reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Dziewczyny poradżcie bo nie wiem co robić? Jestem/byłam w 8 tygodniu ciąży. We wtorek byłam u mojej gin., zrobiła mi USG i powiedziała, że nic nie widać ani nie słychać, możlwe że pęcherzyk jest pusty. Kazała przyjechać po 10 dniach. Ostrzegła, że może dojść do poronienia samoistnego, albo jak pęcherzyk będzie pusty będzie trzeba przeprowadzić łyżeczkowanie. Wczoraj o 13 zaczęlam krwawić (podobnie jak w pierwszy dzień @) Zadzwoniłam do mojej gin. i stwierdziła, że mogę poczekać do wtorku i przyjechać do niej, ale jakby mnie mocno bolało albo zauważyłabym że wylatują skrzepy, to kazała wczoraj podjechać do szpitala bo była na dyżurze. Ale było w miare. Dziś leci mi już o wiele bardziej (jak w porządną @) i chyba poleciały też skrzepy. Brzuch też boli mnie bardziej, tzn. zależy, teraz siedzę i piszę i jest w miarę (boli średnio) ale momentami mam takie skurcze i boli mocno. Nie wiem co robić, ból jest do zniesienia i spokojnie wytrzymam (chyba że będzie gorzej) ale boję się czy nic się nie stanie jak nigdzie nie pojadę, czy mogę poczekać do wtorku? Bo wolałabym jechać do swojej gin. niż trafić na jakiegoś badziewnego lekarza w szpitalu
unhappy.gif
dziewczyny poradżcie proszę...
 
reklama
anagrzymis , fajnie że jesteś :) moim zdaniem lepiej jak organizm sam się oczyści , skurcze i ból to efekt tego jak macica sobie z tym radzi , jeśli ból jest znośny to może poczekaj jak radziła twoja ginka , ona i tak musi podejrzeć co i jak , wtedy zdecyduje co dalej i może obejdzie sie bez zabiegu . A jeśli nawet miałabyś go mieć , to pewnie lepiej żeby twój lekarz był przy tobie . Bo tak z marszu to mozna trafić w szpitalach na niezłych patałachów. Mnie np nikt nie zaproponował innych opcji , tylko od razu stół , mimo że moje ciąże bardzo wczesne ok 6t.

Bella mycha , może coś doradzicie koleżance .
 
Anagrzymis, to co opisujesz, wyglada na poronienie. Silne krawienie, skurcze macicy... Coz - mozesz spokojnie zostac w domu, ale gdybys zaczela sie zle czuc (zawroty glowy, oslabienie) to wal do szpitala i to szybko. Jesli bol jest do wytrzymania, to spokojnie, mozesz wziac cos przeciwbolowego, nie ma problemu. Generalnie w UK poronienie naturalne jest jedna z form proponowanych i wlasnie tak sie odbywa, z tym ze - jak pisalam - w razie pogorszenia samopoczucia nalezy sie udac do szpitala bo moze czasem dojsc do zbyt duzej utraty krwi. Po ustaniu krwawienia nalezy wykonac kontrolne usg, zeby sprawdzic czy macica oczyscila sie zupelnie. Nie mam wiedzu poza wlasnym doswiadczeniem, po poroeniniu w 12 tygodniu krwawilam kilka dni, coraz slabiej. Wspolczuje Ci samej sytuacji bo wiem jak boli w duszy.
Aha! Mimo krwotoku nie mialam zabiegu - w Polsce nikt nie pytal, zapakowali na stol i juz - tu po prostu podali wlewy dozylne zeby zapobiec skutkom krwotoku, mimo ze macica sie nie oczyscila do konca, udalo mi sie uniknac "stolu". Wiec jesli nie chcesz zabiegu, wiedz, ze sa inne sposoby.
 
Ostatnia edycja:
czarna76 bardzo Ci dziękuje, trochę mnie uspokoiłaś, bo już odchodziłam od zmysłów. To na razie faktycznie poczekam, bo nie jest tak źle. Jakby dało radę to też wolałabym uniknąć zabiegu, jeśli wszystko oczyści się samo, to wtedy lepiej, no ale też nic nie poradzę jak będzie inaczej.
Współczuje Ci, że u Ciebie tak to się skończyło, tym bardziej że było to wcześnie.
A jeśli mogę zapytać to dawno miałaś te poronienia? Wiesz czy była tego jakaś przyczyna?
Ja cały czas myślę tylko, że w sumie nie dowiem, się czy ten dzidziuś był czy nie? Teraz jest mi już trochę lepiej, tzn. nie płaczę cały dzień.
Najbardziej żałowałam tego że powiedzieliśmy naszemu synkowi, ale dziś już sam załapał, że coś jest nie tak, bo temat dzidzi ucichł. Zapytał mnie czy urodzę tą dzidzię, czy nie. Trochę mu wytłumaczyłam (resztę może później) że jednak dzidzi nie było w moim brzuszku a on mi na to, że mam się nie martwić. Zaskoczył mnie, zachował się sto razy lepiej ode mnie.
 
