reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Hej dziewczyny, pod koniec stycznia poroniłam, obyło się bez wizyty w szpitalu, wizyta kontrolna po poronieniu w porządku. Dzisiaj zrobiłam test, podejrzewałam, że mogę być w ciąży bo czuję się paskudnie :), test wyszedł pozytywny, z om wychodzi 5+0. W poniedziałek pojadę zrobić betę. Teraz moje pytanie, kiedy najlepiej umówić się na wizytę? Nie chcę iść za wcześnie żeby znowu się nie denerwować, że nic nie widać, może być za wcześnie na serce itd...
Ja tez teraz zaszłam w ciążę po poronieniu i jestem przed pierwszą wizyta. Zaplanowałam na 7 tydzień 😊 tu już powinno być widać serduszko jak wiek ciąży się zgadza z om. Powodzenia 😀
 
reklama
W styczniu pisałam tutaj swój pierwszy post nie sądząc, że będę pisać kiedykolwiek. Dzisiaj niestety piszę ponownie. 13 stycznia, na usg pod koniec 11 tygodnia dowiedziałam się, że doszło do poronienia zatrzymanego. Tego samego dnia skierowanie do szpitala, tabletki, nic nie ruszyło rano zabieg. Teraz ponownie zaszłam w ciążę - ostatnia miesiączka 04.06. w 5t pojawiło się lekkie plamienie, pojechałam do lekarza na usg nie było widać nic, powiedział żeby wrócić po 2 tygodniach. Po dwóch tygodniach widać tylko pęcherzyk żółtkowy i ciążowy, kolejna wizyta za 10-14 dni. Już wtedy czułam, że nic z tego nie będzie. W ten poniedziałek pojechałam na kontrolę. Z OM wychodzi 8t2d, z USG 5t6d. Pan doktor mówi, że niestety raczej nic z tego nie będzie, ale nie stawiamy jeszcze krzyżyka i kazał zrobić betę. Po 48h - spadek. Dzisiaj byłam na jeszcze jednym usg ale tylko dla formalności. Lekarz zaproponował skierowanie do szpitala w którym pracuje na niedzielę. Powiedziałam że chcę poczekać chociaż kilka dni. Zarezerwował mi miejsce na przyszły piątek. Przed wizytą byłam pewna że chce dać naturze chociaż małą szansę, jak tylko usłyszałam o szpitalu to strasznie się rozpłakałam. Cały personel medyczny , który zajmował się mną w styczniu był super i im nic nie mogę zarzucić, ale sama ta atmosfera szpitala, Pani na łóżku obok mówiąca mi że teraz mam dzieciatko w niebie... O tym że byłam w ciąży poza mężem wiedzą moi rodzice i siostra (im też miałam nie mówić ale z różnych względów powiedziałam im). Totalnie nie mam z kim pogadać i zastanawiam się czy na pewno to dobra decyzja że zdecydowałam się czekać, tak naprawdę to może nic nie dać... mam straszny mętlik w głowie. Na ten moment najgorsze jest dla mnie to czekanie, przez to co stało się te kilka miesięcy temu podchodziłam do tej ciąży bardzo na chłodno, nawet z mężem za dużo nie rozmawiałam na ten temat. Moje dwie najbliższe przyjaciółki z którymi bym normalnie o tym teraz rozmawiała mają w domu swoje maluchy - 3 i 4 miesięczne bobasy. I nie widzę jakoś rozmowy z nimi na ten temat teraz.
Przepraszam za dość długi i chaotyczny post, ale po prostu czułam potrzebę żeby to z siebie wyrzucić. Mój mąż mnie bardzo wspiera, był ze mną na praktycznie każdej wizycie, ale on jednak tego do końca nie rozumie. No i to nie on czeka na to czy zacznie z niego lecieć krew jak po odkręceniu kranu czy jednak szpital.
Dzięki każdemu go przebrnął przez tą epopeję
Bardzo Cię przytulam ❤️ niestety, nie ma tu dobrej decyzji, myślę że tydzień to dużo i może uda się w domu. Pamiętaj, że zawsze możesz jechać na izbę. Pisz ❤️ wylewaj łzy
Hej dziewczyny, pod koniec stycznia poroniłam, obyło się bez wizyty w szpitalu, wizyta kontrolna po poronieniu w porządku. Dzisiaj zrobiłam test, podejrzewałam, że mogę być w ciąży bo czuję się paskudnie :), test wyszedł pozytywny, z om wychodzi 5+0. W poniedziałek pojadę zrobić betę. Teraz moje pytanie, kiedy najlepiej umówić się na wizytę? Nie chcę iść za wcześnie żeby znowu się nie denerwować, że nic nie widać, może być za wcześnie na serce itd...
Myślę że 7 TC to ok (czyli 6+ parę dni) - mój ginekolog tak kazał przyjść, żeby być mieć rękę na pulsie
 
