Całego listu nie przeczytałam, ale wydrukuję i postaram się, bo bardzo mnie zaciekawił.
Ja mam chrześniaka chorego na autyzm ( 16 lat), synek mojej szwagierki ma 2 lata i 9 miesięcy i nie mówi, pamiętam że kiedyś spotkałam koleżankę która miała 6 letniego synka i zapytała mnie czy zauważyłam że coś z nim nie tak, powiedziałam że nie i wtedy przyznała że ma trochę mniej sprawną lewą stronę ciała bo urodził się z porażeniem mózgowym, ale na szczęście lekarze się szybko zorientowali i nie podali mu szczepionki ( gdyby podali to byłby roślinką), ja za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć co to za szczepionka, ale podobno można ją zastąpić płatną która jest droga.
Nie wiem jak inne styczniówki, ale ja od ok 8 lat obserwuję że większość moich znajomych którzy mają małe dzieci jężdzą na rechabilitację neurologiczną i zastanawiam się czym to jest spowodowane.
Ja sama miałam niezłą akcję z moim synem.
Jak miał 9 miesięcy to dziwnie się zachowywał, wyginał głowę do tyłu i stasznie płakał,( wspomnę że mamy konflikt serologiczny i po porodzie miał ciężką żółtaczkę) więc pojechałam do ponoć bardzo dobrej pediatry prywatnie, ta trzymając mnie w gabinecie godzinę powiedziała mi na co może być chore moje dziecko, jak wyszłam z gabinetu o mało nie zemdlałam: m.in. uraz mózgu, epilepsja, zdziwiła się że dziecko jeszcze nie chodzi, choć światnie raczkowało i chodziło przy meblach, dała skierowanie do neurologa ( oczywiście swojej koleżanki i też prywatnie).
Pani neurolog postukała młoteczkiem w łokcie, kolana i stwierdziła że wszystko ok. ale należy zrobić EEG mózgu, i skierowanie na badanie (oczywiście do swojej koleżanki prywatnie)
Badanie załatwiła mi ciocia która pracuję w szitalu, badanie wyszło bardzo dobrze i moje dziecko ma 13 lat i nie miało większych problemów zdrowotnych, więc myślę że kierowanie rodziców do neuroloiga a potem na rechabilitację to sposób żeby zarobić więcej kasy, ale to moja opinia.
Wybaczcie ale jak sobie to wszystko przypomnę to jeszcze dzisiaj zalewa mnie krew, dlatego się tak rozpisałam.