reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Straty Naszych Aniołków

Koo - jesteś bardzo dzielną i mądrą kobietą. Cieszę się, że masz wsparcie w mężu i synku, którzy na pewno też przeżywają tę trudną sytuację... Jesteście cudowną, kochającą się rodziną i wierzę, że Bóg pozwoli się wam cieszyć jeszcze jednym dzieckiem.

Izutek - życzę owocnych starań. Bardzo rozsądnie podchodzisz do tego wszystkiego - mimo bólu, starasz się zachować optymizm - dla nowego życia, które mam nadzieję już niedługo powstanie - uśmechnięta i radosna mama to prawdziwy skarb.

Trzymajcie się cieplutko. Głowy do góry. Niedługo na pewno zaświeci dla was słońce.
 
reklama
Kochane mamuśki, ja też dołączyłam do Was wczoraj. Byłam w trzeciej ciąży i niestety dzidziunia przestała pewnego dnia rosnąć. Przeżyłyśmy razem dwa szczęśliwe miesiące, pełne radości śmiechu pukania przez starsze rodzeństwo do domku najmłodszego, planów jak to wszystko pogodzić jak już będzie w domu trójka rozrabiaków. Teoria mówi, że łatwiej jak się wie, że w domu czakają juz dzieci, ale w praktyce to przez długi moment było mi tak smutno jakby tam w domu nie było nikogo radosngo i kochającego. Poprostu to był mój czas i mojego maleństwa kiedy musieliśmy się pożegnać. Ale podobnie czuli też pozostali domownicy. Teraz wiemy, że mamy w niebie naszego Aniołka-Malinkę. Wiemy, że takie trudne doświadczenie zbliżyło nas wszytkich do siebie jeszcze bardziej. Jak widać tylko dwa miesiące na świecie, a ile dobrego można zdziałać, co?

Najbardziej co mnie udeżyło to brak zrozumienia ze strony większości lekarzy, szczególnie tych starszych, że w takich sytuacjach łzy są poprostu na wierzchu i w pewnym sensie to nasza broń w radzeniu sobie ze smutkiem. Albo mówienie, że będzie pani miała jeszcze dzieci, a co mnie obchodzą kolejne jak ja się jeszcze dobrze nie pożegnałam z tym. Dlatego bardzo polecam kontakt z psychologiem jeśli ten ból staje sie straszliwy, albo dołaczenie do grupy wsparcia. Razem jest znacznie łatwiej, a ból którym się podzielimy staje sie łatwiejszy do zniesienia.
Zyczę Wam wszytkim siły i wypłakania wszystkich łez, które są konieczne.
 
Dziękuję Wam za słowa wsparcia i pocieszenia.
Magdalenko mam do ciebie pytanie. Czy po dwóch poronieniach lekarz zlecił ci jakieś badania? Jesli tak to jakie?
Dziewczyny może wy wiecie z własnego doświadczenia jakie podstawowe badania nalezy wykonać po dwóch poronieniach? Idę do lekarza za cztery tygodnie i chcę zobaczyć co on powie.Chciałabym znać przyczynę tych niepowodzeń.
Trzymajcie się.
 
koo pisze:
Dziękuję Wam za słowa wsparcia i pocieszenia.
Magdalenko mam do ciebie pytanie. Czy po dwóch poronieniach lekarz zlecił ci jakieś badania? Jesli tak to jakie?
Dziewczyny może wy wiecie z własnego doświadczenia jakie podstawowe badania nalezy wykonać po dwóch poronieniach? Idę do lekarza za cztery tygodnie i chcę zobaczyć co on powie.Chciałabym znać przyczynę tych niepowodzeń.
Trzymajcie się.

Koo!
Nie dopisłam, że te dwie pierwsze ciąże były donoszone i radośnie sobie baraszkują - to dowód na to, że ważne jest to co tu i teraz.

Wiem od znajomej lekarki, że powinno się zrobić badanie genetyczne. Przy takich wczesnych poronieniach jest podstawa do przypuszczenia, że były wady genetyczne i roganizm sam odrzucił ciążę. Niestety ze względu na koszty takiego badania szpitale się z tym nie śpieszą. A problem może być poważny, bo w zapisie genetycznym rodziców może być tak ułożone, że niestety oni nie mogą się doczekać zdrowego potomstwa. Są to rzadkie przypadki, ale niestety się zdażają. To wcale nie musi dotyczyć Ciebie Koo. Powodem może też być przebyta przez Ciebie na początku infekcja wirusowa niedająca u Ciebie objawów, albo tylko słabe, trudno zauważalne, a bardzo dokuczająca dziecku. Zwykła opryszczka na wardze może też w pierwszych trzech miesiącach spowodować uszkodzenie dziecka, a w efekcie poronienie.
U mojej koleżanki podejrzewali infekcję wirusową (bylo to jej drugie poronienie, tym razem w 5 miesiącu), ale niestety skończyło się na podejrzeniach, bo te badania trzeba zrobic z krwi matki jak jest jeszcze w ciąży, a oni sobie pokpili, chociaż obiecali to zrobić i zostawili ją z niczym. Te badania też są bardzo drogie, więc wiadomo o co chodzi!!!!
Koo życzę Ci, żeby to były ostatnie trudne chwile i niepowodzenia.


