M
mamu$ia
Gość
Mam ogromny problem.... Mieszkamy z mężem u jego
rodziców wszystko byłoby dobrze gdyby nie teściowa...
Na 2 tygodnie przed ślubem miałam skurcze więc musiałam
spędzić kilka dni w szpitalu wtedy ustaliliśmy z mężem,
że nie będziemy robić przyjęcia tylko mały obiad w
gronie najbliższej rodziny. To od razu nie spodobało
sie jego mamie... Kiedy jej o tym powiedział, próbowała
na niego wpłynąć żeby odłożyć ślub na rok. Była
awantura i mąż sie z nią bardzo pokłócił. Powiedziała,
że nie będziemy robić żadnego obiadu po ślubie w domu,
bo ona nie będzie obsługiwać gości (choć ja
proponowałam, że zrobie to z pomocą mojej mamy). Kiedy
robiła pranie specjalnie wyciągła rzeczy mojego męża i
zostawiła... Poza tym można sie domyślić jaka panowała
atmosfera w domu. Dla świętego spokoju zgodziłam sie
żeby było tak jak miało być czyli w restauracji w
większym gronie. Na przyjęciu rodzice mojego męża cały
czas mówili mu żeby już nie pił itp choć on nie był
nawet lekko wstawiony. Później to samo próbował mu
wmówić jego przyszły szwagier i powiedział mu naprawde
przykre słowa wtedy mąż zareagował agresją... Na
szczęście do żadnej bójki nie doszło. Goście zaczęli
sie rozjeżdzać, a impreza sie kończyła. Teściowa
zaczeła obsmarowywać mojego męża przed moją mamą
(opowiadała rzeczy, które wogóle nie miały miejsca i
powiedziała na koniec, że my go wszyscy jeszcze
poznamy...) na szczęście ona zna mojego Ł. i nie
uwierzyła w te bajki. Teściowa nie oddała mi kopert,
które dostaliśmy pomimo tego, że po nie do niej
poszłam. Nie chciałam sie kłócić, bo byłam w 36 tyg.
ciąży, a męża nie chciałam denerwować. Odzyskalismy je
dopiero na drugi dzień. Noc poślubną spędziliśmy u
mojej mamy, do teściów wróciliśmy dopiero na drugi
dzień i też nie dużo przebywaliśmy w ich towarzystwie.
Oni ciągle mówili mojemu mężowi, że powinien przeprosić
przyszłego szwagra, choć nie wiedzieli jak to było
naprawde (w czasie tej kłótni byłam tylko ja obok nich
i nikogo więcej). Teściowa używała argumentu, którego
już nawet dzieciaki nie używają, bo wtedy od razu
wiadomo, że kłamią, niby ktoś tam był i wszystko
słyszał, ale nie może powiedzieć kto... Mąż był
nieugięty, a ja go w pełni popierałam. Po urodzeniu
dziecka jest tylko gorzej. Teściowa cały czas sie
wtrąca, bierze małego na ręce jak grzecznie leży co
skutkuje potem tym, że po kąpieli nie chce spać i jak
sie go tylko położy to płacze... Nic na nią nie działa,
żadne rozmowy, awantury... Wszystko co robimy
krytykuje, traktuje Szymona jak swoje dziecko i myśli,
że wolno jej go sobie tak "wychowywać" . Ostatnio kiedy
mąż poszedł rano do pracy przebierałam małego i miałam
już zrobione dla niego mleko, specjalnie cieplejsze
żeby troszke przestygło w czasie przebierania. Mały nie
lubi jak sie go przebiera kiedy ma kupke więc płakał.
Teściowa jak zwykle weszła bez pukania (była 5 rano..)
i zapytała czy mi pomóc powiedziałam, że nie i
myślałam, że wyjdzie, ale ona wzięła butelke z mlekiem
i sprawdziła w jakiej jest temp. Powiedziała, że jest
zimne (było w temp. troszke wyższej niż pokojowa) i
wzieła mi butelke do kuchni i zaczęła ją podgrzewać.
Kiedy przebrałam małego wziełam go na ręce i poszłam
natychmiast zabrać jej butelke nie chciała mi jej oddać
więc jej ją wyrwałam... Stwierdziła,że naczytałam sie w
internecie i myśle, wszystko wiem. Odpowiedziałam jej
tylko "tak jasne", bo nie miałam ochoty sie z nią
przegadywać... Na drugi dzień jak zwykle zaczeła
matkować mojemu synowi więc znów była kłótnia i od tego
czasu nie rozmawiamy ze sobą. Ona nie ma dostępu do
dziecka, a atmosfera jest gorsza niż na wojnie... Wiem,
że prędzej czy później zacznie sie zachowywać jakby nic
sie nie stało i będzie robić to samo...
