nie wchodziłam wczoraj bo znów zaliczyliśmy kłótnie
M. mnie obraził, niby dziś rano się tłumaczył, że to w żartach było ale ja mam w dooopie takie żarty, popłakałam się wczoraj i miałam ochotę wystawić mu walizki za drzwi
nie wiem może przesadzam ale jakoś wybitnie mnie to ruszyło wczoraj, moim zdaniem dwoje kochających się ludzi nie powinno się obrażać, nawet w żartach.
opiszę krótko sytuacje, może nie potrzebnie tak zareagowałam, jak sądzicie?
siedzimy każde ze swoim laptopem, ja czytam forum on gra w strzelankę.
nagle pyta się mnie co znaczy jakieś tam słowo po angielsku. odpowiedziałam, że nie wiem, nie kojarzę takiego słowa (nie znam całej terminologii wojskowej z tej gry), na co on po chwili znów to samo, co znaczy to słowo, no to ja, że nie wiem i niech sobie wpisze w słownik interenetowy. Na co on z tekstem:
" co za Ciebie za nauczyciel angielskiego...? i Ty chcesz jeszcze tłumaczem zostać!"
no w sekundę taka złość mnie naszła, że myślałam, że eksploduję, wypaliłam mu, żeby się o d p i e r d o l i ł.
to on założył słuchawki na uszy i puścił sobie muzykę na full. Po chwili ja ochłonęłam i chciałam z nim spokojnie porozmawiać, dlaczego mnie obraził i że to nie było miłe i poprosiłam, żeby ściągnął słuchawki, na co on, że mam mówić bo on słyszy, ja jednak nalegałam by ściągnął słuchawki bo do ściany mówić nie będę. No i nie ściągnął. No normalnie szczeniak!!!! Zero szacunku, wszystko robi by zrobić mi nazłość.
potem mówię coś do niego a on nadal tą muzę na full i słuchawki na uszach, ja mówię a on mi wrzeszczy "cooooooo?" na co ja już nie wytrzymałam i odwarknęłam mu "g ó w n o !!!!", rzuciłam laptopa na kanapę, poryczałam się i resztę dnia spędziłam w sypialni rycząc w poduszkę, że mam chama w domu zamiast męża...
dziś rano, pyta się mnie czy mi przeszło, no to mówie mu, że to było zagranie poniżej pasa, że było mi przykro, że zabolało mnie to, na co on, że to przecież w żartach było.
to ja mu odpowiedziałam, że w takim razie ja teraz w żartch będę mówić, że on jest nieudacznikiem życiowym, który pracy sam nie umiał znaleźć i był na moim utrzymaniu i głąbem, który nawet studiów nie umiał dokończyć.
na co on, że jak to będzie w żaratch to on się nie obrazi za to.
no żesz k u r w a albo ja jestem jakaś dziwna albo on!!! no normalnie nie rozumiem kompletnie jego gadki!!! stek bzdur i tyle!
sorry, pewnie nie powinna wam tu opowiadać o swoich problemach małżeńskich ale nie mam żadnej przyjaciółki, tzn mam ale ona ma swoje problemy na głowie, nie chce jej dokładać swoich, trochę wypłakałam się mamie ale ona przez te nasze kłotnie zaczyna mieć złe zdanie o M. więc nie chce też za często jej się żalić.