no dobrze to piszę o mojej szpitalnej tułaczce.
mała była jednak z hipotrofia czyli zachamowanym wzrostem, więc łozysko pod monitoringiem miałam. do tego okazało sie, że moja anemia poszła bardzo do przodu i jeszcze wyniki związane z krzepliwościa krwi mi sie bardzo pogorszyły. miałam nawet akcje z zanikiem tetna małej, na szczęscie fałszywy alarm, ale co się strachu najadłam to moje.
dostałam zastrzyki na rozwój płucek no bo zagrozenie porodem przedwczesnym, leki na poprawienie przepływów. obowiązkowo codzienne ktg. mała podrosła i juz wszystkie parametry ma na 35 tydzień, poza brzuszkiem. brzuszek jest ważny, poniewaz jak jest mniejszy to własnie może wskazywac na problemy z odżywianiem malutkiej. takze dalej musze obowiazkowo co najmniej dwa razy w tygodniu biegac na ktg, co jeszcze to pewnie dowiem sie w poniedziałek od mojej pani doktor.
dlaczego wczoraj ryczałam... bo to jest tak najpierw sie stresujesz, że się nie dostaniesz do szpitala, póxniej, że tam jesteś, a jak maja Cie wypisac to sie tez martwisz, że coś w domu przeoczysz i może być źle. także totalna hustawka emocjonalna.
do tego oddział też no wiadomo same dziewczyny z ciążami, każda tam w sumie ma jakis problem i często to sie udziela.
takze ogólnie źle nie jest, ale musze juz do konca ciązy uważac i w razie czego gnac do szpitala.