reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staranie o dziecko po łyżeczkowaniu

Dziękuję za odpowiedź ❤️

Niestety masz rację, powinnam od razu pójść do lekarza i nie chować głowy w piasek. Chyba bylam za bardzo przerażona, zeby iść i uwierzyć, że wszystko będzie dobrze... To była planowana ciąża, może dlatego tak to przeżywam.


Biorę leki od czerwca. Lepiej się po nich czuję, więc zakładam, że są dobrze dobrane. Co do diety, chłone wiedzę z internetu, staram się dobrze odżywiac, ale chyba wizyta u dietetyka jest wskazana, choćby po to, zeby mnie uspokoić.

Co do partnera lekarz zapewniał, że to się zdarza i w tej sytuacji nie ma sensu generować dodatkowego stresu. Chyba, ze się powtórzy, to wtedy zaczniemy diagnostykę od TZ. Póki co i tak musimy poczekać na ustabilizowanie poziomu TSH u mnie.
Jak się powtórzy to możesz to przeżyć jeszcze bardziej,zadręczasz siebie a być może problem nie leży po Twojej stronie.Nic nie zaszkodzi żeby facet się przebadał a przynajmniej by się to odhaczyło.Znam przypadki gdzie kobieta leczyła się na bezpłodność.poszło bardzo dużo kasy i jesz cze więcej nerwów a po latach wyszło że to z partnerem jest problem.Nic się nie dzieje bez przyczyny.
 
reklama
Nie mam pojęcia,ja przed pierwszą ciąża nigdy się nie badałam , więc nie wiem czy w moim przypadku problem pojawił się dopiero wtedy.Na początku miałam TSH coś około 2 i stale rósł.Ale podobno moja babcia całe życie chorowała na tarczycę, więc geny też mogą tu grać swoją rolę
Rozumiem. Endokrynolog co wizytę pyta czy ktos w rodzinie chorował na tarczyce, a ja grzecznie odpowiadam, że nie/nie wiem. Może to dziedziczna choroba skoro Ty miałaś problemy i Twoja Babcia całe życie chorowała.
 
Jak się powtórzy to możesz to przeżyć jeszcze bardziej,zadręczasz siebie a być może problem nie leży po Twojej stronie.Nic nie zaszkodzi żeby facet się przebadał a przynajmniej by się to odhaczyło.Znam przypadki gdzie kobieta leczyła się na bezpłodność.poszło bardzo dużo kasy i jesz cze więcej nerwów a po latach wyszło że to z partnerem jest problem.Nic się nie dzieje bez przyczyny.
Porozmawiam z nim o tym. Zaszkodzić na pewno nie zaszkodzi, może będziemy coś wiedzieli.
 
Kochana, ja straciłam pierwszą ciążę. Też mam Hashimoto. W momencie tamtej straty moje TSH wynosiło 3,45. Dużo? Nie dużo? Nie wiem. Lekarz powiedział że max do 2,5 powinno wynosić tsh. Później przez ponad rok nie mogliśmy zajść w kolejną ciążę. Polecam Ci dietę z książki : ,, Hashimoto na widelcu,, .Niektóre przepisy są bardzo smaczne, inne nie bardzo, ale czego się nie robi aby ładnie zbić TSH. I przede wszystkim pozwól sobie na żałobę. Jeśli będziesz dalej przeżywała i kłóciła się sama ze sobą organizm i tak nie zaskoczy. Uwierz. Polecam również kanał na YT ,, akademia płodności,,.
 
Kochana, ja straciłam pierwszą ciążę. Też mam Hashimoto. W momencie tamtej straty moje TSH wynosiło 3,45. Dużo? Nie dużo? Nie wiem. Lekarz powiedział że max do 2,5 powinno wynosić tsh. Później przez ponad rok nie mogliśmy zajść w kolejną ciążę. Polecam Ci dietę z książki : ,, Hashimoto na widelcu,, .Niektóre przepisy są bardzo smaczne, inne nie bardzo, ale czego się nie robi aby ładnie zbić TSH. I przede wszystkim pozwól sobie na żałobę. Jeśli będziesz dalej przeżywała i kłóciła się sama ze sobą organizm i tak nie zaskoczy. Uwierz. Polecam również kanał na YT ,, akademia płodności,,.
,,akademia płodności,,. Ucięło mi tekst xd
 
Cześć Dziewczyny,

w lutym tego roku miałam zabieg łyżeczkowania - powodem było puste jajo płodowe, wg. badań wada genetyczna plemnika - zarodek się nie rozwijał. Lekarz powiedział, żebym się nie przejmowała, że dopiero przy 2 lub 3 nieudanej próbie zajścia w ciążę z tym samym partnerem, powinnam zacząć się martwić, a póki co to zapomnieć o całej sytuacji i za 3 msc rozpocząć na nowo starania.

Minęło dużo czasu a ja czuję, że dalej nie przeżyłam straty. Była złość, rozczarowanie, łzy, wyparcie, lęk, zarzekanie się, że nigdy więcej nie zajdę w ciążę, bo nie przeżyję kolejnej straty i cholerny ból pomieszany z zazdrością (w pozytywnym znaczeniu - cieszę się z każdej małej kruszynki, która się urodziła), kiedy dowiadywałam się, że kolejna bliska/dalsza znajoma jest w ciąży. Zaznaczę, że od wizyty kontrolnej nie byłam u lekarza. Dwukrotnie umawiałam się na wizytę, ale odwoływałam w ten sam dzień - bałam się wejść do gabinetu, panicznie się bałam, że ginekolog znów przekaże mi złą wiadomość, np. że mam zrosty, że coś jest ze mną nie tak, że skoro zepsuła mi się tarczyca (po 4 msc od łyżeczkowania zdiagnozowano u mnie Hashimoto) to nie zajdę w ciążę lub jej nie utrzymam. W skrócie myśli paranoiczne. W tym tygodniu umawiam się na kolejną wizytę, tym razem poprosiłam partnera o wsparcie - idzie ze mną.

