U mnie jest podobnie. Ale jednak mam podejście, że praca to tylko praca, źródło utrzymania i tyle. Lubię ją, ale nie jestem z nią jakoś nad wyraz związana. Nie było mnie w styczniu miesiąc - na początku miałam debilka wyrzuty sumienia, ale uświadomiło mi to, że świat się nie zawalił i nikt nie umarł z tego powodu, mimo że nie było za mnie zastępstwa. Akurat mam takie stanowisko, że teraz też jeśli zdecyduje się na l4, to też po prostu będą działać w okrojonym składzie, ale no trudno. Gdyby sytuacja była odwrócona - każdy miałby to w dupie i taka jest prawda. Zajęło mi trochę wyrobienie takiego podejścia, ale liczę, że wyjdzie mi to na zdrowie, no bo co - potem dziecko się urodzi i ja też będę się w pierwszej kolejności przejmować tym czy wszystko ogarnięte w robocie zamiast nim? W ostateczności uważam, że jedyne kto kiedykolwiek zauważał moje nadgodziny itd. to moja rodzina, dlatego teraz bardzo sobie tego pilnuję.