Hej, postanowiłam również podzielić się moją historią choć rana jest otwarta i bardzo boli. To była moja pierwsza ciąża. Tydzień temu okazało się, że serduszko przestało bić , choć jeszcze z badania poprzedniego wszystko było dobrze. Lekarka badając powiedziała " Zarodek wydaje się być wadowy". Następnego dnia wyłam w poduszkę, nie byłam w stanie się podnieść. Następny dzień: Szpital -tabletki- abrazja ( wolę tą nazwę, bo druga nie przechodzi mi przez gardło). Wszystko jak przez mgłę, odrealnione , jakbym oglądała to zza szyby. Teraz naprzemiennie łzy, gniew, złość, wypieranie ze świadomości. Nie potrafię odnaleźć w sobie nadziei, a kiedy widzę te szczęśliwe matki z wózkami lub idące z dziećmi i trzymające je za ręce dławi mi rozpacz i poczucie niesprawiedliwości. Mam już swoje lata - 35 lat strzeliło w tym roku i coraz mniej czasu, a tu jeszcze taki cios od losu. Tak podziwiam Was za tą walkę i za niezliczone razy prób i za siły w obliczu tych licznych strat, które przeszłyście. A ja nie wiem czy zniosłabym to drugi, trzeci,czwarty raz.. Teraz zostaje mi pochować moją perełeczkę..