Ja wróciłam od lekarza. Chciałam, żeby obejrzała mi krtań, bo jest jakaś taka spuchnięta jakby. Oczywiście rodzinny to tylko pomacał i dał skierowanie dalej, ale o to mi w zasadzie chodziło, żeby dostać się do laryngologa. W ogóle to jestem rozżalona, bo w ośrodku byłam świadkiem sytuacji, gdzie taka starowinka chciała dostać się do ortopedy, bo dostała jakiegoś napadu bólu w kręgach szyjnych a te baby w rejestracji nie chciały jej zapisać. Tzn. chciały, ale na kiedyś, a ta pani im tłumaczyła, że nie będzie miała jak dojechać to raz a dwa, że ją to bardzo boli i najnormalniej w świecie się rozpłakała. Płakała i prosiła te baby, żeby mogła wejść do lekarza, który de facto przyjmował w tym czasie... No ale one nie uległy... No to się wkurzyłam i wtrąciłam się do rozmowy, bo aż mnie serce ścisnęło... Oczywiście mój komentarz niewiele zdziałał, ale postanowiłam, że zostanę z tą panią i spróbuję ją wprowadzić do tego lekarza. I tak z nią stałam w tej kolejce i czekałam a najlepszy motyw był taki, że jej SYN siedział sobie w chłodnym korytarzyku i w głębokim poważaniu miał własną matkę... Aż m nie krew zalała. W końcu jednak nie mogłam już dłużej czekać i poszłam do niego i za szmaty prawie go przyprowadziłam to tej kobiety i powiedziałam, że ma z nią czekać... Nie wiem, czy potrzebnie się wtrąciłam, ale kurcze no... zaraz miałam przed oczami własną babcię, mamę, czy kogokolwiek z rodziny i tak mi się przykro zrobiło... Swoją drogą w jakim my kraju żyjemy, że na pomoc lekarza trzeba czekać miesiącami?? I to jeśli ma się odpowiednią ilość gotówki..... Boszzzz....