reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Trauma po CC

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.

Olga_b

Początkująca w BB
Dołączył(a)
19 Styczeń 2023
Postów
15
Dzień dobry, będzie długo. Nie wiem czy ktoś mi pomoże czy to wogole przeczyta ale musze chyba się wygadać bo jest mi ciężko. Jestem 7 miesięcy po porodzie i do tej pory nie potrafię pogodzić się z tym jak wszystko się potoczyło. Męczą mnie myśli że mogło być inaczej i lepiej. Czy ktoś tez był w podobnej sytuacji i może pomoc? Pojechałam do szpitala w piątek w nocy po ok 3h skurczy w domu które nie przechodziły ale tez nie robiły się intensywniejsze,wiedzialam ze nie powinnam jechac ale to moje pierwsze dziecko i wie balam, myslalam ze zrobią mi Ktg i wrócę do domu. Na badaniu rozwarcie 1cm ale poinformowali mnie ze idę na patologie ciąży. Tam dopiero podłączenie pod ktg, wszystko było w porządku. Cały drugi dzień przeleżałam bez żadnych informacji co się dzieje, badania prawidłowe, skurcze się wyciszyły całkowicie położna powiedziała ze raczej wrócę do domu, ale po badaniu dzidzia wyszła na ok 4kg i chcieli mnie namówić na CC ale się nie zgodziłam. Na nastepny dzien,to już była niedziela, rano informacja ze wywołujemy oksytocyna bo dziecko duże i nie możemy przedłużać. Cały czas dalej namawianie żebym się zgodziła na CC i ze mam nic nie jeść ani nawet nie pić. Był to środek czerwca, 35stopni na zewnątrz bez klimatyzacji w pokoju, bez wody myslalam ze zdechnę, a ostatni posiłek jadłam dzien wcześniej o 15/16?, a była już 9 rano. Po oksytocynie regularne skurcze co 5min,niestety nie mogłam się za bardzo ruszać bo byłam pod kroplówka i ktg No i miałam źłe wbity wenflon i cała ręka mnie bolała. Rozwarcie dalej nie ruszało. następne KTg po zwiększonej dawce oksytocyny dziecku zaczęło spadać tętno ale jak dawka została zmniejszona to skurcze się wyciszają, rozwarcia wciąż brak. Jestem już jakieś 8h sama,mąż nie może do mnie wejść, nie moge dalej nic pić w tym upale, nie jadłam już jakieś 24h i caly czas słyszę teksty ze powinno już się coś dziać po tej oksytocynie, ze dziecko duże, napewno będą musieli mnie nacinać Albo pewnie pęknę, ze muszę podpisać wszystkie zgody na kleszcze,próżnociag, ze może nie wstawić się w kanał bo za duża główka żebym podpisała ta zgodę na CC to już dziecko będzie ze mna i nie będziemy się obydwie męczyć. Moja mama miała bardzo ciężkie traumatyczne porody SN wiec tez mi doradza żebym się zgodziła. Ja bardzo chciałam rodzic naturalnie,nigdy nie bałam się porodu. Po pytaniu czy mogę poprosstu wyjść do domu i poczekać aż się akcja sama zacznie bo byłam jeszcze 2 dni przed terminem Pani doktor mówi ze nie, bo nie wiadomo jaka będzie reakcja po tej oksytocynie ze nie wypuszczają tak do domu? Bałam sie wyjść na własne życzenie ze cos sie stanie i będzie to moja wina. Teraz nie wiem czy to prawda czy mnie oszukiwali? Byłam psychicznie wymęczona tym brakiem wsparcia,nikt mi nie pomagał,byłam sama, co godzinę tylko przychodziła położna zapytać jak tam. Lekarz mówi ze oczywiście możemy czekać na akcje ale może dojść do zamartwicy i dziecko może umrzeć? Nie wiem teraz skąd to się wzięło? Po tych spadkach tętna po oksytocynie? W końcu z płaczem podpisuje zgodę na CC. Jak powiedziałam ze już zgoda podpisana to stwierdził tekstem „to po co ja sie tak produkuje”. Z sali mało co pamietam, cały czas płakałam, nikt nie zwracał na to za bardzo uwagi, lekarze sobie żartowali między sobą, pamietam jeden test ze główka była bardzo wysoko i nie wstawiła by sie w kanał. Dochodzę długo do siebie,rana bardzo boli, przy pionizacji prawie zemdlałam, każde wstawanie z łóżka trwa kilka minut,krwawię bardzo długo i blizna długo bolała. Z dzieckiem od początku na szczęście wszystko ok. Leciałam chyba na adrenalinie bo dopiero po kilku dniach do mnie doszło co się wogole stało. Dlaczego nie zaproponowano mi innego sposobu wywołania porodu? Balonika, czopków, lewatywy? Czy od początku wiedzieli cos czego mi nie mówili czy poprostu im się nie chciało czekać? Na wypisie mam CC z powodu dużego płodu,ale przecież wiem ze 4kg na usg to nie jest wskazanie do cięcia, nawet dwa dni wcześniej na badaniu u mojej Pani doktor taka dostałam informacje ze do 4,5kg spokojnie rodzimy naturalnie. Mam okropne wyrzuty sumienia ze tak się to potoczyło,ze ciało mnie zawiodło i moje dziecko. Ze ja sie poddałam i zgodziłam sie może za wcześnie, ze jednak wymusili na mnie te decyzje. Ze nie zaznałam tego porodu naturalnego i nie dałam dziecku wszystkiego co dobre z nim związane tylko została tak wydarta ze mnie jak nie była na to jeszcze gotowa. Nie moge spać bo co wieczór wracają do mnie te myśli dlaczego tak sie stało, nie moge nawet słyszeć słowa poród, bo od razu płacze. Ciężko mi, wiem ze powinnam sie udać do psychologa ale trudno mi zrobić ten pierwszy krok. Czy ktoś miał podobna sytuacje, ze miał CC ale w sumie nie wie dlaczego tak sie wszystko potoczyło? Albo może wiecie dlaczego nie zaproponowano mi innego sposoby indukcji lub dlaczego nie moglam wyjść do domu?
 
