witam się ponownie...ale jakoś tak nie mam weny ani do roboty...ani do pisania...Strasznie mi żal Aleksis...ehhh ciężkie to zycie...
Aleksis nie będę pisała tego znowu, zuzka super to opisała. Nie tłum w sobie emocji, jak masz ochotę to płacz, krzycz...może chwilowo Ci ulży...A przede wszystkim nie załamuj się! spobuj znaleźć w sobie...może nie dziś czy jutro...ale znajdz siłę do dalszych starań. Wierzę, że się uda...przeciez tak już blisko było...Trzymaj się Kochana!!!!
Muma ja już Ci kiedyś pisałam na priv...mam podobną sytuację do Twojej, tylko, że u mnie to ojciec...Wszystko by było ok, bo to dobry człowiek...no ale ten nałóg...Doprowadził się do takiego stanu, że w wieku 39 lat dostał wylewu z powodu nadciśnienia, picia itp. Byłam wtedy w klasie maturalnej, 3 rodzeństwa, ja najstarsza, mama już w Austrii...Jak wtedy siedziałam cicho, robiłam wszystko w domu, zastepowałam obydwoje rodziców braciom, do tego uczyłam się bardzo dobrze, to rodzinka mojego taty siedziała cicho. Dopiero jak mama zabrała chłopaków do Austrii, ja za jakiś czas wyjchałam do Anglii, to podnieśli rwetes!!! jak ja mogę sparaliżowanego ojca zostawić???!!! on juz wtedy był po przeróżnych rehabilitacjach i dobrze sobie radził, tzn. lewa ręką nadal nie rusza, ale większość czynności koło siebie zrobi, no i chodzi, co najważniejsze, więc mu się krzywda nie działa. Ale co na mnie gadali, jak pyskowali...to nawet szkoda pisać. Do tej pory jak jestesm w Polsce a chcę odwiedzić babcię (mamę ojca) to jestem dwa dni wczesniej chora, że muszę tam iść. Babcia jest spoko, wie, ze ojciec ma to na własne życzenie, ale jej córka, a oja ciotka, która mieszkaz rodziną z babcią, to jest najgorsza franca jaką znam!!! to ona podburza całą rodzinę, bo teraz ona czasem załatwia drobne sprawy dla ojca, a tak to zwaliłaby wszystko na mnie, a sama by go miała daleko w doopie...Taka wielka chrześcijanka, katoliczka co w każdą niedzielę klęczy pod głownym ołtarzem!!! chce być dobra czyimś kosztem...Powoli uczę się, żeby olewać te ich gadania, podteksty o złej córce itp., ale nie powiem...czasem jest bardzo ciężko...bo co i komu tłumaczyć? szkoda słów...Tak więc widzisz, że chyba w każdej rodzinie coś jest...mniejsze lub większe problemy...na niektóre sprawy nie mamy wpływu i choćbyśmy stawały na rzęsach, to i tak zawsze znajdzie się jakaś menda, której coś się będzie nie podobać...Dlatego też bym Ci radziła jak inne dziewczyny, żebyś starała się odciać od "takiej" rodzinki, która mądra i silna jest tylko w gębie lub Twoimi rękami, a sami nic nie zrobią. Nie ma sensu z nimi walczyć, tłumaczyć, bo to jak walenie grochem o ścianę. Masz swoją rodzinę, dbaj o nich, a reszta...jakoś się kiedyś ułoży...innej opcji nie ma...Nie twierdzę, ze się ułoży super...ale zawsze jakoś...
ufff alem sie opisała...idę na zupkę;-)