 
Przepraszam cię Magdalenko,źle zrozumiałam.Ale mi głupio. To chyba świadczy o tym,że jestem strasznie rozkojazona.
Teraz po przeczytaniu twojego postu wyraznie widać ze masz dzieci. Mam nadzieję ze cię nie uraziłam.
Dziękuje za twoja odpowiedz.
Życzę wielu radosnych chwil .
 
Koo, życzę Ci nadziei...
Jeśli chodzi o badania w poszukiwaniu ewentualnych przyczyn poronienia to ( po własnych doświadczeniach ) proponuję żebyś zrobiła następujące :
- toksoplazmoza ( IgG IgM )
-cytomegalia
-tarczyca ( Tsh Ft4 ) Nie leczona nadczynność tarczycy powoduje poronienie

jednak w wielu przypadkach przyczyny mogą pozostać nie wyjaśnione

Pozdrawiam , Barbara
 
Witajcie! Ja mam 3 Aniołki czekające na mnie w niebie i jednego Skarba czekającego na mnie w domu. Moja historia zaczyna się 10 lat temu. Miałąm wtedy 20 lat, byłam szczęśliwa, miałam narzyczonego, miał być ślub, przeprowadzka do Niemiec i nasz synek. W ciągu 2 miesięcy wszytsko się rozsypało. Najpierw mój narzyczony dowiedział się, że ma białeczkę-umierał przez niecały miesiąć, byłam wtedy w 4 misiący ciąży. Jak umierał trzymał rękę na moim brzuchu. Po tygodniu od jego pogrzebu dostałm skurcze, tym razem udało się je powstrzymać ale po następnym tygodniu od nowa tym razem mój synuś pojawił sie na świecie. Żył przez 2 godziny i 35 minut, lekarze byli wspaniali-po porodzie przewieźli mnie na oddział wcześniaków, pozwolili potrzymać go za maleńką rączkę aż jego serduszko przestało bić, zdążyłam się z nim pożegnać ale i tak strasznie bolało. Mój synek ley obok swojego tatusia.
Po 2 latach znowu pojawiła się nadzieja w moim życiu, ale żyła ona tylko 3 miesiące i odeszła, tym razem nie zdążyłam sie pożegnać i wyszeptać jak bardzo kocham, nawet nie wiedziałm kim była moja kruszyna.
2 lata temu nawet jeszcze nie wiedział że jestem w ciąży, tylko ten silny krwotok ... to od lekarzy dowiedział sie że miałam być mamusią. Podobno mniej boli jak się nic wcześniej nie wiedziało, ale w moim przypadku to nie prawda...
Lekarze zaczeli badać dlaczego, no i po liczych badaniach dowiedziałam się że mój układ odpornościowy jest zbyt silny i zabija wszystko co jest obce, że zabija moje dzieci ... miałam wtedy straszny dołęk czułam się wtedy strasznie winna. Lekarze jednak dali mi nadzieje, że jak przed ciążą dadzą mi preparat obniżający moją odporność a potem jeszcze 2 razy w ciągu ciązy to może dam rady zostać mamą!!! To musiała być moja decyzja, bo to był eksperyment no i dośc dużo płatny. Ale co sie nie robi jak jest tylko taka nadzieja! No i się stało, zaszłam w ciąże za pierwszym razem, pod koniec I i II trymestru kolejne zastrzyki, ale końcem 7 miesiąca zatrucie ciążowe, szybki przewóz do szpitala do Krakowa (tam rodziłam pierwszego synka) i decyzja lekarzy - cesarka! Tak strasznie sie bałąm nigdy tego uczucia nie zapomnę. Czułąm sie tak jakby czas sie cofnoł, znowu ta sama porodówka, tylko zastrzyk w kręgosłup i po chwili usłyszałam cichutki płacz ... MÓJ SYNEK ŻYJE!!! Trudno było mi uwierzyć , że tsak mały  człowieczek potrafi byc taki silny i sliczny. Dostał 8 pkt. Apgard, leżał 27 dni w inkubatorze i potem jeszcze 2 tygodnie na oddziale noworodków bo czekali aż uzyska wage 2 kg - jak sie urodził miał 1190 gram. Teraz ma 9 miesięcy ma już 2 zęby, siedzi próbuje pajtac na swoich nóżkach (za pomocą mamY  ;)) i się świetnie rozwija, lekarze są pełni podziwu że tak szybko i sprawnie wzioł sie do zycia. Pomimo tego że jestesmy sami ("tatuś" jeszcze jak byłam w ciąży zrezygnował z bycia tatą - trudno nie wie co traci), jestesmy szczęśliwi.
Piszę to wszytsko bo chcę Wam wszytskim powiedzieć że nadzieję trzeba mieć zawsze, że nigdy nie pogodzicie się ze śmiercią Waszego dziecka ale trzeba nauczyc się z tym żyć. To jest trudne ... sama ciągle czuję ból jak myslę o moich Anołkach i niejedna łza spadła dziś na klawiaturę.
Pozdrawiam wszytskich i trzymam kciuki!!! Pamietajcie że nie jesteście sami!
 