Ostatnia edycja:
reklama
Na fb jest grupa naturalnie po cesarce. Tam są świetne dziewczyny które Ci pomogą. Do tego warto przepracować to na terapi. Poród już się odbył więc czasu nie cofniesz i nie możesz się tym zadręczać. Co najwyżej jak planujesz kolejne dzieci to możesz się przygotować na udany vbac

U mnie była trochę inna sytuacja, ale vbac super i myślę że dużo w tym zasugi właśnie wyżej wymienionej grupy
 
Ja gdy dowiedziałam się że zamiast porodu naturalnego czeka mnie CC... przepłakałam cały dzień.
Chciałam rodzić naturalnie, cc panicznie się bałam.
U mnie powodem było ulożenie dziecka. Ile ja się nagimnastykowałam ,żeby pomóc dziecku się obrócić to tylko ja wiem, ale nic z tego.
Wyszło jak wyszło, cc jest za mną, synek lada moment kończy 7miesięcy.
Nie czuję się w ogóle gorsza od matek które rodziły naturalnie.
Potem była porażka z karmieniem piersią- musieliśmy karmić mlekiem modyfikowanym. Też przepłakałam cały dzień .
Ale dzisiaj też nie czuję się z tego powodu gorsza.

Może pomyśl z inną stronę : co gdybyś rodziła naturalnie a dziecko się zakleszczyło i faktycznie nie potrafiłoby wyjść , gdyby zaczeło spadać tętno, mijałyby godziny ale może i minuty które są wtedy bardzo ważne gdy dziecko jest o krok od przyjścia na świat ... i nagle z jakiegoś powodu nie potrafi.
Wtedy zarzucałabys sobie : dlaczego byłam taka uparta i nie zgodziłam się na cc od razu.

