Maassandra, Maksio śpi u siebie. Na razie jego łóżeczko stoi w naszej sypialni. Do naszego łóżka bierzemy go na karmienie w nocy, a potem z powrotem do łóżeczka. Oczywiście czasem zdarza nam się przysnąć na trochę razem.
Jeśli chodzi o przestrzeń, w której mógłby się czuć źle, to opatulam go ciasno rożkiem lub kołderką i nie wydaje się szczególnie zaniepokojony. Wyobraź sobie, jak trudo będzie Wam później odzwyczaić dzidzię od spania z Wami - będzie płacz, stres... A jeżeli przyjdzie drugie dziecko, to co wtedy? "Wyrzucić" starsze do własnego łóżeczka, żeby wziąć do siebie młodsze, czy śpimy całą rodziną - chciałam uniknąć takich sytuacji. Poza tym ja się boję, że ja albo mój mąż możemy zrobić małemu krzywdę, jeżeli któreś z nas nieostrożnie przewróci się z boku na bok. Z dzidzią w łóżku to właściwie nie jest sen, ale czuwanie.
Nie wiem jak inne dzieci, ale Maksio wydaje z siebie niesamowicie dużo odgłosów śpiąc - popiskuje przez sen, przeciąga się stękając, gaworzy sobie, zdarza mu się we śnie "zapłakać" jeżeli coś mu się śni - trudno jest spać obok tak "gadatliwej" istotki - ciągle otwierasz oczy, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie dzieje.
No i jeszcze jedno - ja uwielbiam spać tuląc się do mojego męża. Przez cały dzień jestem zajęta głównie dzieckiem, więc chcę chociaż w nocy być blisko Tomka.
A dzidzia ciasno opatulona do snu czuje się chyba dobrze, bo specjalnie nie narzeka i budzi się tylko na jedzonko. Jak widać, jestem zdecydowaną zwolenniczką "rozdzielności" sypialnianej
Nie udaje mi się natomiast doprowadzić do sytuacji, gdy mały zasypia samodzielnie w swoim łóżeczku. Zasypia zawsze u któregoś z nas na rękach, lub leżąc na kanapie w pokoju, w którym my jesteśmy, lub w łóżku po karmieniu (albo na moim ramieniu, gdy trzymam go do odbicia), lub wręcz przy piersi (wiem, że to nie jest zalecane, żeby nie traktował piersi jako "uspokajacza", ale cóż zrobić, zresztą ja też często wtedy łapię komarka
). Delikatnie przekładamy go wtedy do łóżeczka. Bałam się, że mały będzie się budził natychmiast, domagając się dalszego noszenia i przytulania, ale na szczęście nie protestuje
Na razie wszelkie próby przyzwyczajenia go do samodzielnego zaśnięcia kończą się szeroko otwartymi oczkami i krzykiem...
Miłego dnia, dziewczyny!
Jeśli chodzi o przestrzeń, w której mógłby się czuć źle, to opatulam go ciasno rożkiem lub kołderką i nie wydaje się szczególnie zaniepokojony. Wyobraź sobie, jak trudo będzie Wam później odzwyczaić dzidzię od spania z Wami - będzie płacz, stres... A jeżeli przyjdzie drugie dziecko, to co wtedy? "Wyrzucić" starsze do własnego łóżeczka, żeby wziąć do siebie młodsze, czy śpimy całą rodziną - chciałam uniknąć takich sytuacji. Poza tym ja się boję, że ja albo mój mąż możemy zrobić małemu krzywdę, jeżeli któreś z nas nieostrożnie przewróci się z boku na bok. Z dzidzią w łóżku to właściwie nie jest sen, ale czuwanie.
Nie wiem jak inne dzieci, ale Maksio wydaje z siebie niesamowicie dużo odgłosów śpiąc - popiskuje przez sen, przeciąga się stękając, gaworzy sobie, zdarza mu się we śnie "zapłakać" jeżeli coś mu się śni - trudno jest spać obok tak "gadatliwej" istotki - ciągle otwierasz oczy, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie dzieje.
No i jeszcze jedno - ja uwielbiam spać tuląc się do mojego męża. Przez cały dzień jestem zajęta głównie dzieckiem, więc chcę chociaż w nocy być blisko Tomka.
A dzidzia ciasno opatulona do snu czuje się chyba dobrze, bo specjalnie nie narzeka i budzi się tylko na jedzonko. Jak widać, jestem zdecydowaną zwolenniczką "rozdzielności" sypialnianej
Nie udaje mi się natomiast doprowadzić do sytuacji, gdy mały zasypia samodzielnie w swoim łóżeczku. Zasypia zawsze u któregoś z nas na rękach, lub leżąc na kanapie w pokoju, w którym my jesteśmy, lub w łóżku po karmieniu (albo na moim ramieniu, gdy trzymam go do odbicia), lub wręcz przy piersi (wiem, że to nie jest zalecane, żeby nie traktował piersi jako "uspokajacza", ale cóż zrobić, zresztą ja też często wtedy łapię komarka
Miłego dnia, dziewczyny!