reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Co się dzieje w moim brzuszku ?(z perspektywy lekarza)

świnka wysmarowana kremem :D niezle . Ale świnka to nie człowiek wiec ja mam inne zdanie. Ja mam co najmniej 10 znajomych co stosowały ten krem w czasie ciazy i nic sie nie stało;) ale ok zostawmy juz ten temat:)
 
reklama
No i sie wkurzyłam. Oglądam dokładnie karte ciąży, miałam robioną cytologie, nic nie mówiła o wyniku, a tu wpisana grupa II :[ A poza tym, jak czesto w ciąży powinno sie robić badania na kiłę? Miałam robioną wcześniej, wynik wyszedł ok, a teraz znowu mam robic, zaczynam sie zastanawiać czy naprawde jest to już teraz potrzebne? A do lekarza chodzę prywatnie, na wszystko płace, no i moja pani doktor ma naprawde dobre opinie, a ja sie czuje nieco rozczarowana :/
little_nina, zaskoczyłaś mnie. Myślałam, że jak wynik na kiłę jest ok, czyli ujemny, to odpuszczamy to sobie i nie trzeba robić dalej? ciekawa jestem, czy ktos odpowie na to pytanie, bo jest interesujące. Też chciałabym wiedzieć.

Mnie nurtuje jeszcze jedna sprawa: z moich wyników na toksoplazmozę wyszło, że IgG-45, a IgM ujemny. Z tego, co zrozumiałam oznacza to, że przechodziłam w przeszłości tą chorobę, ale dawno, a teraz jestem zdrowa. Nie mam pojęcia, kiedy natomiast przechodziłam tą chorobę, być może w dzieciństwie. żywicielem ostatecznym tego wirusa są koty i to one przenoszą chorobę. Oczywiście mam kota, ale stosunkowo za krótko, aby można było sądzić, iż tamta choroba była od niego. w związku z tym, czy będę jeszcze raz musiała robić badania na tokso, aby sprawdzić, czy nie zachorowałam? czy może z przebytej choroby zostają przeciwciała i jestem bezpieczna?
 
Przeciwciała zostają, baaardzo baaardzo rzadko zdarza sie nawrót.
Kot jest niby żywicielem ostatecznym, ale szansa zarażenia sie od kota jest bardzo mała, prędzej zarazisz się od niedogotowanego mięsia i niemytych warzyw. Właściwie w ciąży taki wynik jest najlepszy,bo już chorowałaś i raczej ci to nie grozi, możesz jeszcze ewentualnie zrobić badania na awidność, to mniej wiecej pokaże czy zakażenie było dawno. Większość osób nawet nie wie że przechodziła tokso, ja miałam takiego pecha że doskonale wiedziałam, nawet po szpitalach latałam z tym. Osłabienie było i wielkie liczne węzły chłonne widoczne. Nie pamiętam wyników dokładnie, ale miałam jakiś czas temu IgG 620, teraz w ciąży robiłam i było 1100 już. W związku z tym miałam awidność zrobiona i bardzo ładny wynik, czyli 69%, co znaczy że zdecydowanie jestem bezpieczna.
Ten wynik IgG 45, to chyba jakiś niski taki jest ;) Z tego co wiem to badania na tokso sie powtarza jeśli masz oba wyniki ujemne, bo istnieje ryzyko że złapiesz w ciąży, przy IgG + i IgM -, raczej nie ma sensu ich powtarzać ;)
Z tego co czytałam kiłę się powtarza, ale raczej dopiero w III trymestrze, a mi już każe powtórzyć? Zastanawiam sie czy po prostu nie zrobić tego badania, bo to jednak koszt, a tamto przecież dobrze wyszło :|
Za to (ahh...moja skleroza) zapomniałam wspomnieć jej otym że podejrzewałam niedoczynność tarczycy, ale u nas lekarze są tacy wspaniali, że miałam robione tylko TSH, wyszło w normie (3.71 - norma do 4), wiec nie trzeba badać dalej :/
 
little_nina, zaskoczyłaś mnie. Myślałam, że jak wynik na kiłę jest ok, czyli ujemny, to odpuszczamy to sobie i nie trzeba robić dalej? ciekawa jestem, czy ktos odpowie na to pytanie, bo jest interesujące. Też chciałabym wiedzieć.

