:-)Witam wszystkie mamy:-)
Ja jestem w takiej sytuacji, że zarówno moja mama jak i teściowa muszą czasami opiekować się Pawełkiem, ponieważ ja jeszcze studiuję.
Nie chciałam brać dziekanki, bo to ostatni rok studiów i w dodatku studiuję zaocznie. Byłam przekonana, że bez tego sobie poradzimy. Mąż też mnie namawiał, żebym nie przerywała studiów.
Babcie były bardzo chętne do opieki nad dzidzią i są nadal z tym, że ja mam mieszane uczucia.
Obie babcie trochę za bardzo przejęły się rolą i zaczynają po swojemu wychowywać nasze dziecko.
Moja mama cały czas uparcie dodaje małemu do wody glukozę, mimo iż ja nie chcę mu dawać glukozy. Z piciem nie mamy większych problemów, ładnie pije wodę, więc glukoza była zbędna, ale moja mama uważa że z glukozą piję więcej...
Zaznaczam, że bez glukozy wypijał wystarczająco, żadnych problemów z zatwardzeniami itp nie było...
Za to teściowa to już kompletnie przeszła samą siebie. Bez naszej zgody, ani nawet nie informując nas o tym zaczęła Pawłowi dawać jabłko. To pierwsza rzecz jaką Pawełek dostał oprócz mleka. Uważam , że to ja powinnam decydować o tym co i kiedy mu wprowadzę, a poza tym to tak naprawdę poczułam, że teściowa odebrała mi wielką frajdę. Nie widziałam ani Pawełka minki, ani nie uczestniczyłam w tym wydarzeniu. To moje pierwsze dziecko i każdy nowy etap jest dla mnie czymś ważnym, ale widać tylko dla mnie.
Z resztą Pawełek ma AZS, mieliśmy dokładnie konsultować co mu dajemy z pediatrą i trochę z tym poczekać. On nawet nie skończył 4 miesięcy. ( gdy ta sytuacja miała miejsce miał 3, 5 miesiąca)
Powiedziałam o tym teściowej, ale ona mi na to, że jej dzieci zaczynały dostawać wszystko od 3 miesięcy, a jak pół roku miały to jadły wszystko i tak powinno być.
Mąż na szczęście zareagował i sytuacja się normuje. Teściowa też się zreflektowała i zaczęła nas bardziej słuchać. Mam nadzieję, że tak zostanie.
Ostatecznie Paweł jabłka już nie dostaje. Rozmawiałam z pediatrą i kazała nam troszkę poczekać. Jeszcze na to wszystko nałożyła się u Pawła infekcja- zaraził się od męża zapaleniem gardła, ma przez to trochę zwężone oskrzela. Inhalujemy go i to pomaga, więc myślę, że nie długo będzie zdrowy. W każdym razie do póki kaszle nie mamy mu nic innego prócz mleka dawać, bo to nie odpowiedni czas.
Jak będzie zdrowy zacznę mu sama wprowadzać po swojemu coś nowego do diety. Zacznę od marchewki. Jabłko też, ale najpierw sam soczek, a potem miąższ.
Eh...
Taka strasznie dziwna sytuacja. Bo z jednej strony za równo teściowa jak i moja mama są bardzo pomocne i potrzebne nam. Poza tymi sytuacjami nie mam na co narzekać...
Miał może ktoś podobną sytuację albo ma pomysł jak unikać takich sytuacji?