Prosze doradzcie co zrobić żeby teściowa przestała sie
wtrącać. Nie pomagają rozmowy ani na spokojnie, ani
krzyki...
rodziców wszystko byłoby dobrze gdyby nie teściowa...
Na 2 tygodnie przed ślubem miałam skurcze więc musiałam
spędzić kilka dni w szpitalu wtedy ustaliliśmy z mężem,
że nie będziemy robić przyjęcia tylko mały obiad w
gronie najbliższej rodziny. To od razu nie spodobało
sie jego mamie... Kiedy jej o tym powiedział, próbowała
na niego wpłynąć żeby odłożyć ślub na rok. Była
awantura i mąż sie z nią bardzo pokłócił. Powiedziała,
że nie będziemy robić żadnego obiadu po ślubie w domu,
bo ona nie będzie obsługiwać gości (choć ja
proponowałam, że zrobie to z pomocą mojej mamy). Kiedy
robiła pranie specjalnie wyciągła rzeczy mojego męża i
zostawiła... Poza tym można sie domyślić jaka panowała
atmosfera w domu. Dla świętego spokoju zgodziłam sie
żeby było tak jak miało być czyli w restauracji w
większym gronie. Na przyjęciu rodzice mojego męża cały
czas mówili mu żeby już nie pił itp choć on nie był
nawet lekko wstawiony. Później to samo próbował mu
wmówić jego przyszły szwagier i powiedział mu naprawde
przykre słowa wtedy mąż zareagował agresją... Na
szczęście do żadnej bójki nie doszło. Goście zaczęli
sie rozjeżdzać, a impreza sie kończyła. Teściowa
zaczeła obsmarowywać mojego męża przed moją mamą
(opowiadała rzeczy, które wogóle nie miały miejsca i
powiedziała na koniec, że my go wszyscy jeszcze
poznamy...) na szczęście ona zna mojego Ł. i nie
uwierzyła w te bajki. Teściowa nie oddała mi kopert,
które dostaliśmy pomimo tego, że po nie do niej
poszłam. Nie chciałam sie kłócić, bo byłam w 36 tyg.
ciąży, a męża nie chciałam denerwować. Odzyskalismy je
dopiero na drugi dzień. Noc poślubną spędziliśmy u
mojej mamy, do teściów wróciliśmy dopiero na drugi
dzień i też nie dużo przebywaliśmy w ich towarzystwie.
Oni ciągle mówili mojemu mężowi, że powinien przeprosić
przyszłego szwagra, choć nie wiedzieli jak to było
naprawde (w czasie tej kłótni byłam tylko ja obok nich
i nikogo więcej). Teściowa używała argumentu, którego
już nawet dzieciaki nie używają, bo wtedy od razu
wiadomo, że kłamią, niby ktoś tam był i wszystko
słyszał, ale nie może powiedzieć kto... Mąż był
nieugięty, a ja go w pełni popierałam. Po urodzeniu
dziecka jest tylko gorzej. Teściowa cały czas sie
wtrąca, bierze małego na ręce jak grzecznie leży co
skutkuje potem tym, że po kąpieli nie chce spać i jak
sie go tylko położy to płacze... Nic na nią nie działa,
żadne rozmowy, awantury... Wszystko co robimy
krytykuje, traktuje Szymona jak swoje dziecko i myśli,
że wolno jej go sobie tak "wychowywać" . Ostatnio kiedy
mąż poszedł rano do pracy przebierałam małego i miałam
już zrobione dla niego mleko, specjalnie cieplejsze
żeby troszke przestygło w czasie przebierania. Mały nie
lubi jak sie go przebiera kiedy ma kupke więc płakał.
Teściowa jak zwykle weszła bez pukania (była 5 rano..)
i zapytała czy mi pomóc powiedziałam, że nie i
myślałam, że wyjdzie, ale ona wzięła butelke z mlekiem
i sprawdziła w jakiej jest temp. Powiedziała, że jest
zimne (było w temp. troszke wyższej niż pokojowa) i
wzieła mi butelke do kuchni i zaczęła ją podgrzewać.
Kiedy przebrałam małego wziełam go na ręce i poszłam
natychmiast zabrać jej butelke nie chciała mi jej oddać
więc jej ją wyrwałam... Stwierdziła,że naczytałam sie w
internecie i myśle, wszystko wiem. Odpowiedziałam jej
tylko "tak jasne", bo nie miałam ochoty sie z nią
przegadywać... Na drugi dzień jak zwykle zaczeła
matkować mojemu synowi więc znów była kłótnia i od tego
czasu nie rozmawiamy ze sobą. Ona nie ma dostępu do
dziecka, a atmosfera jest gorsza niż na wojnie... Wiem,
że prędzej czy później zacznie sie zachowywać jakby nic
sie nie stało i będzie robić to samo...
Prosze doradzcie co zrobić żeby teściowa przestała sie
wtrącać. Nie pomagają rozmowy ani na spokojnie, ani
krzyki...