W styczniu pisałam tutaj swój pierwszy post nie sądząc, że będę pisać kiedykolwiek. Dzisiaj niestety piszę ponownie. 13 stycznia, na usg pod koniec 11 tygodnia dowiedziałam się, że doszło do poronienia zatrzymanego. Tego samego dnia skierowanie do szpitala, tabletki, nic nie ruszyło rano zabieg. Teraz ponownie zaszłam w ciążę - ostatnia miesiączka 04.06. w 5t pojawiło się lekkie plamienie, pojechałam do lekarza na usg nie było widać nic, powiedział żeby wrócić po 2 tygodniach. Po dwóch tygodniach widać tylko pęcherzyk żółtkowy i ciążowy, kolejna wizyta za 10-14 dni. Już wtedy czułam, że nic z tego nie będzie. W ten poniedziałek pojechałam na kontrolę. Z OM wychodzi 8t2d, z USG 5t6d. Pan doktor mówi, że niestety raczej nic z tego nie będzie, ale nie stawiamy jeszcze krzyżyka i kazał zrobić betę. Po 48h - spadek. Dzisiaj byłam na jeszcze jednym usg ale tylko dla formalności. Lekarz zaproponował skierowanie do szpitala w którym pracuje na niedzielę. Powiedziałam że chcę poczekać chociaż kilka dni. Zarezerwował mi miejsce na przyszły piątek. Przed wizytą byłam pewna że chce dać naturze chociaż małą szansę, jak tylko usłyszałam o szpitalu to strasznie się rozpłakałam. Cały personel medyczny , który zajmował się mną w styczniu był super i im nic nie mogę zarzucić, ale sama ta atmosfera szpitala, Pani na łóżku obok mówiąca mi że teraz mam dzieciatko w niebie... O tym że byłam w ciąży poza mężem wiedzą moi rodzice i siostra (im też miałam nie mówić ale z różnych względów powiedziałam im). Totalnie nie mam z kim pogadać i zastanawiam się czy na pewno to dobra decyzja że zdecydowałam się czekać, tak naprawdę to może nic nie dać... mam straszny mętlik w głowie. Na ten moment najgorsze jest dla mnie to czekanie, przez to co stało się te kilka miesięcy temu podchodziłam do tej ciąży bardzo na chłodno, nawet z mężem za dużo nie rozmawiałam na ten temat. Moje dwie najbliższe przyjaciółki z którymi bym normalnie o tym teraz rozmawiała mają w domu swoje maluchy - 3 i 4 miesięczne bobasy. I nie widzę jakoś rozmowy z nimi na ten temat teraz.
Przepraszam za dość długi i chaotyczny post, ale po prostu czułam potrzebę żeby to z siebie wyrzucić. Mój mąż mnie bardzo wspiera, był ze mną na praktycznie każdej wizycie, ale on jednak tego do końca nie rozumie. No i to nie on czeka na to czy zacznie z niego lecieć krew jak po odkręceniu kranu czy jednak szpital.
Dzięki każdemu go przebrnął przez tą epopeję
Bardzo mi przykro, że to przeżywasz 😔
Mysle ze dużo zależy od tego, jak ty to czujesz. Ja jak dostałam potwierdzenie, że mam puste jajo plodowe, to chciałam jak najszybciej "zakonczyc" temat. W poniedziałek diagnoza (już wcześniej wiedziałam że może taka byc), wtorek poszłam do pracy zeby załatwić pilne rzeczy, a środa szpital. Teoretycznie mogłam czekać, aż wszystko zacznie się samo, ale ja tego nie chciałam. Balam się, wolałam zeby mi pomogli. Dostałam tabletki i jak zaczęło się krwawienie to zrobili zabieg. Nie poczułam ani przez chwilę bólu. Ja już wtedy bylam po dużych przejściach, więc postawiłam przede wszystkim na swój komfort psychiczny i Tobie też to radzę. Posłuchaj siebie, które rozwiązanie zdaję Ci się być najlepsze.
Odzywaj się tu do nas jeśli potrzebujesz ❤
 
