Iza, no jest niedaleko McDonlad's - to jest bazarek na skrzyżowaniu Jadźwingów z Gotarda, tuż przy Rzymowskiego - znasz te okolice?
Ja nie mam prawka, większe zakupy robię z mężem, jeździmy samochodem albo idziemy do biedronki - on wtedy wszystko nosi. Ale Krzyś zawsze mi powtarza, żebym brała plecak - zawsze to inaczej ciężar rozłożony... A ja tylko raz go posłuchałamJuz mi się nie opłaca chyba kupować wózka na kółkach, ale przypomniało mi się, jak kiedyś, kiedy jeszcze mieszkałam sama, na zakupy do marketu zabierałam walizkę na kółkach - to było genialne rozwiązanie :-)
Dobra, ja juz postaram się nie pisać - idę się położyć i poczytać książkę. Scopolan pomógł na brzuszek, ale czuję, że kręgosłup zaczyna boleć. Nie ma to tamto, trzeba o siebie dbać dla dobra maluszka.
Znam doskonale Służew nad dolinką, bo mieszkałam tam kiedyś wiele lat no i mieszka tam moja ciocia /mieszkałam kiedyś z nią/ :-) Zerknęłam na mapę, już wiem gdzie chodzisz na bazarek :-) Kiedyś robiłam sobie spacerki od Metra Wilanowska aż do domku :-)
Mnie zazwyczaj po takim siedzeniu boli pupa hihi. Idę zerknąć na zupkę, to się rozprostuję :-)
Juz mi się nie opłaca chyba kupować wózka na kółkach, ale przypomniało mi się, jak kiedyś, kiedy jeszcze mieszkałam sama, na zakupy do marketu zabierałam walizkę na kółkach - to było genialne rozwiązanie :-)
.
Ależ będziecie mieli fajne Walentynki :-)
:-) Niedługo mąż wróci z pracy.... tzn mam nadzieję, bo od poniedziałku ma urlop, więc też musi pozamykać swoje sprawy :-)
Moje dziecko tak reagowało. Czy będzie miał ochotę na relację z własnym synem za np 10 lat? Może i tak. Pytanie, czy moje dziecie będzie miało na to ochotę? Dla mnie to bardzo trudny i bolesny temat. Igorek miał 1,5 roczku kiedy wyprowadzaliśmy się ze wspólnego mieszkania. Musiał zostać u moich rodziców, bo ja zmuszona byłam wrócić do pracy. "Tatuś" widział przez 4 miesiące zaledwie kilka razy - szczególnie w asyście swojej rodziny, która przyjeżdzała w odwiedziny. Mój ex zrobił wiele przykrych rzeczy. Był moment, że nie miałam ani grosza dla siebie i dziecka /wtedy jeszcze mieszkaliśmy razem/ i był z tego bardzo dumny. Ułożyłam sobie życie, ale po drodze musiałam sprostać wszelkim problemom, właśnie dla dobra dziecka. Igor nie zna nienawiści, jest naiwny, bardzo łatwo go zranić. Dlatego tak ciężko mi dzisiaj przy tych jego problemach. Żadna z wizyt jego taty biologicznego nie pozostawiła po sobie śladu /wpadał w złość, był agresywny, nieposłuszny/. "Tatuś" wiele obiecywał i na tym się kończyło. Jesteśmy prawie 5 lat po rozwodzie i powiem szczerze, że relacje między nimi są coraz gorsze.