reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Życie po stracie

Dołączył(a)
10 Luty 2020
Postów
7
Chciałam gdzieś się wygadać bo po prostu nie wiem jak dalej żyć. W 2016 zaczęliśmy starać się o dziecko, zaszłam od razu ale to była tylko ciąża biochemiczna, niska beta, kilka dni szczęścia i wiary, że wszystko będzie dobrze. Koniec ciąży i moje załamanie, totalna znieczulica lekarzy, bo mógł mi się okres spóźniać kilka dni, mogłam tego nie wiedzieć. Miałam, to zupełnie zignorować. Nie zignorowałam, kompletnie się załamałam i dalej staraliśmy się o dziecko, po chyba 8 miesiącach zaszłam w kolejną ciążę, znowu niska beta i po ciąży. Dla lekarzy to nic nie znaczyło. Chciałam wyjechać na koniec świata ale zaszłam w kolejną ciążę. Wysoka beta, 9 miesięcy panicznego strachu i poród zakończony sukcesem. W 2 giej dobie dowiedziałam się, że moje dziecko "zwalnia", bicie serca stawało się za wolne, zabrali ją na obserwację. Myślałam, że umrę z nerwów, okazała się, że wszystko z nią, miała niegroźną wadę serca ale ja bałam się o nią panicznie dręczona przerażającymi myślami jeszcze kilka miesięcy. Stanęłam na nogi, uwierzyłam, że tamte poronienia to nic, mogłam się nie dowiedzieć, że byłam w ciąży. Zaszłam w kolejną ciążę, marzyliśmy o 2ce dzieci. Okazało się że to bliźnięta, ale ciąża jest zagrożona, miałam leżeć. Przetrwał jeden zarodek i wszystko miało być już dobrze, biło serduszko. Już byłam w 12tc, na końcu pierwszego trymestru i serce przestało bić. Szpital, zabieg. Kupiliśmy działkę, teraz nie wiem już nic. Nie wiem czy będziemy starać się o dziecko, czy nie. Może jesteśmy zbyt zachłanni? Mamy zdrowe dziecko. Wszystko się może zdarzyć, czy mamy na to gotowość?
 
Ostatnia edycja:
reklama
Chciałam gdzieś się wygadać bo po prostu nie wiem jak dalej żyć. W 2017 zaczęliśmy starać się o dziecko, zaszłam od razu ale to była tylko ciąża biochemiczna, niska beta, kilka dni szczęścia i wiary, że wszystko będzie dobrze. Koniec ciąży i moje załamanie, totalna znieczulica lekarzy, bo mógł mi się okres spóźniać kilka dni, mogłam tego nie wiedzieć. Miałam, to zupełnie zignorować. Nie zignorowałam, kompletnie się załamałam i dalej staraliśmy się o dziecko, po chyba 8 miesiącach zaszłam w kolejną ciążę, znowu niska beta i po ciąży. Dla lekarzy to nic nie znaczyło. Chciałam wyjechać na koniec świata ale zaszłam w kolejną ciążę. Wysoka beta, 9 miesięcy panicznego strachu i poród zakończony sukcesem. W 2 giej dobie dowiedziałam się, że moje dziecko "zwalnia", bicie serca stawało się za wolne, zabrali ją na obserwację. Myślałam, że umrę z nerwów, okazała się, że wszystko z nią, miała niegroźną wadę serca ale ja bałam się o nią panicznie dręczona przerażającymi myślami jeszcze kilka miesięcy. Stanęłam na nogi, uwierzyłam, że tamte poronienia to nic, mogłam się nie dowiedzieć, że byłam w ciąży. Zaszłam w kolejną ciążę, marzyliśmy o 2ce dzieci. Okazało się że to bliźnięta, ale ciąża jest zagrożona, miałam leżeć. Przetrwał jeden zarodek i wszystko miało być już dobrze, biło serduszko. Już byłam w 12tc, na końcu pierwszego trymestru i serce przestało bić. Szpital, zabieg. Kupiliśmy działkę, teraz nie wiem już nic. Nie wiem czy będziemy starać się o dziecko, czy nie. Może jesteśmy zbyt zachłanni? Mamy zdrowe dziecko. Wszystko się może zdarzyć, czy mamy na to gotowość?
Wszystko zależy od tego, jak silne jest pragnienie drugiego dziecka i jak bardzo jest się gotowym na ewentualne straty. Ja straciłam pierwszą ciążę bliźniaczą. Potem urodziłam córkę- poród przedwczesny, ciąża z hipotrofią i stanem przedrzucawkowym, potem poronienie, ciąża pozamaciczna, poronienie i doczekałam się syna- donoszony bez komplikacji. Chciałam zawsze trójkę, ale już nie będę się starać- za duże ryzyko. W ciążach mam zakrzepicę ciążową, co da się kontrolować lekami, ale przy okazji badań córki, okazało się że mam wadę chromosomów, co powoduje że tylko niektóre zarodki są w pełni zdrowe, inne z wadami albo ronię albo istnieje ryzyko urodzenia dziecka z wadami genetycznymi od lekkich, jak ja, cięższych jak córka po całkiem ciężkie.
 