@Mamafasolki dziękuję <3 Na razie nawet za dużo łez nie ma, ale myślę że mogą jeszcze przyjść. Trochę mi łatwiej bo mniej więcej wiem czego się spodziewać, plus jest wcześniej niż wtedy. Nie widziałam bijącego serduszka. Bardziej chcę mi się płakać jak myślę o przyszłości i zastanawiam się czy w ogóle uda mi się mieć dzieci. Ale na to przyjdzie czas. Najpierw trzeba przeżyć to co dzieje się teraz

@Hopeful_11 wtedy w styczniu wiadomość że doszło do poronienia bardzo mnie zaskoczyła. to był 11t6d, byłam pewna że wszystko ok, po badaniu mieliśmy jechać na wypad za miasto na kilka dni. Ale od razu skierowanie do szpitala i pojechałam. Tym razem miałam czas przemyśleć to przed. Bo już od poniedziałku nadzieje były małe, w czwartek po drugiej becie wiedziałam co lekarz mi powie i mogłam na spokojnie przegadać to z mężem i sama ze sobą. I na razie zdecydowałam się poczekać. Zobaczymy, zawsze jak zmienię zdanie to mogę pojechać do szpitala.
I dziękuję, pewnie będę się odzywać bo czasem łatwiej wygadać się komuś anonimowo i komuś kto rozumie to co się przeszło.

To smutne, że takie fora są potrzebne, ale to takie super że są <3
 
Hej dziewczyny, chciałam się przywitać. W ubiegły piątek dowiedziałam się, że serduszko przestało bić w 8 tygodniu. W poniedziałek szpital i wywołanie farmakologiczne, podawali mi cytotec. Wczoraj wyszłam, udało się bez łyżeczkowania. Dalej krwawię i boli mnie podbrzusze. Jakoś pomału dochodzę do siebie. Mam już syna z 2019 roku, to moje pierwsze poronienie.
Chciałam się zapytać co teraz. Czy powinnam zrobić sobie jakieś badania? W szpitalu nic mi nie powiedzieli, ginekolog za 3-4 tygodnie. Czuję się jak dziecko we mgle..
 
Hej dziewczyny, chciałam się przywitać. W ubiegły piątek dowiedziałam się, że serduszko przestało bić w 8 tygodniu. W poniedziałek szpital i wywołanie farmakologiczne, podawali mi cytotec. Wczoraj wyszłam, udało się bez łyżeczkowania. Dalej krwawię i boli mnie podbrzusze. Jakoś pomału dochodzę do siebie. Mam już syna z 2019 roku, to moje pierwsze poronienie.
Chciałam się zapytać co teraz. Czy powinnam zrobić sobie jakieś badania? W szpitalu nic mi nie powiedzieli, ginekolog za 3-4 tygodnie. Czuję się jak dziecko we mgle..
A pobrali jakiś materiał do badania histopatologocznego? Mój ginekolog kazał robić (im wcześniej tym lepiej) badania na zespół antyfosfolipidowy, a potem to już rzeczy, z którymi można poczekać takie jak wymazy ginekologiczne, witaminy, homocysteina.
 
A pobrali jakiś materiał do badania histopatologocznego? Mój ginekolog kazał robić (im wcześniej tym lepiej) badania na zespół antyfosfolipidowy, a potem to już rzeczy, z którymi można poczekać takie jak wymazy ginekologiczne, witaminy, homocysteina.
Tak, za około 4 tygodnie mam otrzymać wyniki histopatologiczne.
Pytanie mam - zespół antyfofolipidowy pewnie muszę prywatnie robić?
 
Tak, za około 4 tygodnie mam otrzymać wyniki histopatologiczne.
Pytanie mam - zespół antyfofolipidowy pewnie muszę prywatnie robić?
Tak, raczej trzeba się nastawić na prywatne badania. Skierowanie na NFZ może wypisać hematolog, reumatolog, może jeszcze inny specjalista, ale najpierw trzeba się do niego dostac i musi uznać, że są podstawy a 1 poronienie to jeszcze nie robi wrażenia. Na pewno idąc ścieżka NFZ stracisz.czas a w tym zespole chodzi o to, żeby sprawdzić, czy przypadkiem teraz w.ciazy Twój organizm nie zareagował nadkrzepliwoscia, która spowodowała.odciecie dziecka od przepływu krwi.
 
reklama
Do góry