Staram się oswoić z tym co się wydarzyło i skupiać na pozytywach. Czasem czuję, że jestem gotowa spróbować jeszcze raz, że możemy znów się starać o fasolkę, a za jakiś czas znów czuję lęk przed stratą. Endokrynolog zaleca, zeby wstrzymać się ze staraniami o dziecko dopóki TSH nie spadnie poniżej 2,5 (wynik TSH przy postawieniu diagnozy =7, po 3 msc spadl do 4, teraz czekam na kolejną wizytę i zobaczymy co będzie). Tego się trzymamy. Nie mniej jednak dalej świruję, boję się, że coś pójdzie nie tak...

I tutaj pytanie do Was - co mogę zrobić ze swojej strony, żeby przygotować się do kolejnej ciąży? Jakie suplementy brać prócz Pregny, jak wzbogacić swoją dietę, żeby wspomóc nie tylko płodność ale i pracę tarczycy? Co Wam pomogło i hormonalnie, fizycznie, psychicznie? I przede wszystkim - po jakim czasie udało Wam się zajść w ciążę?

:)
Także jestem po jednej stracie w 2021r - było trochę ciężko, ale moim zdaniem tak miało być, poszłam na usg 1 trymestru i okazało się, że serce przestało bić. Lepiej, że stało się to na tak wczesnym etapie niż na późniejszym. Niestety lekarz do którego chodziłam nie zlecił mi np. badań hormonalnych itp, a z perspektywy czasu pewnie miałam niski progesteron. Miałam zabieg łyżeczkowania w sobotę, a w poniedziałek wróciłam już do pracy normalnie, nie chciałam zwolnienia, ponieważ tylko bym siedziała o myślała. Po zabiegu rozregulowała mi się gospodarka hormonalna, a także okres, trochę czasu trwało zanim wszystko się ustabilizowało, na dodatek pod koniec 2022r, okazało się, że mam polipy i potrzebna była histeroskopia. Po histeroskopii i unormowaniu wyników poszłam z mężem do jednego z lepszych lekarzy w województwie i po 3 - 4 wizytach u doktora okazało się, że jestem w ciąży i jak na razie wszystko jest w porządku:). Więc tak naprawdę u mnie od momentu poronienia 2 lata minęły zanim zaszłam w kolejną ciążę.
 
Także jestem po jednej stracie w 2021r - było trochę ciężko, ale moim zdaniem tak miało być, poszłam na usg 1 trymestru i okazało się, że serce przestało bić. Lepiej, że stało się to na tak wczesnym etapie niż na późniejszym. Niestety lekarz do którego chodziłam nie zlecił mi np. badań hormonalnych itp, a z perspektywy czasu pewnie miałam niski progesteron. Miałam zabieg łyżeczkowania w sobotę, a w poniedziałek wróciłam już do pracy normalnie, nie chciałam zwolnienia, ponieważ tylko bym siedziała o myślała. Po zabiegu rozregulowała mi się gospodarka hormonalna, a także okres, trochę czasu trwało zanim wszystko się ustabilizowało, na dodatek pod koniec 2022r, okazało się, że mam polipy i potrzebna była histeroskopia. Po histeroskopii i unormowaniu wyników poszłam z mężem do jednego z lepszych lekarzy w województwie i po 3 - 4 wizytach u doktora okazało się, że jestem w ciąży i jak na razie wszystko jest w porządku:). Więc tak naprawdę u mnie od momentu poronienia 2 lata minęły zanim zaszłam w kolejną ciążę.
Bardzo mi przykro, że tyle przeszłaś. Trzymam za Was mocno kciuki. :)

Dziewczyny, jeszcze raz Wam dziękuję, że podzieliłyście się swoimi historiami i dałyście mi wskazówki.
 
Bardzo mi przykro, że tyle przeszłaś. Trzymam za Was mocno kciuki. :)

Dziewczyny, jeszcze raz Wam dziękuję, że podzieliłyście się swoimi historiami i dałyście mi wskazówki.
Najważniejsze to jest to czy jesteście obydwoje gotowi już na to, żeby starać się o dziecko. Ja np. przez 1 trymestr denerwowałam się bardzo - bo wtedy jest najwięcej poronień, ale każda ma inne podejście do tego:).
 
reklama
Najważniejsze to jest to czy jesteście obydwoje gotowi już na to, żeby starać się o dziecko. Ja np. przez 1 trymestr denerwowałam się bardzo - bo wtedy jest najwięcej poronień, ale każda ma inne podejście do tego:).
Myślę, że już tak. W pierwszych miesiącach po zabiegu nie byłam w stanie powiedzieć "fasolka". Jedyne co mi przechodziło przez gardło to "dzieciak", a czasem w złości to i "bachor", i że żadnego dziecka nie chcę w swoim życiu. Potem się o to obwiniałam i tak w kółko. Raz płakałam z żalu po stracie, raz przez negatywne emocje i rzeczy które mówiłam.

Nie dziwię się, że się denerwowałaś. Czytałam posty innych kobiet - również bardzo się bały 1 trymestru, szczególnie po poronieniu.
Nie mniej jednak z postu wynika, że macie już go za sobą, więc wierzę, że kolejny/e będą spokojniejsze. Ściskam mocno :)
 
Do góry