pierwszy raz poroniłam swoją 1 ciążę i przeżyłam szok - szok że coś takiego właśnie mnie spotkało i że to niesprawiedliwe , był luty 2000 r. odczekałam 6 mies , tak jak radziła moja gin , zrobiłam wszystkie badania - nic nie wykazały . wtedy te pól roku bylo dla mnie wystarczającym czasem żeby się pozbierać i przestać bać.
zaszłam w ciąże w pierwszym cyklu , lekkie plamienie na początku ciąży ale wszystko było ok , pracowałam całą ciążę - 07/2001 urodziła się Maja SN
z drugą córką zaliczyłam typową wpadę - ale ciąża bez problemów , chociaż łożysko przodujące i CC - i tak oto 08/2003 przyszła na świat Blanka ( taki mój klon -bo podobna do mnie )

w 09/2009 znowu poroniłam , tym razem szybko się pozbierałam i zaraz chciałam być znów w ciąży - ale mój partner dłużej to wszystko trawił i minęły 2 lata , aż w końcu się zdecydował na kolejną próbę

moja gin ma taką teorię : albo mój organizm nie dopuszcza do rozwoju męskiego potomka
albo każda pierwsza ciąża z nowym partnerem kończy się poronieniem ( nie jestem teraz z ojcem dziewczyn) , a jak juz się przyzwyczai do "nowego" to jest szansa na sukces przy 2 próbie

teraz to będzie moja 5 ciąża - zobaczymy co przyniesie , i czy coś nam wyjaśni . Zaczynam w październiku.

A-ha , i nie mówie dziewczynom nic , żeby w razie czego nie przeżywały.
 
Dziewczyny wszystko już wytłumaczyły, przykro mi, że spotkało Cie poronienie, ja też jestem w trakcie, a już chyba po, bo od wczoraj już nie krwawię i brzuch nie boli. Ale i tak muszę iść w poniedziałek do szpitala.
Ja też tak miałam skurcze i wtedy wylatywały ze mnie resztki endometrium, bo te skrzepy, co z nas wylatują, to złuszczone endometrium. Czasami kobiety myslą, że to resztki dzidzi, ale tak naprawdę to te endometrium, bo jeśli była dzidzia, to na etapie 7tc była wielkości między łepkiem od szpilki a ziarenkiem grochu.
 
Dziękuje Wam dziewczyny, dobrze jest móc pogadać, zwłaszcza z kimś kto wie dokładnie o co chodzi.
gosiulek73 dzięki i... współczuje, bo przeżyłaś jeszcze coś gorszego.
Dobrze, że mamy nasze dzieciaczki.
A kłaczek też widzę, że czeka na Karolka.
 
przed chwilą wypadło ze mnie coś ogromnego. Czy możliwe, że to był cały pęcherzyk płodowy? Miał ze 3-4cm długości. Jestem w szoku! Nie myślałam, że to się tak odbywa. Czy to znaczy, że tam w nim w środku mogła być nasza dzidzia? Może wypisuje głupoty, ale już nie wiem co myśleć. To było straaaaaaszne, widzieć to, nie pojmuje tego, nie rozumiem dlaczego. Czemu tak się dzieje?
 
reklama
przed chwilą wypadło ze mnie coś ogromnego. Czy możliwe, że to był cały pęcherzyk płodowy? Miał ze 3-4cm długości. Jestem w szoku! Nie myślałam, że to się tak odbywa. Czy to znaczy, że tam w nim w środku mogła być nasza dzidzia? Może wypisuje głupoty, ale już nie wiem co myśleć. To było straaaaaaszne, widzieć to, nie pojmuje tego, nie rozumiem dlaczego. Czemu tak się dzieje?

Nie znam się na tym, ale sądzę, że może to być właśnie pęcherzyk płodowy... Wyobrażam sobie, przez co przechodzisz, bo też bardzo to przeżyłam. Ściskam Cię, trzymaj się...............
 
Ostatnia edycja:
Do góry