Dzień dobry wszystkim

.Dzis ma byc piekne słoneczko wszędzie,więc mam nadzieję,że wszystkie będziemy miały cudowny dzień.Wczoraj juz nie miałam czasu do Was zajrzeć.Dziekuję wszystkim za miłe powitanie:-)- miło mi się zrobiło...

.A jeszcze co do braku czasu,to ja ,głupia,myślałam,że Amelka jest absorbująca...okazało się,że "Happyman" o wiele bardziej;-)- ale nie narzekam,nie narzekam

.
Widzę,że temat był dla mnie- mola książkowego.Ja to nałóg byłam już od dziecka.W I klasie podstawówki dostałam pierwszą dwóję -za czytanie pod ławką

.A raz poszłam do sąsiadki- miała starszą ode mnie córkę,która była moją idolka i pałętałam się wiecznie przy niej.No i ta Ula miała mnóstwo książek,więc często ja po prostu tam do niej przychodziłam,siadałam sobie cichutko w kąciku i czytałam,nikomu nie przeszkadzając.Akurat tego dnia całą rodziną wyjeżdżali do Warszawy.W zamieszaniu nikt nie zwracał na mnie uwagi.No i zamknęli mieszkanie i pojechali.A ja ocknęłam się,jak już zaczęło się ściemniać i litery stały się mało czytelne.No i usłyszałam wreszcie,jak mnie mama szuka na podwórku.Skończyło się to tak,że mnie przez balkon wyciągnęli z tego mieszkania,drzwi balkonowe plastrami przykleili i wszyscy sąsiedzi straz obywatelską w nocy pełnili,coby nikt nie wlazł tam,bo to na parterze było.

co do książek to mam gust zbliżony do
sheeney i E-lony
.King długo był moim idolem

.A "Smętarz dla zwieżakuf" jedna z moich ulubionych

tego autora.No i "Bezsenność"- też super.A zauważyłyście,że w sadze o rewolwerowcu pojawiają się motywy z wielu jego innych powieści i tu wreszcie znajdują wyjaśnienie?Harlan Coben - absolutely the best,zwłaszcza książki o Myronie Bolitarze uwielbiam.
Co do stosunków w pracy,to tam,gdzie pracowałam,była świetna atmosfera- wszyscy sie lubili- bardziej lub mniej,ale zawsze- nie było intryg,podkopów itp.Jak przenoszono naszą linie produkcyjną do Wietnamu,to spotkania pożegnalne trzy razy robiliśmy,bo wciąż nam było mało

))).Ale nie mieliśmy zwyczaju dawania sobie prezentów.Solenizant czy świeżo upieczony tatus czy małżonek przychodził z ciastem czy torbą cukireków i to wszystko.Ale wzruszył mnie jeden kolega,jak po narodzinach Amelki przyszedł z prezencikiem - a było to już dwa lata po zakończeniu wspólnej pracy

)).
Dziulka - Ty sie nie zastanawiaj,tylko otwieraj tę szkołę językową- nauczycielka z ciebie the best


.Normalnie wymiękłam,jak przeczytałam ten tekst Twojego męża

.A co do buzioli obślinionych,to Amelka też mi takie daje i uwielbiam to:-).
No i last but not least:-)
Wszystkiego ,co najlepsze i duuużo zdrówka dla mojego słodkiego CASPERKA:-)