Nigdy nie będziesz wiedzieć. Zawsze jest tylko : a co by było gdyby ...
Tej pewności nikt nigdy nie będzie mieć, bo każdy przypadek jest inny.
Ważne jest na koniec że dziecko przychodzi na świat.
Głowa do góry ❤
 
Zawiedli totalnie ludzie w koło ciebie, złe podejście do osoby rodzącej pierwszy raz , brak informacji,empatii...(!)
Samo cc -cóż - ot jeden ze sposobów by bezpiecznie dziecko było na świecie. Nasze plany,chcenie czy nie nie raz nie mają racji bytu...
Nie demonizuj samego faktu cc.Są matki które płaczą bo dzieci mają porażenie dziecięce...którym nie chciano zrobić cc,przedłużano, albo dziecko odeszło... To jest dopiero rozpacz i powód do traumy.

To już się stało,zadziało,czasu i spokoju na przepracowanie ci życzę.
Najważniejsze że dziecko przy tobie
 
Ja rodziłam 12 h po wywołaniu balonikiem, kroplówką z oksytocyna, czopkami wszystkim na raz. Miałam straszne skurcze. Rozwarcie na 8 cm ale szyjka się nie otwierała. Po godzinie doktor przypomniała sobie żeby sprawdzić tętno dziecku gdzie okazało się że jest brak co chwilę spada. W 7 min znalazłam się na CC i wyciągnęli dziecko. Na szczęście wszystko dobrze. Na górze podczas cesarki dowiedziałam się że i tak naturalnie bym nie urodziła bo dziecko było za wysoko i źle ułożone 🙆🙆i że to nie moja wina . Też chciałam rodzic naturalnie ale cóż. Cieszę się że już po wszystkim i z dzieckiem wszystko ok
 
Ja jeszcze nie rodzilam, ale moja przyjaciolka miala taka sytuacje jak Ty - przy skurczach na oxy dziecku spadalo tetno, miala cesarke natychmiastowa, bo okazalo sie, ze maluch byl owiniety pepowina i kazdy skurcz go przyduszal…
Sciskam Cie mocno. Najwazniejsze, ze wyszliscie z tego oboje calo i zdrowo, ale ogromnie wspolczuje tego, jak Cie potraktowano 🥺🤎 Sama lezalam w czasie ciazy na ginekologii dwa razy i zauwazylam ogromna tendecje do traktowania pacjentki jak kolejnego egzemplarza na tasmie a nie czlowieka. Malo kto mi sie przedstawial, tlumaczyl, co sie dzieje. Jak dostalam sterydy na plucka malego to musialam pytac pielegniarke, co mi w ogole wkluwa…
Mysle, ze rozmowa z psychologiem moglaby Ci pomoc - nie masz sie o co obwiniac, ale podejrzewam, ze hormony po porodzie jeszcze szaleja i musisz to sobie na spokojnie w glowie poukladac 🤍 Zycze wszystkiego dobrego.
 
Doskonale Cię rozumiem, ja jestem już prawie 2 lata po cc, ale ciągle nie mogę się z tym pogodzić, ciągle niedobrze mi się robi jak sobie uświadamiam, co przeszłam (co mi pocięli i porozrywali).

Od jakiegoś 30tc kiedy to dowiedziłam się, że dziecko było ułożone miednicowo, robiłam wszystko, co można, żeby uniknąć cc, łącznie z obrotem zewnętrznym w 37tc (najszybciej jak można), który ku mojej radości zakończył się sukcesem. Jednak 2 tygodni po nim zaczęły mi się sączyć wody, a skurczy nie było żadnych. W szpitalu bali się zakarzenia, bo dziecko już ponad dobę było prawie bez wód, więc na szybko wywoływanie porodu, ale tylko oksytocyną -- byłam przeszczęśliwa, że przynajmniej nie tną. Po 12 godzinach męki i hoktolitrach wpompowanej oksy nie było postępu, więc zaczęli mnie straszyć, że jest już duże ryzyko zakażenia i żebym się zgodziła na cc. Sama się zaczęłam bać, więc się zgodziłam, ale stres z tego powodu spowodował u mnie histerię i wzrost ciśnienia do ok. 180/120 -- potem miesiąc brałam leki na nadciśnienie. Samą cc wspominam jako najbardziej obrzydliwe doświadczenie mojego życia. Co do następstw, to pomijając godziny i pieniądze poświęcone na pracę z blizną, rozerwanie mieśni przy cc (i może byle jakie zszycie) spowodowało, że mój brzuch przez długi czas po porodzie wyglądał jakbym nadal była w ciąży, do tego pojawiła mi się przepuklina pępkowa. Zajęło mi kilka miesięcy fizjoterapii by w miarę wyglądać i funkcjonować.