@caltha [emoji3531]

@natji Straty bolą jak diabli. Nie ważne na jakim etapie. Przewartościowuje świat. Kruszą go na miał i wymagają heroiczności.
Niestety ze strony lekarzy o ludzkie zachowanie w tym momencie ciężko. Dla nich to niestety kolejny przypadek z wielu. Dla ciebie dramat na całe życie. Warto znaleźć lekarza, który zajmuje się tematem poronień. Przebadać się jeśli zdecydujesz się kolejny raz spróbować by wiedziec na czym stoisz.

Straciłam dwoje dzieci. To drugie mogło się na pewno urodzić gdyby lekarze nie bagatelizowali problemu. Mam zespół antyfosfolipidowy, który zabija moje dzieci na wczesnym etapie. Z lekami mimo, że lekarze twierdzili, że dzieci mieć nie będę urodziłam dwoje. Tylko byłam mocno zdeterminowana i zupełnie przebadana na peln zestawie leków.

Masz swoje szczęście i będziesz go pilnować. A jeśli znów się odważysz to próbuj dalej. Tylko osobiście polecam po pełnej diagnostyce. Badania są drogie. Można rozłożyć je w czasie i zacząć już teraz je robić. By w razie odwagi być przygotowanym najgorsze, ale też na najlepsze [emoji2963]
 
Chodzę do lekarza który jest "szefem" (to się jakoś inaczej nazywa)jednego z oddziałów na Polnej w Poznaniu. Podczas wizyty przeprowadza też badania hormonalne, wizyta kosztuje mnie średnio 500zl. Obecnie biorę leki hormonalne po łyżeczkowaniu, aby organizm doszedł do siebie. Ten lekarz jest specjalistą od niepłodności, twierdzi że takie rzeczy się zdarzają, ja zbadałam betę i wiem, ktoś inny nie zbadał i nie wie. Twierdzi, że posiadanie zdrowego dziecka od strony diagnostycznej sporo wyklucza. Mowi, że coś się źle połączyło,a natura wie co robi. Ja i tak szukam przyczyny, na każdej wizycie zadaje dodatkowe pytania, a może to...może tamto...
Nie rozumiem jak do tego doszło, to był moment życia w którym wszystko toczyło się idealnie i "pufff" juz nie jest idealnie...
 
Wiesz, tak trochę z innej beczki...po co rozgrzebywać przeszłość? Nie zmienisz tego, co było. Wiem, ze to trudne ale naprawdę bezproduktywne. Zrób diagnostykę a jeśli ta nie wykaże wiekszych problemów to dla swojego własnego zdrowia psychicznego sobie odpuść.
Jesli poczujesz, ze twoja chęć posiadania kolejnego dziecka jest silniejsza niż twoja obawa przed ewentualna strata to zacznij się znowu starać.
Bylam w tym samym stanie co ty. Długoletnie starania o ciąże zakończone poronieniem w 11 tygodniu. Totalna załamka. Zanim zdążyłam przerobić temat w mojej głowie byłam już w drugiej ciazy. Za szybko to było, za intensywne emocjonalnie. Druga ciąża bez komplikacji, córka zdrowa niczym rydz. Dzisiaj to rozbrykana dwulatka. Ona miała niecałe 8 miesięcy jak ja byłam w kolejnej ciazy. Ucieszyłam się bo chciałam dwójkę. W 9 tygodniu poronienie. Na 1 czerwca- dzień dziecka...o ironio. Stwierdziłam podobnie jak ty, ze nie będę się już starać. Ze mam jedno, zdrowe dziecko, więcej nie będzie i im szybciej się z tym pogodzę tym lepiej...
W 2019 po raz kolejny miałam znajome już objawy...starałam się nie myśleć. Druga ciąża już była gorsza. Złe ja znosiłam ale dziecko rozwijało się w porządku. W ciągu trzech lat byłam w ciazy cztery razy. A to wszystko po 35 roku życia, momencie, który każdy lekarz ginekolog określa jako poczatek spadku płodności u kobiety.
Synek, zdrowy, zaczął obecnie piąty miesiąc.
Wiecej dzieci nie planuje, mam tyle ile chciałam.
Przeszlosc jest lekcja a nie dożywociem.
 
Chodzę do lekarza który jest "szefem" (to się jakoś inaczej nazywa)jednego z oddziałów na Polnej w Poznaniu. Podczas wizyty przeprowadza też badania hormonalne, wizyta kosztuje mnie średnio 500zl. Obecnie biorę leki hormonalne po łyżeczkowaniu, aby organizm doszedł do siebie. Ten lekarz jest specjalistą od niepłodności, twierdzi że takie rzeczy się zdarzają, ja zbadałam betę i wiem, ktoś inny nie zbadał i nie wie. Twierdzi, że posiadanie zdrowego dziecka od strony diagnostycznej sporo wyklucza. Mowi, że coś się źle połączyło,a natura wie co robi. Ja i tak szukam przyczyny, na każdej wizycie zadaje dodatkowe pytania, a może to...może tamto...
Nie rozumiem jak do tego doszło, to był moment życia w którym wszystko toczyło się idealnie i "pufff" juz nie jest idealnie...
Będę niemiła, ale takiego lekarza to można w zadek kopnac. Jak byś przejrzała wątek poronienia nawykowe, to nauczyłabys się, że fakt iż urodziło się zdrowe dziecko nie powoduje, że nie ma się problemów na kolejne ciążę. To daje nadzieję, jednakże nie zwalnia z pełnej diagnostyki. To, że jedna ciąża się udała niestety niewiele wnosi na słowo honoru. Przez taką głupotę lekarzy o mało nie straciłam córki. I tak zapłaciliśmy wysoka cenę, bo przedwcześnie się urodziła. Bo ich zdaniem skoro raz po przejściach urodziłam, to druga ciąża też postraszy i będzie dobrze. Może być, ale nie musi. U mnie nie było. Zaczal się poród w 25tc. Z głupoty i olewactwa lekarzy.

Zrób pełna diagnostykę. Hormony to kropla w morzu potrzeb. Cały panel badań w ubiegłym roku kosztował ok 6000 PLN. To wirusologia, endokrynologia, hematologia, genetyka, immunologia. Badań jest dużo i drogie. Nierefundowane.

Nie piszę ci tego by cię straszyć. Raczej po to, by przestrzec. Poronienie to okrutne doświadczenie.

Cieszę się, że masz bąbelka, swój jeden cudzik. Możesz mieć więcej. Jeśli się zdecydujesz to próbuj. Ja w ciągu 5 lat 4 razy byłam w ciąży. Podobnie jak @DarkAsterR też od 35 l. Oczywiście, że nie żałuję. Lekarze od początku olewali temat. Ja tego nie zrobiłam. Najpierw diagnostyka, potem Arsenal leków. Nie chciałam kolejny raz stracić dziecka. Udało się za co jestem ogromnie wdzięczna. I skoronie się udało, a miało w ogóle nie być, to będę dodawać otuchy innym. Może się zdecydują. Może innym też zdarza się cuda... Bo one są możliwe... Wierzę w to głęboko.
 
@natji, a czy miałaś badania i wiadomo, dlaczego te ciąże się nie utrzymały? Przede wszystkim współczuję ci doświadczeń. Tak, jak napisała @Destino straty bolą jak diabli. Nie ważne na jakim etapie. Napisałaś, że "Kupiliśmy działkę, teraz nie wiem już nic. Nie wiem czy będziemy starać się o dziecko, czy nie." i może pozwól sobie pobyć w tym stanie, poobserwować siebie, potrzeby swoje i męża. Może w tej chwili to nie jest czas na jakieś wiążące decyzje. Może potrzebujesz trochę przestrzeni, żeby się ustabilizować.

Jakimś pomysłem jest, żebyś dołączyła do wątku ciąża po poronieniu. Dziewczyny dają sobie nie tylko wsparcie, ale również dzielą się wiedzą. To ogromnie cenne- zresztą Destino już ci podpowiedziała kilka rzeczy.
 
Czesc, ja obecnie jestem w 3 ciazy - 2 straty. Przed 3 ciaza zrovilam sobie badania hormonalne, endokrynolog itd- wszystkie ok. Zrobilam trombofilie (dlugo bralam tabletki antykoncepcyjne) i co prawda wszystkie wyniki sa w normie, ale wyszla nieprawidlowosc - podobno ma ja co druga kobieta w tych genach, niby nie mam nadkrzepliwosci, ale przyjmuje teraz heparyne w zastrzykach, do tego acard i luteina. Chyba dziala, bo ciaza poki co rozwija sie prawidlowo, czuje ruchy - a tych nie czulam w pierwszej ciazy. Pewnie lekarz specjalista doradzil mi, ze jezeli nie znamy przyczyny poronien, ale jednak cos jest nie tak, to warto brac od poczatku ciazy acard (1tab wieczorem) i kwas foliowy ale metylowany (w dobrych suplementach dla mam sie on znajduje), no i oczywiscie luteina. Do tego mam calkowity zakaz dalszych wyjazdow (gory, morze itd), zakaz wspolzycia i mam siedziec na l4. Moim zdaniem, warto sprobowac - to o czym napisalam wyzej - powiedzial mi tylko 1 lekarz ! Tez trafialam na takich malo „ogarnietych”, jeden w szpitalu mi nawet powiedzial ze mam poszukac informacji w internecie i popytac znajomych jak chce sie dowiedziec jakie badania zrobic ?! A byl to lekarz polecany przez bardzo wiele Pań. Wydaje mi sie że te leki co biore sa na tyle uniwersalne, ze moze je brać każda kobieta aby zabezpieczyć jakoś swoją ciąże. Moja znajoma też miala podobne doswiadczenia co ja i brala dokladnie ten sam zestaw lekow, dzisiaj ma juz zdrowa coreczke .. moze faktycznie cos w tym jest. Pozdrawiam
 
reklama
Czesc, ja obecnie jestem w 3 ciazy - 2 straty. Przed 3 ciaza zrovilam sobie badania hormonalne, endokrynolog itd- wszystkie ok. Zrobilam trombofilie (dlugo bralam tabletki antykoncepcyjne) i co prawda wszystkie wyniki sa w normie, ale wyszla nieprawidlowosc - podobno ma ja co druga kobieta w tych genach, niby nie mam nadkrzepliwosci, ale przyjmuje teraz heparyne w zastrzykach, do tego acard i luteina. Chyba dziala, bo ciaza poki co rozwija sie prawidlowo, czuje ruchy - a tych nie czulam w pierwszej ciazy. Pewnie lekarz specjalista doradzil mi, ze jezeli nie znamy przyczyny poronien, ale jednak cos jest nie tak, to warto brac od poczatku ciazy acard (1tab wieczorem) i kwas foliowy ale metylowany (w dobrych suplementach dla mam sie on znajduje), no i oczywiscie luteina. Do tego mam calkowity zakaz dalszych wyjazdow (gory, morze itd), zakaz wspolzycia i mam siedziec na l4. Moim zdaniem, warto sprobowac - to o czym napisalam wyzej - powiedzial mi tylko 1 lekarz ! Tez trafialam na takich malo „ogarnietych”, jeden w szpitalu mi nawet powiedzial ze mam poszukac informacji w internecie i popytac znajomych jak chce sie dowiedziec jakie badania zrobic ?! A byl to lekarz polecany przez bardzo wiele Pań. Wydaje mi sie że te leki co biore sa na tyle uniwersalne, ze moze je brać każda kobieta aby zabezpieczyć jakoś swoją ciąże. Moja znajoma też miala podobne doswiadczenia co ja i brala dokladnie ten sam zestaw lekow, dzisiaj ma juz zdrowa coreczke .. moze faktycznie cos w tym jest. Pozdrawiam
To fakt w ciąży która odnosiłam brałam Acard, w tej obecnej nie... Lekarz do którego chodzę uważa że Acard nic nie daje. Brałam tyle leków, luteinę, duphadton. Różnica jest też taka że przed ciążą z której urodziłam dziecko brałam inofem. Wszystko to były moje działania w ciemno jak błądzenie we mgle. Zrobiłam badania hormonalne kilka razy z których nie wyszło, mąż zrobił badania nasienia i też ok. Byłam u 5ciu lekarzy i nikt nie chciał nas diagnozować, wszyscy kazali najpierw starać się o dziecko rok i w ciagu tego roku zaszłam w ciążę 3 razy. Zanim wiedziałam że jestem w ciąży poszłam do 6 lekarza, on wydawał się sensowny, chciał mi zrobić stymulację cyklu przez 3 cykle a jeżeli to nic nie da to laparoskopie. Okazało się jednak że jestem w ciąży, wypisał mi luteinę, duphadton, wszystko dokładnie sprawdzał, badał hormony, sprawdzał czy nie mam infekcji, na kazdej wizycie dokładnie sprawdzał organy dziecka, mierzył. Byliśmy zadowoleni. Może teraz powinnam powinnam poszukać innego specjalisty. W tej ciąży która straciłam w październiku 2019 też posprawdzał hormony, wypisał leki na podtrzymanie ale dziecku przestało bić serce. Ja byłam pewna że ta ciąża będzie udana, beta pięknie rosła, była sprawdzana wiele razy. Maluszek też miał piękne przyrosty z początku, potem przestała rosnąć, bo to miała być dziewczynka. A mnie szlak trafia. Wszystko zbierałam dla tego dziecka, mam popakowane ubranka w kartonach, zabawki, fotelik... Teraz nie wiem co z tym zrobić, nie potrafię podjąć żadnej decyzji. Marzyliśmy o tym dziecku ale wyczerpaliśmy już nasze możliwości radzenia sobie z przeciwnościami losu.
 
Do góry