Mnie nurtuje jeszcze jedna sprawa: z moich wyników na toksoplazmozę wyszło, że IgG-45, a IgM ujemny. Z tego, co zrozumiałam oznacza to, że przechodziłam w przeszłości tą chorobę, ale dawno, a teraz jestem zdrowa. Nie mam pojęcia, kiedy natomiast przechodziłam tą chorobę, być może w dzieciństwie. żywicielem ostatecznym tego wirusa są koty i to one przenoszą chorobę. Oczywiście mam kota, ale stosunkowo za krótko, aby można było sądzić, iż tamta choroba była od niego. w związku z tym, czy będę jeszcze raz musiała robić badania na tokso, aby sprawdzić, czy nie zachorowałam? czy może z przebytej choroby zostają przeciwciała i jestem bezpieczna?
Żeby zarazić się od kota to musiałabyś zjeść jego g..o i to odleżałe :-D:-D:-D
Najszybciej do zakażenia dochodzi przy pracy w kontakcie z ziemią brudną lub od niedomytych owoców i warzyw.
Mięso surowe też jest dobrym nośnikiem.:baffled:


Przeciwciała zostają, baaardzo baaardzo rzadko zdarza sie nawrót.
Kot jest niby żywicielem ostatecznym, ale szansa zarażenia sie od kota jest bardzo mała, prędzej zarazisz się od niedogotowanego mięsia i niemytych warzyw. Właściwie w ciąży taki wynik jest najlepszy,bo już chorowałaś i raczej ci to nie grozi, możesz jeszcze ewentualnie zrobić badania na awidność, to mniej wiecej pokaże czy zakażenie było dawno. Większość osób nawet nie wie że przechodziła tokso, ja miałam takiego pecha że doskonale wiedziałam, nawet po szpitalach latałam z tym. Osłabienie było i wielkie liczne węzły chłonne widoczne. Nie pamiętam wyników dokładnie, ale miałam jakiś czas temu IgG 620, teraz w ciąży robiłam i było 1100 już. W związku z tym miałam awidność zrobiona i bardzo ładny wynik, czyli 69%, co znaczy że zdecydowanie jestem bezpieczna.
Ten wynik IgG 45, to chyba jakiś niski taki jest ;) Z tego co wiem to badania na tokso sie powtarza jeśli masz oba wyniki ujemne, bo istnieje ryzyko że złapiesz w ciąży, przy IgG + i IgM -, raczej nie ma sensu ich powtarzać ;)
Z tego co czytałam kiłę się powtarza, ale raczej dopiero w III trymestrze, a mi już każe powtórzyć? Zastanawiam sie czy po prostu nie zrobić tego badania, bo to jednak koszt, a tamto przecież dobrze wyszło :|
Za to (ahh...moja skleroza) zapomniałam wspomnieć jej otym że podejrzewałam niedoczynność tarczycy, ale u nas lekarze są tacy wspaniali, że miałam robione tylko TSH, wyszło w normie (3.71 - norma do 4), wiec nie trzeba badać dalej :/
Czasami przechodzi się drugi raz toxo tak samo jak choroby wieku dziecięcego,ale nie są one już tak groźne :tak:
 
Ale szansa jest malutka i przy dobrym wyniku awidności jeszcze mniejsza, dlatego to przydatne badanie jest i wiele mówiące o zakażeniu. Badanie kosztuje ok. 80zł, a w wypadku kiedy byłaby niska, można zacząć profilaktyczne podawanie Rovamycyny. A w jakich jednostkach masz to badanie i jakie normy?

Swoją drogą, wkurza mnie to że każdy od razu za tokso obwinia koty. Zwłaszcza domowe, niewychodzące koty, mają małe szanse na przenoszenie tokso, a wiele osób robi histerie pod tytułem "albo dziecko albo kot" i fajne domowe kotki lądują na ulicy. Dobrze że dużo sie ostatnio o tokso mówi, ale kot (szczególnie domowy) nie jest jedyną, mało tego - jest jedną z najmniej prawdopodobnych dróg zakażenia się tokso. Troche myślenia, wiem że trzeba być odpowiedzialnym w ciąży, ale nie popadajmy w przesade i nie róbmy albo zwierzak, albo dziecko :/ Bo później płacz, że alergie, że problemy.
 
Ostatnia edycja:
Ale szansa jest malutka i przy dobrym wyniku awidności jeszcze mniejsza, dlatego to przydatne badanie jest i wiele mówiące o zakażeniu. Badanie kosztuje ok. 80zł, a w wypadku kiedy byłaby niska, można zacząć profilaktyczne podawanie Rovamycyny. A w jakich jednostkach masz to badanie i jakie normy?

