reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Formalne sprawy i papierkologia

ja mogę liczyć tylko na siebie;-) ale nie narzekam, jestem w tej komfortowej sytuacji, że mogę sobie spokojnie dzieci odchować:-)
 
reklama
Moje idealistyczne (miejmy nadzieję, że nie naiwne) plany zakładają na razie pracę, do kiedy maksymalnie stan pozwoli. No a potem macierzyński na spółkę z Małżem. Na pewno wykorzystam tyle urlopu macierzyńskiego, ile muszę - prawdopodobnie troszkę więcej. Chcemy, żeby M. posiedział z dzieckiem co najmniej 6 tygodni. M. sam się dopomina, że chce posiedzieć trochę z Fasolkiem, żeby się mocniej związać z dzieciaczkiem. A i mi na tym zależy - dobrze to zrobi wszystkim zainteresowanym.
Jak dobrze pójdzie, to dociągniemy malucha pod opieką rodzicielską do 6 miesięcy. A potem - niania. Mama moja co prawda wspomina, że mogłaby się zająć młodym. Nie zdecyduję się jednak. Raz, że oznaczałoby to jej przeprowadzkę do nas na co najmniej 5 dni w tygodniu - kocham ją bardzo, ale sorry - NIE MA MOWY!, zjadłybyśmy się po prostu, za bardzo jestem niezależna, żeby zaakceptować drugą kobietę w ognisku domowym. A dwa - uważam, że swoje dzieci już wychowała, więc nie będę jej obarczać swoim. Na dłuższą metę byłoby to dla niej bardzo męczące - to szalenie aktywna kobieta, nadal częściowo realizująca się zawodowo, mająca swoje pasje i zainteresowania, które pochłaniają jej sporo czasu. Egoizmem z mojej strony byłoby pozbawianie jej tego. Nie wspominając już o tym, że mój biedny ojciec zapłakałby się bez niej przez większość tygodnia.
Zostanie niania. I już się boję, bo wiem, że będzie trudno znaleźć odpowiednią. O kosztach nie chcę nawet myśleć. Zwłaszcza, że dobrze by było, żeby np. rozumiała przynajmniej j. angielski, bo Fasol będzie wychowywany bilingualnie metodą OPOL - więc żeby w późniejszym czasie, mogła zrozumieć, gdy młode zarzuci do niej w innym języku :-).
Generalna koncepcja jest. Szczegóły i wykonanie pewnie nas wykończą. Ale damy radę, bo jakie mamy inne wyjście?
 
a czy masz jakiś ciekawy artykuł mówiący o szczegółach tej metody ... ja osobiście nie będę wychowywać dwujęzycznie dziecka ale chętnie poczytałabym na ten temat:-)
 
Metoda OPOL - skrót od One Parent (Person) One Language, czyli "jeden rodzic jeden język" zakłada, że dziecko nie odróżnia języków, jako np. angielskiego i polskiego, ale bez problemu dokona rozróżnienia na język mamy i język taty. I dlatego ja będę do młodego mówić wyłącznie po angielsku, do męża przy dziecku - prawdopodobnie też po angielsku, a mąż do małego i do mnie - wyłącznie po polsku.
Korzystam z forum gazetowego "Wielojęzyczność w rodzinie" (zajrzyj futrzakowa), pozamawiałam już trochę książek - czekam aż przyjdą.
A póki co - zbieram kołysanki, wierszyki, bajki i takie bardziej specjalistyczne słownictwo dla dzieci. Spisuje sobie wszystkie "endearments", czyli czułe słówka, jakich używa się w codziennej mowie do malucha, czy śmieszne powiedzonka, które przydają się w procesie wychowawczym (póki co, moje ulubione to "be a sweetie and wipe your settee" - czyli "wytrzyj po sobie kibelek kochanie" :laugh2:).
Mam nadzieję, że starczy nam (głównie mi) zapału i cierpliwości, bo to robota na wiele lat. Ale w efekcie - dobry i mądry prezent dla dziecka.
 
bosonóżka widzę, że podejście kto ma wychowywać nasze dziecko mamy to samo. ja również nie wyobrażam sobie żeby moja teściowa wychowywała nam dziecko, bo po pierwsze już swoje odchowała, po drugie jej się też coś od życia należy i nie wyobrażam sobie obarczać ją swoimi dziećmi, a co najważniejsze nie ma mowy żeby mi się ktoś w sprawy wychowania, czy domowe wtrącał.
 