Szczerze, niezmiernie denerwowały i denerwują mnie kometarze typu "zapomnij", "przejdź do porządku dziennego", "najważniejsze, że dziecko zdrowe", bo kompletnie pomijały moje zdrowie psychiczne i fizyczne, traktując mnie przedmiotowo. Osobiście probowałam psychoterapii, ale nic nie dała, tylko bardziej mnie denerwowała. Co nie znaczy, że Tobie nie może pomóć, zawsze warto spróbować. Niestety nie mam dobrych rad, jedynie duże zrozumienie i pocieszenie (?), że nie jesteś sama.
 
Ja Ci opowiem. Moja córka jutro kończy pół roku. Zawsze mi się wydawało że ciąża to będzie dla mnie piękny i radosny czas oczekiwania na dzidziusia. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalna. Najpierw trafiłam do szpitala w 23 tyg ze skracająca i rozwierającą się szyjka macicy. Założenie szwu i jakoś uratowali. W 32 tyg USG i kolejny szok dziecko się nie obróciło do porodu. Lekarze mnie uspokajali że jeszcze jest czas. W 36 tyg kolejny pobyt w szpitalu ze względu na wymioty. Pod koniec 37 tyg zbyt mało wód i decyzja o cesarce. Dziecko się nie obróciło. Ból po cesarce był nie do zniesienia nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Do tej pory czuję ta Blizne chwilami. Kolejna rzecz zawsze myślałam że będę idealna matka przecież to mój największy skarb a tymczasem właśnie jesteśmy w szpitalu bo przy mnie dziecko spadło z bardzo wysokiego łóżka i ma pęknięta kość czaszki. Także widzisz kochana nie zadręczaj się tylko ciesz się tym swoim skarbem. Życzę Wam wszystkiego dobrego i dużo zdrówka przede wszystkim
 
Naprawdę tak rozkładacie na czynniki pierwsze swój poród ? Kurcze spojrzycie, że macie zdrowe dzieci. A jak przyszły na ten świat nie powinno mieć znaczenia ! Ważne że są ! Nie potrzebnie się nakręcacie i czujecie do siebie żal ... Zawsze kij ma dwa końce a co jeśli byście nie zorbily CC ? I poród naturalny by zaszkodził dziecku ? Uważam że trzeba posłuchać się lekarzy a nie własnych "planów" w trakcie proodu nie da się wszystkiego zaplanować - przyjmijcie taktykę było minęło i cieszcie się życiem ! Bo macie dla kogo żyć ! Serio nie szukajcie problemów tam gdzie ich nie ma ... Zajmijcie głowę czyms innym i doceniajcie, że macie zdrowe dzieci ;) wiele kobiet na pewno wam zazdrości ;) a większość społeczeństwa temat jak się dziecko pojawiło na tym świecie ma "gdzieś" . Żyj kobieto ;) weź kubek kawy idź na spacer i uśmiechnij się ;) bo i tak jesteś niesamowita szczęściara ;),. Chcoiaz jeśli dalej będziesz czuła takie emocje - to polecam psychoterapię bo jednak ciąża to skok hormonów i odwrócenie życia do góry nogami może musisz z kimś obcym przerobić temat żeby zrozumieć - że jesteś w sumie wygrana ;) i niema czym się dobijać ;)
 
reklama
Miałam trzy cięcia. Dwa nieplanowane. Po pierwszym cięciu, podczas tej hormonalnej burzy po porodzie, miałam podobne myśli i nie bardzo chciałam się zajmować synem. Czułam, że nie dałam rady, że nie dałam dziecku wszystkiego, a do tego mały nie chciał jeść mojego mleka.
Ale to mija. Serio. Syn jest zdrowym prawie nastolatkiem. Co się stało to się stało. Wydałaś na świat dziecko i jesteś dla niego wszystkim. Też wszystko mu dałaś, bo dałaś mu życie :)
Masz wsparcie w domu? Blizna Kochana też w końcu przestanie ciągnąć. Nie daj się złym myślom!
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry