reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wielka chwila moja i mojej dzidzi

Oj jejku jak milo to czytac !!!
Monika ja tez bylam bardzo glodna na porodowce i nikt mi nie powiedzial ze niewolno jesc i zjadlam jablko ale dostalam ochrzan.....
Ewa masz synka zlosniczka taki numer tacie odciac...?!:cool2:
 
reklama
monika- dobrze ze nie bylo chyba az tak zle, i niezle z tym anastozjologiem i szybszym znieczuleniem:-D , ale lepiej wczesniej niz wcale:-D

ewa- napewno martwilas sie jak synek nie chcial sie przesowac ale dobrze ze wszystko juz jest ok jestescie razem:tak:
 
sa_raa my rodzilismy w madurowiczu jestem bardzo zadowolona tak jak mialo byc bylo nikomu nic nie dawalam i nikogo nie znalam procz przez przypadek pojawjajacej sie mojej bylej pani dr. a Ty gdzie chcesz rodzic?:tak:
 
no to teraz kolej na mnie
icon_biggrin.gif

no wiec...dzien wczesniej a raczej noc wczesniej (czyli w czwartek) przed porodem mialam skurcze ale nieregularne i sluz z krwia...wszyscy przepowiadali ze to juz niedlugo i mieli racje bo w piatek 10 listopada o godzinie 1.40 w nocy obudzil mnie skurcz...nie byl on bardzo bolesny wiec sie nim tak za bardzo nie przejelam i postanowilam pojsc dalej spac...co jednak nie udalo mi sie tego zrobic gdyz nastapily kolejne skurcze...po godzinie skurczowania (ok 3 godz) zaczelam je liczyc czy sa regularne...sa co 10 min. nie budzac meza pochodzilam sobie po mieszkanku ulozylam sobie pieknie wloski wymodelowalam wyprostowalam (no bo to nie moglambyc ja gdybym tego nie zrobila :tak: ) sprawdzilam jeszcze raz torbe do szpitala czy wszystko jest i delikatnie obudzilam meza bo skurcze juz byly co 7 min:
On:co??juz bedziemy rodzic??
Ja:no chyba sie juz zaczyna(jeszcze tak do konca w to nie wierzylam i nie wiedzialam czy to to)
On:masz skurcze??a co ile??
Ja:tak mam co 6,7 min
On:a odeszly ci wody??
Ja:jeszcze nie
On:eeeeeeeeeeee to jeszcze nie rodzisz
i poszedl spac uwierzycie??ja szok:szok: no ale po chwili sie przbudzil i sie zapytal czy to faktycznie to i czy jedziemy do szpitala...stwierdzilam ze to jeszcze nie pora ale zaczelismy sie ubierac obdzwonilam wszystkich ze jedziemy rodzic wiec zaczely sie zyczenia powodzenia itd itp. gdy skurcze juz mialam regularne co 5 min postanowilam ze jedziemy (byla 4.30 rano)ale jeszcze po drodze musialam, bo sie uparlam, jechac po aparat co tak tez sie stalo (no przeciez bez niego nie moglo sie obyc;-) ). w szpitalu przyjal mnie taki staaaaaaary dziadek z okularami jak denka od butelki (pomyslalam sobie: pieknie, slepy dziadek bedzie odbieral mi porod) i po stwierdzeniu ze rozwarcie jest na 2cm dopiero powiedzial ze jeszcze dluuuuuuuuga droga przede mna i ze maz moze isc do domu pospac sobie troszke i przyjechac pozniej. polozyli mnie na sali i tak sobie siedzialam i chodzilam i lezalam (czas lecial baaardzo szybko) i o godz 8 przyszedl maz bo chcial ze mna rodzic ale polozna powiadomila go ze nie ma miejsca wogole na porod rodzinny bo jak pech chcial w tym czasie bylo 7 rodzacych i dwa ciecia cesarskie:confused: wiec odeslala go do domu:-( . oczywiscie moglam sie z nim zobaczyc ale ciezko bylo siedziec ze skurczami w poczekalni:confused: na sali porodowej jeszcze nikt nie rodzil polozne mialy duzo pracy bo wszystkie mialy skurcze i byly dwie kobiety z jakimis problemami wiec pozostale pacjentki zostaly odzucone na drugi plan w tym i JA do tej pory mnie nie zbadano ani nie zrobiono lewatywy wiec sobie dalej siedzialam cichutko a skurcze juz mialam coraz silniejsze i co 2 min...
o 10 przyszedl znowu maz ze koniecznie chce byc ze mna na sali wiec polozna przyszla do mnie ze stwierdzeniem ze maz przyszedl w "odwiedziny" i ze jak chce go zobaczyc to mam wyjsc na krytarz.powiedzialam jej ze nie mam juz sily tam isc i chce go tutaj ze mamy poorod rodzinny wiec mam do tego prawo!!a ona do mnie ze nie wygladam jeszcze na zaawansowany porod! no to ja do niej(przyznam sie szczerze ze sie troszke wydarlam:zawstydzona/y: ) ze z kad ona to moze wiedziec jak do tej pory jeszcze mnie nikt nie zbadal!!!??!!!troszke sie oburzyla ale wziela mnie w koncu na fotel a wtedy krzyknela:o Jezu to tutaj juz mamy 8 cm!!pani juz zostaje na sali(porodowej) i nie ma juz czasu na lewatywe!!
zawolali mojego meza i od tej pry rodzilismy razem:-) po przebiciu pecherza plodowego (bo do tej pory nie odeszly mi wody) zaczelo sie najgorsze skurcze byly tak silne ale nie minelo 10 min moich jekow zaczely sie parte ktore najgorzej wspominam po 20 min parcia o godz 11.20 moja NAJUKOCHANSZA ISTOTKA NA SWIECIE MOJ ANIOLECZEK PAULINKA byla juz na moim brzusiu wazyla cale 3 kg i mierzyla 55 cm (w tym dniu urodzilam najmniejsza kruszynke)
a wogole to mialy tam duzo smiechu ze mnie bo jak wyciagneli malutka ze mnie to krzyknelam ze jestem w niebie a jak mnie szyla(bo peklam,nie nacinali ale peklam bo malutka wraz z glowka i raczka wychodzila) to powiedzialam zeby tego nie robila bo to strasznie boli(naczytalam sie za duzo ) a jak juz to chce jakies znieczulenie.w rzeczywistosci nic nie bolalo
tak po krotce skurcze sa do zniesienia troszke bola ale telewizor moglam przy nich ogladac najgorsze i najbardziej bolesne byly skurcze parte na szczescie nie trwalo to dlugo a pozniej to mnie juz nic nie bolalo jak wyciagneli malutka a poza tym tak szybko zlecial mi czas ze zanim sie obrucilam lezalam juz na fotelu z ANIOŁECZKIEM :-)
no to tyle chyba nic nie oposcilam mam nadzieje ze nikogo nie zanudzilam ale chcialam sie z kim tym podzielic