ja teraz grzędującakura domowa jestem i po porodze pewnie jakis czas tak zostanie:)
alebede sie starac o dofinansowanie od UE i coś swojego(jakiś eko sklep dla dzecci i rodziców moze ida mi sie rozkręcić)
i wtedy dzeeci zostaja ze mną -bo tak chce urządzoic swój biznecik zeby dzeci były w nim atutem a nie przeszkodą -czymli rodzninna atmosfera sklep urządziła bym tak że była by tam bawialnia ale zanim wysle do uni papiery zanim rozpatrzą to młodsze rok może miec:) a chcemy w 2 z koleżanką w to wejść wiec az takiego nakładu czasu mi to nie będze wymagało
 
Ostatnia edycja:
bosonóżka widzę, że podejście kto ma wychowywać nasze dziecko mamy to samo. ja również nie wyobrażam sobie żeby moja teściowa wychowywała nam dziecko, bo po pierwsze już swoje odchowała, po drugie jej się też coś od życia należy i nie wyobrażam sobie obarczać ją swoimi dziećmi, a co najważniejsze nie ma mowy żeby mi się ktoś w sprawy wychowania, czy domowe wtrącał.

Scarletka, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości! U mnie to nie jest kwestia, że ja mojej mamy nie lubię, nie ufam jej itd. Ale wiem, że jesteśmy pod wieloma względami strasznie różne i z tych różnic mogą wynikać konflikty. A po co psuć sobie fajne stosunki z mamą? Często rozmawiamy przez telefon, widzimy się ok. raz w miesiącu i nie możemy się wtedy nacieszyć sobą. I niech tak pozostanie.
A moja teściowa... na szczęście jest stosunkowo młoda i jeszcze długo będzie pracować, bo jej znowu w życiu nie powierzyłabym maleństwa ze względów mojej czystej niechęci do jej metod wychowania. To zimna baba przekonana o swojej nieomylności we wszystkim. Jeszcze do dzisiaj wtrąca się w życie i wychowanie dzieci swojego rodzeństwa, gdy tymczasem mojego M. nie zapyta nigdy nawet przez telefon, jak sobie radzi i czy na pewno wszystko u niego w porządku. Jej zdaniem nazywa się to "niewtrącaniem" w życie dzieci. W ramach niewtrącania dzwoni w zasadzie wyłącznie w niedziele, żeby pojęczeć, że nie idziemy do kościoła. Poza tym - nic więcej jej nie interesuje. Taką matką na pewno bym nie chciała być. Ech, ulało mi się trochę :zawstydzona/y:
 
ja planuje posiedziec z drugim dzieckiem rok i wtedy zaczac szukac pracy.
Niestety nie mam gdzie wrocic wiec po takiej przerwie z praca napewno latwo nie bedzie, ale mam nadzieje ze cos znajde bo inaczej w domu zdziczeje ;)
Moi rodzice w pl,wiec z dzieckiem mi nie zostana, mojego tata z zona sa tutaj,ale pracuja wiec tez odpada.A nianki..... potrzebowalam niedawno na 3-4 tygodne, wiec temat nian przerabialam.Zgroza i tyle moge powiedziec..... juz zlobek chyba lepszy.

Ale tak jak scarletka, moge pozwolic sobie na odchowanie dzieci, a pracy bede chciala szukac po ok.roku dla samej siebie, bo nie chce juz zawsze siedziec w domu i dziczec ;-)

a co do jezyka.... jako,ze nie mieszkamy w polsce to chcialabym aby dzieci oba jezyki znaly.Ale poki co do Bartka mowimy po polsku. Po angielsku bedzie sie uczyl jak pojdzie do przedszkola.Mysle ,ze taki 3 latek jezyk szybko zalapie.Nie chce go juz teraz uczyc z tego wzgledu ze zdaje sobie sprawe z tego,ze i tak w pozniejszym czasie lepiej bedzie mu szlo z angielskim niz z polskim, wiec chce zeby choc troche polskiego jezyka podlapal teraz . :)
Owszem oglada czasem bajki po angielsku, czytamy mu ksiazki po angielsku, na dworze dzieci mowia po angielsku.Ale w domu,do siebie mowimy po polsku
 
Ostatnia edycja:
reklama
jesli o mnie chodzi to tak samo jak było z Wikunia tak i bedzie teraz

to zanczy wróc do pracy około 5 miesiaca po urodzeniu bo nie wyobrazam soie siedziec w domu chyba kota bym dostała i nie ide do pracy bo musze tylko chce............a dzieckiem bedziemy zajmowc sie wspolnie tak jak do tej pory jak ja jestem w pracy to mąż z córką i na odwrót zadna tesciowa ( chwała Bogu) niania nie jest nam potrzebna z czego sie bardzo ciesze
 
Do góry