reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

to nie tak miało być...

Nie umiem pojąc, nie umiem się pogodzić... Może czas... Pewnie tak. Rodziłam już - solo i w dwupaku, dzieci powyżej 4 kg, każda ciąża na luzie i bez żadnych problemów. No, w drugiej miałam pod koniec zatrucie ciążowe, ale i tak dziecko urodziłam w terminie i zdrowe. Nawet Bąble które były totalna wpadką, nosiłam spokojnie, urodziły się o czasie... Teraz, kiedy tak bardzo pragniemy... Chichot losu jakiś... Teściowa powiedziała że to przez koty - dorobiła do d... filozofię. Ok, zrobiłam tokso - jestem czysta. Więc dlaczego? Co zrobiłam nie tak? Uważałam. Jak kiedyś w zaawansowanej ciąży potrafiłam śmigać na rowerze, tak teraz uważałam na każdy ruch niemal, pilnowałam się żeby nie "bryknąć" nieodpowiedzialnie. I tak...

po tamtej stronie gwiazd
nie ma snów
po tamtej stronie marzeń
nie ma słońca
po tamtej stronie życia
wieczny mrok
i tylko krok oddziela nas
od bólu wspomnień
za moskitierą snu
noc się czai
pochłania światło gwiazd
zjaw korowód
daremnie szukać dnia
na dnie studni
na próżno szukać światła
na dnie piekła
 
reklama
mi lekarz tlumaczyl kiedys ze na pocztaku zdarzaja sie czesto poronienia,wystarczy ze jest slabszy plod. Robilas wszystko super,dbalas,uwazalas,widocznie to bylo nie uniknione. Wiem jak bardzo cierpisz,ale dalas z siebie wszystko by bylo w porzadku. Wychowałas wpaniale dzieci i napewno wychowasz jeszcze jedno
 
kłaczek tak dobrze wiem co czujesz...tak doskonale znam ten bol....ja stracilam 2 wczesne ciaze i ukochane blizniaczki w 23tc...juz mialo byc dobrze gdy nagle wystapila akcja porodowa.....coreczki zyly Amelia 1 minute,Julia 3 minuty....
wiec mam 4 aniolki w niebie...teraz znow jestem w ciazy i oczywiscie musialo mi sie juz cos zlego przytrafic...nie wiedzac o ciazy mialam robione 2 zdj rtg...lekarz kazal czekac do konca I trymestru-albo poronie albo bedzie ok....jeszcze 5t4d czekania...plamie...ale czuje ze dzidzia dala rade...modle sie o to by juz do konca ze mna zostala....
ja tak jak Ty mialam problemy z zajsciem w ciaze(mimo ze mam 24lata-staramy sie od 2006r)i miedzy kazda ciaza bylo rok roznicy...a teraz.....po leczeniu zaszlam w pierwszym cyklu!!!grunt to dobry lekarz....(a czy badalas tarczyce,hormony,wymaz z pochwy i cewki?mi wlasnie z tego wszystkiego cos wyszlo)
wiem ze łatwo pisać-NIE TRAC WIARY....ale nadzieja czasem czyni cuda....
trzymaj sie i wierze ze wkrotce i Tobie sie uda :tak:
 
Robiłam tarczycę, robiłam (wcześniej jeszcze) hormony. Wymazów nie robiłam, cytomegalii z reszta też nie - nikt nie zlecił. Teraz zrobiłam toksoplazmoze bo mnie teściowa wnerwiła, z resztą i tak bym zrobiła bo poczytałam na temat. Przed zajściem w ciążę jeszcze, na wszelki wypadek zaliczyłam normalny przegląd u gina, podstawowe badania - jakieś pół roku temu. Wszystko było ok.
 
Może wyniki histo-pat. na coś wskażą. Trzymaj sie, jest nas tutaj sporo, zdecydowanie za dużo, ale razem jest nam ciut łatwiej i można zarazić się nadzieją.

Spróbuj poczytać wątek ciąża po poronieniu, są tam szcześliwe Mamusie, którym się udało, dziewczyny, które cały czas walczą o swój cud, wszystkie razem pragniemy jednego, a w sercu przeżywamy cały czas swoje tragedie. Zapraszam.
 
na początku było marzenie... moje dzieci dorosłe, on nigdy nie usłyszał "tato". Spotkaliśmy się 3 lata temu - "kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością" - on tuż po trzydziestce, ja nawet bliżej czterdziestu, zmęczeni samotnością, spragnieni ciepła. Udało się, po dwóch latach wspólnego życia postanowiliśmy uzupełnić rodzinę o małe szczęście. Nie było na co czekać - mój zegar już nie tyka nawet, a głośno bije na alarm - półtora roku starań zaowocowało maleńkim życiem. Kolejnych 10 tygodni... Było jak sen - pierwsze usg, poranne mdłości, "alepachniezarazsięporzygam", wyszukiwanie w kalendarzach co teraz rośnie naszemu maleństwu, jakie jest duże, jak się rozwija... Radosne przekomarzanie: "tak, tato Zosi" i "tak, mamo Aleksa"... A potem przyszła noc, która zniszczyła nasz świat. Cholerny 03.czerwca... Jeszcze nie byłam pewna, nie chciałam dopuścić myśli... Przecież nigdy nie... Mam dzieci - zdrowe, każdą ciążę donosiłam... A jednak szpital, podtrzymanie, dopiero nazajutrz usg... Wyrok - ciąża jest ośmiotygodniowa, a my mamy w karcie 10 tygodni. Od dwóch tygodni nasze maleństwo nie żyje. Od dwóch tygodni... Kiedy cieszyliśmy się że naszej kruszynce rosną rączki i nóżki, kiedy cieszyliśmy się że jej serduszko bije, że już ma buzię... Jej już nie było. Nie umiem się pozbierać. W piątek minął tydzień od zabiegu, fizycznie czuję się doskonale, krwawienie ustało po paru dniach, nic mnie nie boli... Poza duszą. Bo wokół kłębi się życie - kobiety w ciąży, małe dzieci... Nie, nie zazdroszczę, nie czuję zawiści - po prostu patrzę na buzie cudzych maluszków i zaczynam się zastanawiać jak wyglądało by nasze maleństwo. Było by chłopcem, czy dziewczynką... Miało by jasne oczy ojca, czy brązowe po mnie?
Ciągle pytam dlaczego...

