A jeszcze dodam, że wtedy sala porodowa była pięcioosobowa. Takie boksy jakby, oddzielone parawanami. Albo nie, zależy, czy się komuś chciało zasłonić. I tak z tyłkiem na wierzchu, pod ktg na leżąco, bo kto by pomyślał o tym, że można ktg w innej pozycji zrobić, ledwo dysząc, miałam obok siebie 2 towarzyszki, obie podpięte pod kroplówkę do CC i patrzace z politowaniem, jak ja się męczę. Jedna stwierdziła, że patrząc na mnie bardzo się cieszy z cesarki. Prosto mi w twarz, na moim kryzysie 7 centymetra. Nie mówiąc już o tym, że każdy sobie wchodził i wychodził kiedy chciał :/