a o to moja KROLEWNA:-)
 
Sliczna opowiesc jak ja teraz lubie czytac o porodach nie to co wczesniej...hihihihi az milo popatrzec ze tak wiele trudu tak slicznie potem wyglada....:-)
 
reklama
No to może ja coś napiszę.
Wieczorem 23go byłam na wizycie u gin, gdzie się okazało że mam rozwarcie na 4 cm i jakoś dziwnie się czułam, takie bóle jak przy miesiączce. Gin powiedział że już prawie połowę porodu mam za sobą i jak mnie nic w nocy nie weźmie to mam się porządnie wyspać, zjeść śniadanie i przyjechać do szpitala koło godz 11 na zapis KTG, on będzie miał zmianę to postara sie żebym urodziła. Wahałam się co zrobić, bo nie chciałam nic przyśpieszać, ale w końcu to już po terminie było, takie rozwarcie i on na zmianie, moja mama też mnie utwierdziłą że powinnam zostać w szpitalu. Obawiałam się oby to za długo nie potrwało.
Noc przetrwałąm, bóle zesłabły, tzn na ktg coś wykazywało ale to nie to. Zostałam, 24go koło 13stej dostałąm pierwszy zastrzyk oksy.. zrobiono mi lewatywę, porem drógi i trzeci zastrzyk. Coś zaczynało mnie pobolewać, ale to jeszcze nie to. O 14stej za przyczyną mojego gin odeszły mi wody i się zaczęło, bóle co 5 -4 min. Leżałam podpięta pod KTG gdzie widać było wyraźnie że bóle coraz mocniejsze i częstsze. Za chwilę już rozwarcie na 6-7 cm, pobujałam się na piłce a bóle przybierały na sile, kiedy to myślałam że "odlecę" :baffled:, a pomiędzy spać mi się chciało. Było przed 16-stą rozwarcie na 8 cm już leżałam na łóżku, okropne bóle przypomniały mi poprzedni poród. Poprosiłą o coś przeciwbólowego bo już nie mogę wytrzymać, ale położna powiedział że to już za późno bo już przy finiszu jesteśmy a to mogłoby tylko zahamować akcję. Położna kazała mi ją wołać jak będę czóła parcie jak na kupkę, w końcu ją wołam, ona pyta jak czuję, ja na to w bólach krzyczę że nie wiem :wściekła/y:, ale pewnie to już :wściekła/y:. No i faktycznie zaczęły się bóle parte. Dzięki dobrym wskazówkom od położnych w przeciągu 10 min przy trzecim bólu partym o 16.25 urodziłam. Ale to nie koniec szczęścia, mówiłam wszystkim że będzie syn, bo tak niby miało być, a tu położna nic nie mówiąc pokazuje mi dziecko od tyłu i wielki szok:szok: :szok:. Mówię - "córka???":confused: Jaka niespodzianka, podwójne szczęście, chciałam płakać ale nie mogłam ani łzy uronić, szczęście co nie miara, nie do opisania :-). Nawet położne mówiły mi, że jaka szczęśliwa mama..... i tak zawsze powinno być :tak:.
Potem szycie, nie miałam nacięcia bo zapowiadało się super, gółwka wyszła ale mała miała wychodziłą z rączką przy barku więc popękłąm, łeeee...:baffled:
Ale w porównaniu do poprzedniego porodu czułam się luksusowo ;-) (o ile tak można powiedzieć po porodzie :dry:)
Jak wiecie chciałam żeby mój R. był ze mną ale niestety nie chciał, zaraz po zadzwoniłam do niego (był właśnie w drodze do szpitala) i oznajmiłam mu że mamy córeczkę, nie mógł uwierzyć i pytał kilka razy czy aby go nie nabieram. W niecałe pół godziny po porodzie tatuś zobaczył swoją córeczkę :-).
Wszyscy bliscy byli w szoku że to nie chłopak i nie chcieli uwierzyć że nie wiedzieliśmy wcześniej, że pewnie ich nabraliśmy wiedząc że będzie dziewczynka. A to dla nas też była miła niespodzianka :tak: :tak:.

Więc w rezultacie dzięki mojemu gin urodziłam w niecałe 2,5h z czego II faza porodu trwała 10 min.
Ojjj... ale dobrze że już po wszystkim i mam swoją małą kruszynkę, niespodziankę przy sobie :happy: :happy:
 
Do góry