mamusiu jestes bardzo dzielna

ja opowiem swoja historie

w lipcu tamtego roku zrobiłam test ciazowy i okazało sie ze bede mama poszłam do lekarz i on potwierdził - 8 tydzien
cieszyłam sie bardzo razem ze swoim chłopakiem zrobiłam sobie wszystkie badania i wszystko było wporzasiu chodziłam do lekarza [panstwowo] co dwa tygodnie badał mnie ginekologicznie i mowił ze jest wszystko wporzadku ze macica rosnie prawidłowo byłam ju zw 18 tyg kiedy wybrałam sie na kolejna wizyte wtedy to poraz pierwszy lekarz podłonczył mnie do maszyny ktg i po 10 min badzania wogole sie usłyszelismy bicia serca malestwa strasznie sie wtedy popłakałam ale połozna powiedziała zebym sie nie martwiła moze maluszek jest tak połozony ze nie słychac jego serdzuszka lekarz dał mi skieropwanie na usg i powiedział ze wszystko napewno bedzie dobrze
na usg wybrałam sie nastepnego dnia ze swoim chłpakiem juz o 8 rano bylismy na badaniu i wtedy przezylismy koszmar pan doktor powiedział ze plod jest martwy i ze jest to plod 10-cio tyg a ja przeciez byłam juz w 18 tyg ciazy i jasno z tego wynika ze plod zmarł 8 tyg wczesniej oczywiscie dostałam odrazu skierowanie do szpitala tam znowu miałam usg tylko ze tym razem doopochwowe i wszystko sie potwierdziło plod 10-cio tyg martwy na konsultacji jak juz zebrali sie lekarze wszyscy oni byli wszoku ze mi sie przez te 8 tyg z martwym płodem w sobie nic sie nie stało [ mojej kunynki znajoma przez tydzien miała w sobie martwe dziecko i niestety zmarła] ja jak sie pytałam lekarzy jak to sie stało ez ja te 8 tyg nie poroniłam to wytumaczyli mi to w ten sposob ze najwidoczniej plod zagniezdził sie w takim miejsu ze mi poprostu nie szkodził ale przedemna było jeszcze najgorsza rzecz musiłam ten matwy plod urodzic dali mi wiec tabletke ktora wywoluje poronienie niestety po duch godzinach musieli mi dac nastepna po potamtej nic sie stało i dopiero po tej drugiej zaczełam krwawic i dostałam bole juz przy samym koncu miałam skurcze co 30 sek tylko ze nie miałam rozwarcia meczyłam sie jakies 4 godziny z takim skurczami potem były skurcze co 10 sek i pojawiło sie rozwarcie zabrali mnie wiec na orodówke i jak przenosli mmniez lozka na lozko to cos zemnie wyleciło i chcac czy nie zajrzałam tam było to połoniczone z lozyskiem które było jescze wemnie a wygladało to okropmie wtedy skojarzyło mi sie to z wielkim kawałkiem watrubki dopiero juz jak było po całum zabiegu jak juz mnie przewiezli z powrotem na sale to doszło do mnie ze było to moje tak upragnione i kochane dziecko strasznie sie nacierpiałam

po niecalych dwuch miesiacach znowu zaszłam w ciazy teraz jestem juz w 23 tyg i wiem juz ze napewno bedzie wszystko wporzadku juz dwa ray widziałam swoja dzidzie na usg i cały czas czuje ja w sobie a raczej go bo bedzie to chłoopak



 
gabi22, życzę dużo szczęścia w byciu mamą! To naprawde wspaniałe uczucie. Miłośc dziecka do matki nie można porównac z żadną inna miłością. Sama się o tym przekonasz jak zobaczysz i usłyszych za ok. 17 tygodni swojego brzdąca. Pozdrawiam.
 
reklama
jak się dowiedziałam że jestem w ciąży poleciałam szybko do prywatnego lekarza bo nie wierzę za bardzo a naszę polską służbę zdrowia.
potwierdziła moje przypuszczenia o ciązy. ależ była radość.
pewniego dnia obudziłam się z silnym bólem brzucha, na szczęście bez krwawnienia.
po szeregu badań okazało się że mam zespół policystycznych jajników i to cud że zaszłam w ciążę. okazało się że miałam też jedno poronienie. nawet o tym niewiedziałam. dlatego tak bardzo nie bolało...
było mnóstwo drogich leków na podtrzymanie, potem zagrożenie przedwczesnym porodem, fenoterol i kołatanie serca.
na szczęście mała urodziła sie o terminie, zdrowa i śliczna. daje nam tyle radości co nic na świecie.
domyślamy sie że niestety będzie to nasze jedyne dziecko, ale wciąż mamy nadzieję że znowu sie uda.
pozdrawiam wszystkie mamusie aniołków.
 
Do góry