Kochana jak czytam Twoją historię to serce mi się kroi na 1000 kawałków. Moja jest tak podobna, że jestem zaskoczona! Ja dobiegam teraz czterdziestki. Z pierwszym mężem rozwiodłam się mając 28 lat. Niedługo potem poznałam mojego obecnego męża, który jest ode mnie młodszy o 6lat. Z pierwszego małżeństwa mam syna, który w listopadzie skończy 18 lat. Wraz z moim obecnym mężem zapragnęliśmy dziecka! On jeszcze nie ma dzieci. Chciał być prawdziwym tatą, bo dla mojego syna, tak jak piszesz, jest kumplem. Obawiałam się, że z powodu wieku nie zajdę już w ciążę. Staraliśmy się 11 miesięcy. Robiłam różne badania. Wszystko było ok, owulacja co miesiąc, hormony w normie, cykle regularne. Coś nas tknęło. Zrobiliśmy badanie nasienia i okazało się, że to po tej stronie leży problem! Plemniki po 24 godzinach kompletnie się nie ruszają! Poszliśmy do androloga, przepisał leki. Po dwóch tygodniach zaszłam w ciążę! nasza radość nie miała granic! tak jak Wy. Czytaliśmy, jak rozwija się nasze maleństwo. Przesyłałam mężowi zdjęcia na komórkę, jak teraz wygląda nasza fasolka. W dziesiątym tygodniu razem poszliśmy do ginekologa obejrzeć nasze dziecko, które już w 6 tygodniu widzieliśmy na USG jako małą kropeczkę. Nie miałam żadnych podejrzeń, bo moja pierwsza ciąża przebiegała książkowo, więc nie ma się czym martwić. Na USG okazało się, że ciąża jest wieku 7 tygodni i, że nasze dziecko nie żyje od 3 tygodni. Ja jeszcze jakoś się trzymałam, ale mój mąż prawie zemdlał! Na drugi dzień zabieg! Pustka, rozpacz! Lekarze powiedzieli, że jeszcze możemy się starać, ale wczoraj odebraliśmy badanie nasienia i wyniki znowu są złe. Mój zegar biologicznym pędzi do przodu! Czy jeszcze nam się uda? W piątek idę do ginekologa. Dowiemy się coś więcej. Na dzień dzisiejszy jesteśmy podłamani.
Pozdrawiam, czuję w Tobie bratnią duszę!
 
dziewczyny bede trzymac za ws kciuki,wczoraj sie pomodlilam o wszyteki starajace sie o dzidziusia kobiety,niestety nic wiecej zrobic nie moge:(
 
Fikusek - wielkie dzięki! Ja to już się nawet modlić nie potrafię:-( Jak umrę trafię do wielkiego kotła ze smołą!
 
reklama
Zjola, ja już się nie modlę, złapałam wnerwa... Jak okrutny musi być Ten, którego zwą MIłosiernym, jeśli bawi Go śmierć maleństw? Co Mu zrobiły te dzieciątka, że nawet nie pozwolił im się narodzić? Jeśli to jakaś cząstka Jego planu, to ja pier... taki plan! Wiem, nasze życie jest wypadkową również naszych decyzji - ok, spaprałam całkiem sporo wychodząc za mąż za domowego sadystę, wbrew boskim zaleceniom rozwiodłam się. Wiem, skoro już to zrobiłam, powinnam w myśl reguł gry tkwić samotnie, wierna ślubom kościelnym - tak, zgrzeszyłam bo pokochałam. Mój eks zwolnił się radośnie z funkcji wszelakich, z funkcją ojca na czele, jego relacje z dziećmi były tak wyjechane, że najstarszy już od trzech lat nosi moje panieńskie nazwisko bo nazwiska ojca nosić nie chce. Tak, wbrew prawom boskim nie poczuwałam się do wierności temu człowiekowi, on z reszta dawno już załapał "nowszy model". Bardzo nowszy - 5 lat ledwie starszy od pierworodnego dziecka, ale to szczegół. Tak, pokochałam. Człowieka samotnego, wolnego, skopanego przez życie, ze skrzydłami tak samo połamanymi jak moje - nie rozbiliśmy żadnej rodziny, nie skrzywdziliśmy nikogo naszą miłością, po prostu znaleźliśmy siebie dla siebie nawzajem, moje dzieciaki zyskały fajny męski wzorzec, którego nigdy nie miały. Czy to jest w Jego oczach zbrodnia karana śmiercią?? To niech się wypcha!

bez rąk
bez nóg
bez twarzy
bez oczu które zachwyci błękit
bez ust mogących wyrazić
to co odczuwa serce
które przestało bić
nim rozległ się pierwszy krzyk
drobiną tkanek zaledwie
zakończył się początek
szczęście zniknęło tak nagle
jak cicho przychodzi śmierć
bez swego miejsca na ziemi
nawet bez swojej mogiły
jakby go nigdy nie było...
czemu pozostał więc ból?
 
Do góry