Swoją drogą, wkurza mnie to że każdy od razu za tokso obwinia koty. Zwłaszcza domowe, niewychodzące koty, mają małe szanse na przenoszenie tokso, a wiele osób robi histerie pod tytułem "albo dziecko albo kot" i fajne domowe kotki lądują na ulicy. Dobrze że dużo sie ostatnio o tokso mówi, ale kot (szczególnie domowy) nie jest jedyną, mało tego - jest jedną z najmniej prawdopodobnych dróg zakażenia się tokso. Troche myślenia, wiem że trzeba być odpowiedzialnym w ciąży, ale nie popadajmy w przesade i nie róbmy albo zwierzak, albo dziecko :/ Bo później płacz, że alergie, że problemy.

niestety nie pamiętam w jakich normach było dokładnie, bo wyniku nie skserowałam niestety (gapa ze mnie)i został w moich dokumentach w przychodni, ale pamiętam, że było chyba do 8 w normie, a ja miałam -45! a ten wynik mam wpisany w karcie przebiegu ciąży.

ja nie obwiniam kotów, ale czytałam że są ostatecznym żywicielem tego wirusa. u mnie zawsze były zwierzęta i nie tylko koty, bo psy, krowy, kury, świnie i inne domowe zwierzaki, bo od dzieciństwa mieszkałam na wsi. Jak byliśmy dzieciakami to się chodziło po drzewach, jadło owoce prosto z drzewa: jabłka, śliwki, gruszki, wiśnie, czy truskawki prosto z grządki i które dziecko myślało o tym, żeby je porządnie umyć. A mieliśmy i ogródek i sad i zwierzęta. mogłam się zarazić od wszystkiego. :-) Człowiek uczy się przez całe życie. teraz też mieszkam na wsi, ale już nie jem warzyw, czy owoców nieumytych, bo tyle się słyszy o tych ptasich grypach, zarazkach itd. już nie mamy krów, ale kota oczywiście tak i psy i króliki, a w domu papugę i legwana. no i niestety kot może wychodzić z domu, więc gdyby miał możliwość- to też się może zarazić. Tylko pytanie, czy ja się mogę zarazić, jeśli będę się starała przestrzegać wszelkich form higieny.
a swoją drogą cudownie wspominam czas dzieciństwa, tyle było możliwości, robiliśmy coś z niczego, bawiliśmy się twórczo i praktycznie cały czas na dworze. teraz dzieci w sterylnych warunkach nie mają już takich przeżyć:-(
 
A byłaś już u lekarza/mówił coś o wyniku?

Legwan, faaajnie ;) Ja zawsze powtarzałam że zamiast dziecka chce mieć kameleony, efekt jak widać ;) Ale mam w chwili obecnej stado świnek, królika, szczury, chomika i papuga i akwaria ;)

Teraz w sterylnych warunkach, mało że nie mają takich przeżyć to mają problemy. Znam przypadki, gdzie kobieta w ciąży uważała na siebie jak nie wiem co, nawet przypraw nie używała, w czasie karmienia tak samo, z dala od jakichkolwiek "zagrożeń", zwierząt, idealnie sterylne warunki - efekt taki że dzieci nieustannie chorują, zero odporności i alergia na dosłownie wszystko.
Sama jako dziecko, pod względem czystości też wszystko musiało być idealnie sterylne, na szczęście kontakt ze zwierzętami miałam, mimo masy alergii na różne inne rzeczy, nie miałam alergii na zwierzęta ;) Mało tego- jako nastolatka wkurzyłam się o tysiac rzeczy których mi nie wolno, przestałam leki brać, antybiotyki i normalnie zasuwałam po lasach, łąkach mimo alergii na pyłki- jakimś cudem nagle ozdrowiałam ;)
Bulwersuje się o to bo teraz bez przerwy słysze że mam sie zwierząt pozbyć, że jestem nieodpowiedzialna i że przeze mnie urodzi mi sie chore dziecko. Po 1- nie widzę żadnego zagrożenia ze strony moich zwierząt, po 2- nieodpowiedzialne jest wydawanie/pozbywanie się zwierząt "bo dziecko". A niestety zwierze to nie zabawka, chociaż bardzo dużo ludzi tak myśli.
Denerwuje mnie też to że słysze że szkoda że nie bede miała lata, bo przecież z małym dzieckiem na dwór nie wyjde, bo musi w domu siedzieć bo będzie chore. Przypominam że termin mamy na maj, nie na grudzień ;) Może nowy temat "Co nas irytuje", bo tu sie mały off topic robi?
 
Ostatnia edycja:
A byłaś już u lekarza/mówił coś o wyniku?

