazłam w sieci. Praktyki nie znam. I nie chcę poznać.
 
Ostatnia edycja:
Do góry