Dziewczynki,
Tak mi przyszło do głowy, może to ta siekiera pod wyrem podziałała a nie zioła, leki, testy ??? Wiecie, nie zaszkodzi spróbować - ale jest jedno ale - z tego tylko chłopaki są i w dodatku bardzo żarłoczni

Mamusia ma już 10 kg na minusie i codziennie jest mniej aż miło się ważyć A wsuwam jak odkurzacz i piję hektolitry i wcale prawie nie siusiam - on wszystko wysysa ze mnie !!!
Nie chcę Wam tu przynudzać o moim cięciu , jakby któraś miała mieć to chętnie poopowiadam na priv o szczegółach przygotowaniach itp. Powiem Wam tylko , że teraz to wszystko jakoś lepiej wypadło, pewnie dlatego , że nie z zaskoczenia.
Dużo lepiej się czułam później, nie wzięłam dodatkowych leków przeciwbólowych nawet, a cięcie mam tak zszyte jakby na klej chłopaki to zrobili :-)Po prostu piękne choć wielkie bo wielki człowiek musiał wyjść;-)
Najlepsze było to ,że moje wskazania kardiologiczne poruszyły pół szpitala. Musiałam wszystkim po kolei (od niedzieli kiedy mnie przyjęli) tłumaczyć , że to co mam wpisane to nie choroba serca tylko wada- także luzik - po prostu nie mogę się zbytnio męczyć ale nie biorę leków szczególnych itp.
I mimo tego, jak już wjechałam na salę operacyjną (bo jedzie się na łóżku chociaż człowiek zdrowy i sprawny mimo, że już zacewnikowany i z worem w łapie), to była jednak mała jazda..
Położyli mnie na stole, zaczęli podpinać te czujniki na jednej ręce, drugą przywiązywać.. I tu mnie cholera olśniło !!!! I krzyczę do nich, dosłownie tak : HAAAAAAAAAALOOOO !!!! A moje znieczulenie ?????!!!!!!!!



( bo przecież w kręgosłup ładują a ja leżę przywiązana).
Anestezjolog się nachyla nade mną (też cholercia przystojny ) i mówi delikatnym głosem: spokojnie, pani ma narkozę ogólną COOOOOOOOOOOOOOOO ????????


I tu mieli problem bo pani zaczęła się podnosić z tego stołu, wyrywać z więzów szmat operacyjnych

Posadzili mnie w końcu i przeprowadziliśmy z anestezjologiem męską rozmowę, że już cięcie było, znieczulenie w kręgosłup było, przeżyłam, że się czuję bardzo dobrze i zależy mi na tym, żeby mieć trochę świadomości i że zaraz do kardiologa mojego możemy zadzwonić ;-) I oczywiście udało się , no że też człowiek wszędzie musi walczyć o swoje

Ale pomyślcie, chwila nieuwagi a już bym spała, a M chyba by zawału dostał jakby mnie wywieźli nieprzytomną:-)
Potem już leżałam, czułam tylko jak mnie tam 'smyrają' i nagle jeden z doktorków uwalił się na mnie i poczułam straszną ulgę w swych zmęczonych ciążą wnętrznościach i w tej samej chwili Oluś dał koncert i to taki , że uuuuuuuu , chyba te sterydy na płuca co brał w sierpniu to były bardzo mocne sterydy

Następnie słyszałam, że osikał pana pediatrę a potem mi go pokazali golutkiego i różowiutkiego , cały się składał z kulek okrąglutkich i od razu do głowy wpadł mi tytuł pewnej bajki: Olinek okrąglinek i pomyślałam, że dobre imię wybraliśmy ;-)
Potem doktorki szyli mnie jakieś 20 minut a Olek już pojechał do mycia i tam się spotkał z Tatą i Julką, którzy oczywiście się popłakali ze szczęścia:-)
Na sali pooperacyjnej byłam dobę ale już w nocy poszłam z siostrą pod prysznic i całkiem nieźle mi to poszło ,pamiętam siebie sprzed 12 lat, człowiek jak był młodszy to jakoś bardziej się użalał nad sobą;-)
Ogólnie szpital rewelacja, tzn ludzie, lekarze i położne naprawdę wielki szacun. Teraz są głównie młode laski, niektóre wyglądają jak Barbie ale nie ma tam żadnej, która by nie kochała tego co robi a jeszcze jak widzą, że matka optymistycznie nastawiona do tematu , nie śpi a dziecko nie wyje albo nie wcina czekolady z szuflady (bo i takie są mamuśki) to jest po prostu super. Ja miałam super laseczki w pokoju, oczywiście dużo młodsze

Jak patrzyłam na nie że nie mogą nawet usiąść po porodzie naturalnym to kurczę po raz kolejny cieszyłam się z tego cięcia...
Opowiadały mi też o gazie rozweselającym ale , że alex może jeszcze nie urodziła to sobie daruję ;-)
Gdybyście kiedyś zaczęły rodzić w Łodzi to tylko tutaj:
Strona WWW - ZAPRASZAMY DO PORODU
Potem jeszcze, jak już wiecie dopadła nas żółtaczka (ale się spodziewałam tego bo Jula też miała) i drobna infekcja (jednak chyba wody się trochę sączyły...) ale przez te 7 dni wszystko się unormowało i wyszliśmy do domku zdrowi :-)
Jutro jedziemy do Centrum Zdrowia Matki Polki na badania toksoplazmozy, mam nadzieję, że jest OK ale i tak nerwy trochę są. Wyniki pewnie za parę dni...
alex - daj znać co u Ciebie ??? &&&&&&&&&&&&&&