Legwan, faaajnie ;) Ja zawsze powtarzałam że zamiast dziecka chce mieć kameleony, efekt jak widać ;) Ale mam w chwili obecnej stado świnek, królika, szczury, chomika i papuga i akwaria ;)

Teraz w sterylnych warunkach, mało że nie mają takich przeżyć to mają problemy. Znam przypadki, gdzie kobieta w ciąży uważała na siebie jak nie wiem co, nawet przypraw nie używała, w czasie karmienia tak samo, z dala od jakichkolwiek "zagrożeń", zwierząt, idealnie sterylne warunki - efekt taki że dzieci nieustannie chorują, zero odporności i alergia na dosłownie wszystko.
Sama jako dziecko, pod względem czystości też wszystko musiało być idealnie sterylne, na szczęście kontakt ze zwierzętami miałam, mimo masy alergii na różne inne rzeczy, nie miałam alergii na zwierzęta ;) Mało tego- jako nastolatka wkurzyłam się o tysiac rzeczy których mi nie wolno, przestałam leki brać, antybiotyki i normalnie zasuwałam po lasach, łąkach mimo alergii na pyłki- jakimś cudem nagle ozdrowiałam ;)
Bulwersuje się o to bo teraz bez przerwy słysze że mam sie zwierząt pozbyć, że jestem nieodpowiedzialna i że przeze mnie urodzi mi sie chore dziecko. Po 1- nie widzę żadnego zagrożenia ze strony moich zwierząt, po 2- nieodpowiedzialne jest wydawanie/pozbywanie się zwierząt "bo dziecko". A niestety zwierze to nie zabawka, chociaż bardzo dużo ludzi tak myśli.
Denerwuje mnie też to że słysze że szkoda że nie bede miała lata, bo przecież z małym dzieckiem na dwór nie wyjde, bo musi w domu siedzieć bo będzie chore. Przypominam że termin mamy na maj, nie na grudzień ;) Może nowy temat "Co nas irytuje", bo tu sie mały off topic robi?
Dzieci chowane w sterylnych warunkach i bez kontaktu ze zwierzętami przy najmniejszym kontakcie później mają alergię dosłownie na wszysstko.
I to jest naturalne i inaczej być nie może.
Jeśli dziecko ma kontakt z bakteriami to powoli samoistnie wytwarza przeciwciała i do wszystkiego się przyzwyczaja -nie ma alergii
Jeśli na tomiast nie ma przeciwciał i nagle zetknie się z ogromną ilością bakterii,pyłków i innych takich naturalną rzeczą jest ,że się uczuli ,bo organizm nie jest w stanie wytworzyć w tak krótkim czasie tak dużej ilości przeciwciał. :baffled::baffled:
Mój mały miał uczulenie na psa - zamiast go odczulać -kupiliśmy psa .

Najpierw kontakt mocno był ograniczony i potem coraz większy i większy.
Dziś śpią razem i alergii nie ma :-D:-D:-D
 
reklama
Przetłumacz to proszę mojej rodzinie, która na stanowcze stwierdzenie NIE POZBEDE SIE ZWIERZAT patrzy na mnie jakbym chciała dziecko poduszką w nocy udusić :wściekła/y: Zwłaszcza że uwielbiam świnki i one niestety najbardziej ze wszystkich gryzoni uczulają, wiec bardzo zależy mi na tym żeby moje dziecko nie było uczulone. A to że zwierzęta bardzo dobrze wpływają na rozwój dziecka, już nikt nie mówi. I denerwuje mnie to, że mimo tego że mamusią zostane po raz pierwszy i to młodziutką, staram się jak najbardziej zorientować "co i jak", a wszystkie starsze kobiety w mojej rodzinie uważają że one wiedzą lepiej- w efekcie słucham o niebezpieczeństwie noszenia korali, o zwierzętach właśnie i innych takich rzeczach. Z sensacji, oprócz typowych przesądów:
1- wyłam z bólu zęba, wzięłam apap zamiast się męczyć, matka mnie straszyła że moja ciotka też tak zrobiła i teraz ma dziecko z mukowiscydozą i to napewno przez to.
2- napewno jest coś nie tak z moim dzieckiem, bo powinnam tryskać życiem, kwitnąć i być pełna energii w ciąży a ja tylko leże i zdycham.
3- jestem nieodpowiedzialna bo jestem w ciąży i jeżdze na rowerze i robie to specjalnie bo chce poronić (6 tydzień ciąży) 4- ta sama osoba co wyżej ;) ciąża nie choroba, ona piła, paliła i sie nie oszczedzała, to co, ja nie moge wnieść paczki ważącej 30kg na pierwsze piętro? Mam nie przesadzac i nie robić z siebie księzniczki ;)

Mamy już jakiegoś moda?
 
Do góry