reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

ADOPCJA- pary starające się o adopcję wczoraj i dziś.

reklama
Mmmmm to W y już po kursie??? i już czekacie na telefon? Matko, cudownie :-) też się boje tego właśnie, że obcy ludzie będą mnie oceniać. Słuchajcie a czy na kursie są poruszane oczywiście kwestie stosunków z rodziną? Ale jak bardzo to jest decydujące? Powiem wprost- nie rozmawiamy oboje z mężem z jego bratem i bratową od 3 lat. Z resztą rodziny jest ok, ale tutaj sprawa jest nie do przeskoczenia. Boję się trochę, że trzeba będzie ten temat rozdrapywać, a nie mam na to ochoty. Sprawa jest delikatna, czy mamy prawo powiedzieć prawdę, że nie chcemy na ten temat rozmawiać, że pokłóciliśmy się o sprawy rodzinne? Tzn my się nawet nie pokłóciliśmy, nie było zadnego rzucania mięsem ani nic w tym style, po prostu nie kontaktujemy się ze sobą i nie rozmawiamy, nie potrafimy się dogadać. Czy u Was w rodzinach też są takie sytuacje? Nie chciałabym kłamać mówiąc, że wszystko jest ok bo nie jest, ale nie chciałabym przez to nie zaliczyć kursu. Nie pytam, czy mam kłamać czy mówić prawde, chciałabym wiedzieć jak jest u Was, czy zdarzają się rodzinne konflikty i czy ich temat jest poruszany na kursie i czy nie stanowi problemu?
 
tak, my już prawie 2 miesiące po kursie, dziś nawet dzwoniłam do środka "się przypomnieć"
sprawy kontaktów z rodzina bedą prawdopodobnie poruszane na genogramie (takie indywidualne spotkanie z psychologiem lub pedagogiem), myślę, że możecie powiedzieć, że nie chcecie na gany temat rozmawiać i powinni to zrozumieć. Nas przemaglowali dość dokładnie
 
Dziewczyny mam takie pytanie, bo spotkałam się z sprzecznymi informacjami - jakie macie doświadczenia - czy ośrodki adopcyjne naprawdę wymagają, by starające się pary o adopcję były ok 5 lat po ślubie? Możecie coś napisać o warunkach, jakie trzeba spełnić na samym początku tej drogi? Np. słyszałam, że wymagane jest zaświadczenie o bezpłodności (co jest dla mnie absurdem, bo wąsie grono osób się kwalifikuje do takiego zaświadczenia). Proszę o parę słów z Waszych doświadczeń :)

Ja tez sie naczytałam o tym 5-cio letnim stażu, ale nie było o tym mowy. O zaświadczeniu tez nie, ale fakt -maglują to czy juz jesteś gotowa na pewno .. Jeśli chodzi o zamknięcie tematu niepłodności .. Hm.. Chyba nie da sie tego zamknąć, cały czas w głowie siedzi.
Ale chyba wiem o co im chodzi , o ta pewność co do adopcji , radość z tego itd .. Ja dopiero teraz zaczęłam to czuć całym sercem, wczesniej to byl temat taki trochę przerażający bardzo mocno naciągany , jakby pewnego rodzaju kara nie wiem za co ... Tego czuć nie Mozna podchodząc do adopcji.. Dlatego walczcie najpierw o biologiczne, no, ale jeśli czujesz na pewno adopcje to do dzieła :)

Ja szlam na pierwsza wizytę z uczuciami " a co tam zapiszemy sie" Pani do mnie mówiła, a ja gdzies tam daleko myślami.. Przeciez mnie to nie dotyczy....dobra zaraz stad wyjdę i bede miała spokój.....

I odetchmelam, ze zapisaliśmy sie i spokój póki co..

A teraz ... Marże tylko.. Niech ten kurs sie odbędzie w końcu!:)
 
A jeśli się nie mylę to chyba w naszym ośrodku wymagają takiego stażu, ale nie jestem pewna bo byliśmy tylko na jednej rozmowie.
 
to i ja podzielę się naszymi doświadczeniami w poruszanych kwestiach.
w OA we Wrocławiu nie została konkretnie poruszona kwestia stażu małżeńskiego (ślub wzięliśmy w 2011 podanie złożyliśmy w 2015 kurs odbył się w 2016) oczywiście na wizycie domowej były rozmowy nt jak długo się znamy, jak się poznaliśmy itp
nie wymagano od nas zaświadczenia o niepłodności. oczywiście powiedzieliśmy jaką drogę przeszliśmy. i fakt mieliśmy rozmowę nt skoro nie mamy określonej przyczyny to co jeśli adoptujemy dziecko, a później zajdziemy w ciążę. to powiedzieliśmy że zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę (zaznaczam że pytanie mogło wynikać z tego że my zgłosiliśmy chęć adoptowania rodzeństwa)


emkaem poruszane są kwestie stosunków rodzinnych, ale w moim przypadku nie miało to najmniejszego wpływu na uzyskanie kwalifikacji na rodzica adopcyjnego. rozmawialiśmy nt problemu, ale ja to odebrałam że psycholożki chcą się dowiedzieć jak ten problem na mnie wpłynął, jak mnie ukształtował i jak sobie z tym poradziłam.
no poza tym pada pytanie co rodzina sądzi nt naszej decyzji o adopcji i czy bedziemy mogli liczyć na ich wsparcie.


życzę wszystkim szybkiego ukończenia kursu i jeszcze szybszego telefonu z info że WASZE dziecko czeka:)
 
Witam dziewczyny! :) Na forum jestem już długi czas ale na tej grupie pisze pierwszy raz. Czy są tu jakieś osoby, które mając biologiczne dzieci zdecydowały się na adopcje? Mam masę pytań a nie chce Wam tu zaśmiecać wątku... Pozdrawiam.
 
Dzięki za dobre rady, ale myślę, że większa część z nas tutaj zdaje sobie z tego sprawę. Jednak nie w każdym przypadku jest tak jak piszesz. Moje dziecko adopcyjne może być spokojniejsze, zdrowsze niż Twoje biologiczne. To jest ruletka. A, że prawdopodobieństwo większe - wiadomo. Nikt nie będzie z tym dyskutował.
 
reklama
CzekamnaNią zamurowało mnie kiedy przeczytałam twoje posty.
bark mi słów...
całe szczęście że mam olej w głowie i czytając jak piszesz:"... wszyscy jednym glosem mowimy ze to sa straszne dzieci" masz na myśli siebie i swoich najbliższych współpracowników.
przeraża mnie że w jednej linijce piszesz: "Uwierzcie ze wychowawcy w dzisiejszych czasach sa cudowni i baaardzo oddani" i "straszne dzieci"

dla mnie wynika z tego jedno: tak jak nie każdy powinien być rodzicem adopcyjnym, tak nie każdy powinien być wychowawcą w domu dziecka i pracować z dziećmi. ci LUDZIE przeszli w swoim młodym życiu bardzo wiele złego przez dorosłych... a teraz trafiają na wychowawcę, który patrzy na nich i mówi: "straszne dzieci"

a jednak nie brakło mi słów...
 
Do góry